Dzień kryzysu mnie dopadł. W końcu. To chyba dobrze. Nie wiem tylko skąd się bierze to, że chce mi się płakać. Bardzo. Dziś Dzień Dziękczynienia. Dowiedziałam się o tym dopiero w kościele. A jak się dowiedziałam to się zdziwiłam, bo to się idealnie wkomponowuje w mój nastrój. Tak czy inaczej - dziękuję, bo mam za co. Ale i żal, bo kończy się pewien rozdział w moim życiu, a ja nie wiem, co będzie dalej. Bardzo nie wiem, tak bardzo jak tylko się da. Jedyne, co mną kieruje to wewnętrzne przekonanie, że na mnie już pora. Kilka razy w życiu przeżywałam coś podobnego i za każdym słuchanie intuicji było najlepszym rozwiązaniem. Jestem jakaś taka ni to przejęta, ni to zniecierpliwiona, ni podekscytowana. Dziwny stan...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz