Styczeń wlókł się niemiłosiernie, a luty zrobił miłą niespodziankę i leci szybko - taka tam moja refleksja o zimowych miesiącach i upływie czasu.
Byłam wczoraj w kościele i proboszcz mega pozytywnie mnie zaskoczył tym, że po Mszy św. święcił chleb i wodę św. Agaty! Coś takiego w mojej parafii miało miejsce po razy pierwszy i jestem bardzo szczęśliwa! Naprawdę, wyboraźcie sobie, że nawet moja mama, która ma duuuużo lat i od wieeeeelu lat chodzi do naszego kościoła, po raz pierwszy była świadkiem takiego obrzędu. I fajnie, że ja byłam na porannej Eucharystii, a rodzice na sumie, bo przynajmniej mogłam ich uprzedzić, żeby wzięli ze sobą chlebek do poświęcenia. Cieszyłam się także dlatego, że dzięki mojej lubelskiej przyjaciółce Pani Ag, wiedziałam o co chodzi z tym całym święceniem pieczywka i że mogłam w końcu zobaczyć to, o czym wcześniej tylko słyszałam.
Druga radość - wizyta u psychologa. Ale mnie dzisiaj przeczołgała babeczka! O, zgrozo! No, ale poszłam tam po to, by coś ze mną zrobiła więc się cieszę. Wracałam do domu z takim uczuciem jakie rodzi się w człowieku po dobrze spełnionym obowiązku. Kolejna wizyta za tydzień. Trzymajcie kciuki, bo mam zadanie do wykonania!
Trzecia radość - kupiłam czarne naboje do pióra, moja radość sięga zenitu!
Czwarta radość - się zmobilizowałam i wreszcie zrobiłam porządek w swoim telefonie. Wywaliłam blisko 400 zdjęć, usunęłam większość piosenek, pokasowałam smsy i jest pięknie.
Piąta radość - czytam! Tak, wiem - powtarzam do znudzenia, ale to naprawdę wielka radość dla mnie jest więc będę o tym ciągle nawijać, a co :D! Czytam teraz na przemian trzy książki - Jonasza Koftę, ks. Kaczkowskiego i coś na kształt podręcznika dla narzeczonych pod tytułem "Miłość. Małżeństwo. Rodzina". Wspomagająco sięgam po "Słownik wyrazów obcych" Kopalińskiego i chyba wreszcie go doceniam :)! Wolę sprawdzać znaczenia różnych słow wertując pożółkłe i pachnące starością kartki książki niż zaglądać do "guglarki" - czy coś jest ze mną nie tak :D?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz