piątek, 17 kwietnia 2020

Jak do tego doszło, nie wiem...

Nie! Nie zaśpiewam Wam tu Martyniuka. Never! Jestem w szoku, że jeśli dobrze widzę, to od mojego ostatniego wpisu minęło 11 miesięcy! To prawie rok! Cholera jasna! Jak??? Gdzie ja byłam przez ten czas? No, szok! Jak do tego doszło, nie wiem... Dobrze mi coś podpowiadało, że pora się uzewnętrznić i choć trochę się odstresować na blogu. Pisanie zawsze mnie oczyszcza, pomaga dotrzeć do tego, co najważniejsze i sprawia mi przyjemność. Lubię to. A w tych czasach małe przyjemność są szczególnie ważne. Bo żyjemy w ciągłym stresie, zamknięciu, niepewności, pogrążamy się w tęsknotach, obawach o siebie i najbliższych, buntujemy przeciwko wyborom i ze zdumieniem obserwujemy kolejne rewelacyjne działania rządu. Nie chcę się babrać polityką, nie znam się na niej, ale organizowanie wyborów w takim czasie? Serio??? BEZ KOMENTARZA! Jestem idealistką, wierzę w dobro i w człowieka, w wierność zasadom, honor, lojalność i zaufanie. A w kontekście politycznym moje zaufanie zostało PRZEORANE. I łażę teraz jak głupia z bruzdą w sercu i w umyśle, no i sama nie wiem, co to będzie. Z tym wszystkim. Życie jest trudne. Wczoraj płakałam, bo mi się nazbierało. Chyba po raz pierwszy od dnia, w którym ta cała korono-szopka się zaczęła. Trawi mnie strach i niepewność. Ukojenie przynosi modlitwa, ale nie na długo. Chyba brak mi wiary. A może nie? Tak, gdzie rozum mi mówi, że to wszystko jest bez sensu, rośnie moja chęć chcenia zaufania, że Pan Bóg jest z nami, że nie porzucił. Że wspiera lekarzy, że leczy zakażonych, smuci się z tym, którzy żegnają bliskich, że świecy nie zagasi, a trzciny nie złamie...
Ratunku szukam w pracy fizycznej na podwórzu (jestem leniem, ale praca mi pomaga) i w książkach.  Epidemia pomogła mi zrozumieć, że powinnam być dla siebie dobra. Że małe gesty mają wielkie znaczenie. Dlatego malują paznokcie, zakładam kolczyki, delektuję się kawą. Cieszę obecnością najbliższych. Doceniam, że mam się do kogo odezwać. Doceniam przestrzeń - ogród i sad. Dziękuję za smartfona i interent, dzięki którym mogę rozmawiać z rodzeństwem i przyjaciółmi, patrzeć na nich i mieć namiastkę ich obecności. Cel mam jeden - NIE OSZALEĆ. Telewizję omijam. Teorii spiskowych w sieci nie śledzę. Interesują mnie jedynie liczby zakażonych, ozdrowiałych i zmarłych, zwłaszcza w moim regionie. W świat ruszam tylko wtedy, gdy muszę iść do pracy lub na zakupy. Bez szemrania nakładam rękawiczki i maseczkę. I trzymam kciuki, by panie kasjerki były zdrowe, by pani w aptece się nie zaraziła, i by ten cały wirus poszedł sobie w cholerę. Albo gdzieś dalej. I już nie wrócił.