Otrzymałam dziś taki sms:
"Pawel 10Km od GOSTYNIA A TY" (pisownia oryginalna)
Jak myślicie, co odpisałam?
@@@
Napisałam:
"Jacek, 36 lat, Wrocław"
I rozmowa się zakończyła :)
wtorek, 29 grudnia 2015
poniedziałek, 28 grudnia 2015
niedziela, 27 grudnia 2015
czwartek, 24 grudnia 2015
Rodzi się...
.... nam Bóg!
Radujmy się i czcijmy Nowonarodzonego,
bo to właśnie On jest SENSEM
i tylko On nadaje SENS.
***
środa, 23 grudnia 2015
Magia codziennych przedmiotów
Są przedmioty codziennego użytku, które może nie rzucają się w oczy i zazwyczaj nikt się nimi nie zachwyca szczególnie, ale mają w sobie coś magicznego. Gdybym miała robić zestawienia takowych rzeczy.... A nie, ja nie będę gdybać, ja to po prostu uczynię!
Zestawienie magicznych choć prozaicznych przedmiotów wg Martuhy:
1. Szuflada, bo zazwyczaj ukrywa różne drobiazgi, które nieustannie muszą być pod ręką, czasem takie, co do których niewiadomo, gdzie je położyć, jakiś notes, długopis, pendrive i inne. Czyż to nie jest urocze, gdy porządkując wnętrze szufladki trafia się na pocztówkę z wakacji, fotografię przyjaciela albo ulubiony ołówek?
2. Lustro, bo jest bohaterem filmów, bajek, legend i innych opowieści dziwnej treści. Nieodłączny towarzysz kobiety, który czuwa nad jej wizerunkiem. Stłuczono podobno przynosi 7 lat nieszczęścia, ale kto by się tam przejmował zabobonami :-)
3. Okno, bo można je zasłonić, odsłonić, zamknąć, otworzyć ( podobno nawet umyć ), uchylić, wyjrzeć przez nie a nawet wyjść ( w ekstremalnych sytuacjach, ale jednak ), zasiąść w nim, pomaga marzyć albo zorientować się, że zbliża się do nas sąsiadka, listonosz lub długo wyczekiwany gość ( albo ksiądz po kolędzie ).
4. Okulary, bo dodają uroku, choć najczęściej związane są, niestety, z wadą wzroku. Lubię okularników płci obojga i nic na to nie poradzę.
5. Kubek, bo może nie ma uroku szklanki czy wdzięku filiżanki, ale zazwyczaj jest to solidna konstrukcja, której można zaufać. Wlewasz wrzątek, a po chwili delektujesz się pyszną kawunią, herbatką albo jeszcze innym czymś. Kubek to także niezastąpiony towarzysz wieczorów z książką, rozmów z przyjaciółmi czy godzinnych sesji przed komputerem. "Hardkorowcy" korzystają z kubków "nawet" w pracy. Kubek nie jest abstynentem, równie dobrze przechowuje się w nim herbatka jak i grzaniec, bo piwko to najlepiej z kufla :-) Kubek można komuś podarować, niestety, można i stłuc. Kubek jest dostosowany do użytku zewnętrznego ( wyjdź z nim z domu to zobaczysz ) i wewnętrznego ( zostajesz w domu i siedzisz w kuchni, pokoju albo gdziekolwiek :-) ).
6. Długopis, bo można nim podpisać dokument, napisać list, życzenia, zapisać myśl, którą się chce uchronić od zapomnienia. Co ciekawe, długopisy Martuhy mają to do siebie, że właścicielka nigdy ich nie kupuje, a zawsze ma ich co najmniej kilka. Byłby to objaw kleptomani? :)
7. Babska torebka, bo wbrew wszelkim zasadom logiki, fizyki i innych "ików" im mniejsza, tym więcej pomieści. Legenda wiejska głosi, że w jednej znalazł się nawet młotek, nie dziwi mnie to wcale :-).
Ktoś, coś? Inne propozycje?
Zestawienie magicznych choć prozaicznych przedmiotów wg Martuhy:
1. Szuflada, bo zazwyczaj ukrywa różne drobiazgi, które nieustannie muszą być pod ręką, czasem takie, co do których niewiadomo, gdzie je położyć, jakiś notes, długopis, pendrive i inne. Czyż to nie jest urocze, gdy porządkując wnętrze szufladki trafia się na pocztówkę z wakacji, fotografię przyjaciela albo ulubiony ołówek?
2. Lustro, bo jest bohaterem filmów, bajek, legend i innych opowieści dziwnej treści. Nieodłączny towarzysz kobiety, który czuwa nad jej wizerunkiem. Stłuczono podobno przynosi 7 lat nieszczęścia, ale kto by się tam przejmował zabobonami :-)
3. Okno, bo można je zasłonić, odsłonić, zamknąć, otworzyć ( podobno nawet umyć ), uchylić, wyjrzeć przez nie a nawet wyjść ( w ekstremalnych sytuacjach, ale jednak ), zasiąść w nim, pomaga marzyć albo zorientować się, że zbliża się do nas sąsiadka, listonosz lub długo wyczekiwany gość ( albo ksiądz po kolędzie ).
4. Okulary, bo dodają uroku, choć najczęściej związane są, niestety, z wadą wzroku. Lubię okularników płci obojga i nic na to nie poradzę.
5. Kubek, bo może nie ma uroku szklanki czy wdzięku filiżanki, ale zazwyczaj jest to solidna konstrukcja, której można zaufać. Wlewasz wrzątek, a po chwili delektujesz się pyszną kawunią, herbatką albo jeszcze innym czymś. Kubek to także niezastąpiony towarzysz wieczorów z książką, rozmów z przyjaciółmi czy godzinnych sesji przed komputerem. "Hardkorowcy" korzystają z kubków "nawet" w pracy. Kubek nie jest abstynentem, równie dobrze przechowuje się w nim herbatka jak i grzaniec, bo piwko to najlepiej z kufla :-) Kubek można komuś podarować, niestety, można i stłuc. Kubek jest dostosowany do użytku zewnętrznego ( wyjdź z nim z domu to zobaczysz ) i wewnętrznego ( zostajesz w domu i siedzisz w kuchni, pokoju albo gdziekolwiek :-) ).
6. Długopis, bo można nim podpisać dokument, napisać list, życzenia, zapisać myśl, którą się chce uchronić od zapomnienia. Co ciekawe, długopisy Martuhy mają to do siebie, że właścicielka nigdy ich nie kupuje, a zawsze ma ich co najmniej kilka. Byłby to objaw kleptomani? :)
7. Babska torebka, bo wbrew wszelkim zasadom logiki, fizyki i innych "ików" im mniejsza, tym więcej pomieści. Legenda wiejska głosi, że w jednej znalazł się nawet młotek, nie dziwi mnie to wcale :-).
Ktoś, coś? Inne propozycje?
wtorek, 22 grudnia 2015
Asertywność czy nie?
Jeśli jestem asertywna i grzecznie, lecz stanowczo stawiam granicę, a ktoś tego nie rozumie to kto ma problem - ja czy ów? A jeśli problem ma on, to czemu ja odczuwam lekkie wyrzuty, że zamiast się zaśmiać i obrócić sprawę w żart, proszę, by tego czy tamtego nie robić? I czy faktycznie jestem asertywna?
Przykład:
"- Co robicie na sylwestra?
- Zostajemy w domu.
- Aaaa, to będziecie robić dzieci :)
- Nie, nie będziemy. Wiesz, ja nie przepadam za takimi żartami. Przepraszam, ale mnie po prostu krępują..."
Przykład:
"- Co robicie na sylwestra?
- Zostajemy w domu.
- Aaaa, to będziecie robić dzieci :)
- Nie, nie będziemy. Wiesz, ja nie przepadam za takimi żartami. Przepraszam, ale mnie po prostu krępują..."
poniedziałek, 21 grudnia 2015
świąteczna statystyka
Zatłuczone karpie: 0
Ubrane choinki: 0
Wysprzątane pokoje: 0
Ulepione pierogi: 0
Wysłane kartki: 0
Upieczone ciasta: 0
Otrzymane kartki: 4 ( dziękuję!!! )
Spowiedź: 1
Reasumując, najważniejsze ogarnęłam.
Ubrane choinki: 0
Wysprzątane pokoje: 0
Ulepione pierogi: 0
Wysłane kartki: 0
Upieczone ciasta: 0
Otrzymane kartki: 4 ( dziękuję!!! )
Spowiedź: 1
Reasumując, najważniejsze ogarnęłam.
czwartek, 17 grudnia 2015
bez zmian, ale radośnie
Są już wyniki konkursu, w którym startowałam. Nie zdobyłam stanowiska. Okazuje się, że będzie je sprawować osoba, która robiła to do tej pory. [ Powodzenia! ] A ja kontynuuję poszukiwania nowej pracy, bo potrzebna mi zmiana. Kto zna moją sytuację, ten wie. Kto nie zna, niech uwierzy, że wszystko ma swoje granice, a ja wbrew pozorom wcale nie jestem cierpliwa i opanowana. :)
Ale dosyć o tym! Muszę Wam powiedzieć,że dziś zakończyło się całotygodniowe świętowanie moich urodzin.
Dziękuję i Wam, Drogie Panie za serdeczności w komentarzach - oby się spełniło :)
Jestem w totalnym szoku, ile osób o mnie pamiętało. Wieczorem spotkałam się z moim zespołem i jedna z dziewczyn przywiozła specjalnie dla mnie upieczony TORT. Dostałam też od ekipy pakiecik upominkowy, a w nim m.in. marcepan - piszczałam z radości :)
Szykuje mi się ciekawy weekend - odwiedziny przyjaciółki z internatu, a w niedzielę wyjazd do m. Trochę się denerwuję, chciałabym, żeby już był poniedziałek :)
Ale dosyć o tym! Muszę Wam powiedzieć,że dziś zakończyło się całotygodniowe świętowanie moich urodzin.
Dziękuję i Wam, Drogie Panie za serdeczności w komentarzach - oby się spełniło :)
Jestem w totalnym szoku, ile osób o mnie pamiętało. Wieczorem spotkałam się z moim zespołem i jedna z dziewczyn przywiozła specjalnie dla mnie upieczony TORT. Dostałam też od ekipy pakiecik upominkowy, a w nim m.in. marcepan - piszczałam z radości :)
Szykuje mi się ciekawy weekend - odwiedziny przyjaciółki z internatu, a w niedzielę wyjazd do m. Trochę się denerwuję, chciałabym, żeby już był poniedziałek :)
środa, 16 grudnia 2015
po-urodzinowo
Zostałam dziś ciocią - na świat przyszła Polunia, a Marysia awansowała i zyskała status starszej siostry. Gratuluję Rodzicom i trzymam kciuki za Maleństwo :) I cieszę się, że w naszej rodzinie jest kolejne grudniowe dziecko. Ja też jestem grudniowa, 5 dni temu obchodziłam 31. urodziny i przekonałam się jak wspaniałych mam przyjaciół, znajomych, rodzinę i Pana Zet ! Mam za co Bogu i ludziom dziękować! :)
Dzień przed urodzinami byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, o której Wam wspominałam. I było to bardzo miłe spotkanie, choć do tej pory nie ogłoszono wyników i nie podano nazwiska osoby, która obejmie stanowisko. Trochę się denerwowałam przed rozmową, alo jej przebieg mnie usatysfakcjonował, bo komisja była najbardziej zainteresowana tym, co mnie pasjonuje ( zaczyna się na "k", kończy na "t" ). :) i zadawała mnóstwo pytań, a ja błyszczałam. W efekcie czuję się dowartościowana, bo przygotowując się do konkursu zrozumiałam, że mam coś do zaoferowania światu i nie jest ze mną tak źle jak sądziłam. Teraz muszę się zająć pracą nad sobą, bo wychodzi ze mnie uparta jędza :)
Dzień przed urodzinami byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, o której Wam wspominałam. I było to bardzo miłe spotkanie, choć do tej pory nie ogłoszono wyników i nie podano nazwiska osoby, która obejmie stanowisko. Trochę się denerwowałam przed rozmową, alo jej przebieg mnie usatysfakcjonował, bo komisja była najbardziej zainteresowana tym, co mnie pasjonuje ( zaczyna się na "k", kończy na "t" ). :) i zadawała mnóstwo pytań, a ja błyszczałam. W efekcie czuję się dowartościowana, bo przygotowując się do konkursu zrozumiałam, że mam coś do zaoferowania światu i nie jest ze mną tak źle jak sądziłam. Teraz muszę się zająć pracą nad sobą, bo wychodzi ze mnie uparta jędza :)
środa, 9 grudnia 2015
Kciuki
Nie mam czasu na nic. Dziś rozmowa kwalifikacyjna, godz. 11:30. Nie mam pojęcia w co się ubrać. Kilka ostatnich weekendów było intensywnych, a drugie tyle przede mną. Auto mi dziś nie odpaliło i tak sobie myślę, że ta moja poprzednia "pszczółka" to jednak była niezawodna i niezłomna.
Na fb ludzie masowo udostępniają post o zaginięciu człowieka z okolicy. Zastanawiam się czy to żart, czy naprawdę nie można tego pana namierzyć. Jeśli serio, to współczuję rodzinie.
Inny pan wybrał drogę życia, a właściwie powrót "do świata". Sprawy powołaniowe to są bardzo delikatne, a zarazem trudne kwestie i bardzo łatwo jest kogoś osądzić, zdeptać, przekreślić Trzymajcie kciuki za Młodego, oby się odnalazł.
Na fb ludzie masowo udostępniają post o zaginięciu człowieka z okolicy. Zastanawiam się czy to żart, czy naprawdę nie można tego pana namierzyć. Jeśli serio, to współczuję rodzinie.
Inny pan wybrał drogę życia, a właściwie powrót "do świata". Sprawy powołaniowe to są bardzo delikatne, a zarazem trudne kwestie i bardzo łatwo jest kogoś osądzić, zdeptać, przekreślić Trzymajcie kciuki za Młodego, oby się odnalazł.
środa, 2 grudnia 2015
6:1 , kulturalne boje
Szukam innej pracy. Znowu, a właściwie...bez przerwy. Szkoda, że odzew na moje wszystkie wysłane cv jest niewielki. Mam słabe kwalifikacje albo źle zrobione cv. Chociaż nie, mały news - złożyłam papiery w pewnym konkursie. Burmistrzowi chyba się nie śpieszy z zatrudnieniem nowego człowieka, bo o tym, że spełniłam wszystkie wymogi formalne i zostanę zaproszona na rozmowę, dowiedziałam się dopiero wczoraj, czyli po blisko 3 tygodniach od dostarczenia dokumentów. Jest 6 osób i ja, w tym 5 facetów. Konkurs traktuję jako ciekawe doświadczenie i startuję bardziej dla sportu, i autopromocji niż z przekonania, że mnie zatrudnią. Mam ogromne doświadczenie i potrafię ciężko pracować, ale z konkursami różnie bywa. A jak, to już niech sobie każdy sam dopowie.
niedziela, 29 listopada 2015
Premia
"Obiecał pan kożuch - ciepłe jego słowo"
Mieliśmy dostać premię. Nie dostaniemy. Czy ktoś jest tym zdziwiony?....
Mieliśmy dostać premię. Nie dostaniemy. Czy ktoś jest tym zdziwiony?....
piątek, 27 listopada 2015
Ciotki chcą dziecka
Kuzynowi urodziła się wczoraj córeczka, kumplowi syn. Ja dzieci nie mam, ale moje koleżanki z pracy miały dziś DZIEŃ NAMAWIANIA MNIE DO ZOSTANIA MAMĄ. A zaczęło się od tego, że przyszła do nas jedna babeczka z kilkumiesięczną dziecinką. Niemowlę urocze, a i owszem, ale po tym jak się przywitałam i pozachwycałam maciupstwem, wróciłam do przerwanej roboty. W tym momencie zebrało się babskie grono i zaczał się jazgot ( ochy, achy, śmiechy, hihy ), naszpicowany namawianiem mnie do postarania się o dziecko, BO LATKA LECĄ, BO POTEM BĘDZIESZ ŻAŁOWAĆ, ŻE SIĘ TAK PÓŹNO ZDECYDOWAŁAŚ, BO TWOJE DZIECKO BEDZIE MIAŁO 4 FAJNE CIOTKI ( TIA.... ), BO, BO, BO...
Nie cierpię takich akcji. Nie lubię jak ktoś publicznie komentuje moje prywatne sprawy. Nie zamierzam się nikomu tłumaczyć dlaczego nie wyszłam za mąż i nie mam latorośli. A gdyby się okazało, że nie wykluczam opcji posiadania dzieci, ale nie czuję musu mienia ich teraz, natychmiast, już?...Zapytałam o to jedną z pań, bo miałam do tego okazję. Jej mina była bezcenna! Ciekawe jaką by miała minę ona i koleżanki, gdybym tak np. zapytała czy im czasem menopauza rozumu nie odebrała... Bo, że taktu nie miały, odczułam wielokrotnie.
Nie cierpię takich akcji. Nie lubię jak ktoś publicznie komentuje moje prywatne sprawy. Nie zamierzam się nikomu tłumaczyć dlaczego nie wyszłam za mąż i nie mam latorośli. A gdyby się okazało, że nie wykluczam opcji posiadania dzieci, ale nie czuję musu mienia ich teraz, natychmiast, już?...Zapytałam o to jedną z pań, bo miałam do tego okazję. Jej mina była bezcenna! Ciekawe jaką by miała minę ona i koleżanki, gdybym tak np. zapytała czy im czasem menopauza rozumu nie odebrała... Bo, że taktu nie miały, odczułam wielokrotnie.
piątek, 20 listopada 2015
O mnie - gdybyście zapomnieli
1. Mam silną słabość do przypinek ( uwielbiam je !!! ), i do hot-dogów z orlenu.
2. Za dużo gadam i czasem własne gadanie doprowadza mnie do szału. A tak w ogóle to nie lubię gadać ( myślałby kto... :P ), wolę pisać
3. Jestem złośnicą do kwadratu.
4. Jestem spontaniczna, ale nie lubie improwizować. Albo na odwrót.
5. To, że płaczę, nie oznacza, że mam chandrę, depresję lub inną sytuację kryzysową.
6. Nie mam zdolności manualnych. Snuję wizje, których nie umiem wprowadzić w życie. Jestem niepraktyczna do bólu, nawet robienie na drutach przerosło moje możliwości.
7. Lubię chodzić do kina.
8. Lubię kupować książki i/a nawet je czytać.
9. Jestem bałaganiarą.
10. Wolę porządnego kotleta niż najlepsze ciasto :) .
2. Za dużo gadam i czasem własne gadanie doprowadza mnie do szału. A tak w ogóle to nie lubię gadać ( myślałby kto... :P ), wolę pisać
3. Jestem złośnicą do kwadratu.
4. Jestem spontaniczna, ale nie lubie improwizować. Albo na odwrót.
5. To, że płaczę, nie oznacza, że mam chandrę, depresję lub inną sytuację kryzysową.
6. Nie mam zdolności manualnych. Snuję wizje, których nie umiem wprowadzić w życie. Jestem niepraktyczna do bólu, nawet robienie na drutach przerosło moje możliwości.
7. Lubię chodzić do kina.
8. Lubię kupować książki i/a nawet je czytać.
9. Jestem bałaganiarą.
10. Wolę porządnego kotleta niż najlepsze ciasto :) .
czwartek, 19 listopada 2015
konkurs
Złożyłam papiery w konkursie na stanowisko "głównodowodzącego". I sama się dziwię, ale jego wynik ani mnie ziębi, ani grzeje. Będzie, co będzie. Zero stresu i przejmowania się. Ale przynajmniej "szyszki" się dowiedzą, że istnieje ktoś taki jak ja i może przeglądając moją aplikację pokiwają z uznaniem głową :).
Ciekawe czy zadzwonią, by zaprosić mnie na rozmowę...
Ciekawe czy zadzwonią, by zaprosić mnie na rozmowę...
niedziela, 15 listopada 2015
Wszystkiego po trochę
To był trudny tydzień. Czynnik ludzki zawodził na każdym kroku, a właściwie w krokach trzech i teraz będę musiała wyegzekwować od ludzi wypełnienie ich zobowiązań. Z jednej strony się wściekam, a z drugiej powtarzam jak mantrę "Panie Jezu, zrób coś z tym" i "...widocznie tak miało być". Pragnę ufać, że Pan Bóg ma w tym jakiś cel i patrzę w przyszłość z lekkim stresem, ale z jeszcze większym pragnieniem UFANIA. A to trudne jest!
Brakuje mi pana ZET. Zobaczymy się dopiero za tydzień albo dwa, w zależności od jego pracy. Trochę to przygnębiające, tym bardziej, że przydałoby mi się teraz jego wsparcie. Ale widocznie mam sobie radzić sama... Nawet nie mamy kiedy pogadać na skypie.
Jeden z moich kotów poszedł sobie gdzieś i nie ma go już od 3 dni. Jestem zła i jest mi smutno, ale się nie przyznaję. Trochę się łudzę, że może jeszcze wróci, przy jednoczesnym nastawianiu się, że cóż - trudno - nie ten, to inny. I ten mój dualizm jest najśmieszniejszy :-).
Zajadam się jabłkami suszonymi na piecu. Pyszności! Fajnie jest mieć tradycyjny piec w domu, gotować na nim pyszności, grzać się przy ogniu... Mi więcej do szczęścia nie trzeba.
Kupiłam zegarek. Sobie. Mi. Prezencik ode mnie dla mnie. Skromny, ale wyrazisty tak jak ja :). Kupiłam, żeby się zdyscyplinować i bardziej pilnować planu dnia. A poza tym przejadło mi się nieustanne grzebanie w torebce albo w kieszeni w poszukiwaniu telefonu jak chciałam zobaczyć, która godzina.
A odzyskanie niepodległości świętowałam z tą piosenką:
Niepodległość - trudne słowo.
Może ono znaczy coś ważnego w naszym życiu?
Kto mi wytłumaczy?
Tak to słowo - bardzo ważne.
Jeśli słuchać umiesz
To na pewno już niedługo łatwo je zrozumiesz.
Ref.: Uwięziony ptak nie śpiewa.
A czy wiesz dlaczego?
Bo nie spotkasz nigdy w klatce,
Ptaka szczęśliwego. (bis)
Czasem ktoś Ci nie pozwoli cieszyć się swobodą
i zamieszka bez pytania w twoim kraju z tobą.
Potem bardzo się panoszy, rządzi i wymaga.
Wreszcie mówi, że tak lepiej, że tobie pomaga.
Ref.: Uwięziony ptak nie śpiewa.
A czy wiesz dlaczego?
Bo nie spotkasz nigdy w klatce,
Ptaka szczęśliwego
Tak poznałam, zrozumiałam słowa najważniejsze.
Niepodległość znaczy wolność, słowa najpiękniejsze
Niepodległość znaczy wolność, słowa najpiękniejsze.
Brakuje mi pana ZET. Zobaczymy się dopiero za tydzień albo dwa, w zależności od jego pracy. Trochę to przygnębiające, tym bardziej, że przydałoby mi się teraz jego wsparcie. Ale widocznie mam sobie radzić sama... Nawet nie mamy kiedy pogadać na skypie.
Jeden z moich kotów poszedł sobie gdzieś i nie ma go już od 3 dni. Jestem zła i jest mi smutno, ale się nie przyznaję. Trochę się łudzę, że może jeszcze wróci, przy jednoczesnym nastawianiu się, że cóż - trudno - nie ten, to inny. I ten mój dualizm jest najśmieszniejszy :-).
Zajadam się jabłkami suszonymi na piecu. Pyszności! Fajnie jest mieć tradycyjny piec w domu, gotować na nim pyszności, grzać się przy ogniu... Mi więcej do szczęścia nie trzeba.
Kupiłam zegarek. Sobie. Mi. Prezencik ode mnie dla mnie. Skromny, ale wyrazisty tak jak ja :). Kupiłam, żeby się zdyscyplinować i bardziej pilnować planu dnia. A poza tym przejadło mi się nieustanne grzebanie w torebce albo w kieszeni w poszukiwaniu telefonu jak chciałam zobaczyć, która godzina.
A odzyskanie niepodległości świętowałam z tą piosenką:
Niepodległość - trudne słowo.
Może ono znaczy coś ważnego w naszym życiu?
Kto mi wytłumaczy?
Tak to słowo - bardzo ważne.
Jeśli słuchać umiesz
To na pewno już niedługo łatwo je zrozumiesz.
Ref.: Uwięziony ptak nie śpiewa.
A czy wiesz dlaczego?
Bo nie spotkasz nigdy w klatce,
Ptaka szczęśliwego. (bis)
Czasem ktoś Ci nie pozwoli cieszyć się swobodą
i zamieszka bez pytania w twoim kraju z tobą.
Potem bardzo się panoszy, rządzi i wymaga.
Wreszcie mówi, że tak lepiej, że tobie pomaga.
Ref.: Uwięziony ptak nie śpiewa.
A czy wiesz dlaczego?
Bo nie spotkasz nigdy w klatce,
Ptaka szczęśliwego
Tak poznałam, zrozumiałam słowa najważniejsze.
Niepodległość znaczy wolność, słowa najpiękniejsze
Niepodległość znaczy wolność, słowa najpiękniejsze.
wtorek, 20 października 2015
o hobbitach i życiu prawie kulturalnym
Częstotliwość moich wpisów spada, choć obiecuję sobie pisywać regularnie bloga lub pamiętnik. Postanowienia postanowieniami, a życie życiem - milczę. Milczę i obserwuję. Obserwuję i wyciągam wnioski. Pierwszy taki, żeby chodzić w czapce, bo pogoda zdradliwa, a ja znowu na antybiotykach i z osłabionym - liczę, że przejściowo - słuchem.
W życiu zawodowym kolejna zmiana szefa. Zastanawiam się czasem czy pracę mam przez modlitwę ( wymodlenie ) , czy też na odwrót - moja modlitwa rozwija się dzięki pracy... Czy w ogóle można oddzielić te dwie sfery? Myślę, że wątpię.
Jakiś czas temu zmieniłam samochód. Powiedzmy, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Między nami zaiskrzyło ( i nie było to iskrzenie w instalacji elektrycznej :-) ) i od tamtej pory razem bujamy się po dróżkach, drogach, autostradach. Mam nadzieję, że to będzie udany związek!
Czytam na nowo "Władcę Pierścieni". Gdyby to ode mnie zależało, chciałabym zostać hobbitem, przemawia za tym szczególnie perspektywa posiadania dobrze zaopatrzonej spiżarni i specyficzny styl życia. No i znajomość z Gandalfem. Moją sympatię budzą też hobbicie stopy i łydki, ale nie jestem fetyszystką :-).
Z innej beczki - mam dwa koty. Moje koty nie boją się samochodów, co dla sierściuchów może skończyć się tragicznie, bo mieszkam tuż obok drogi. Czy istnieje jakiś sposób, aby nauczyć zwierzaka unikania aut?
Zrobiłam generalny porządek na moim biurku. Miło było zobaczyć blat. Przy okazji znalazłam całe mnóstwo różnych kartek, karteczek i karteluchów z zapiskami, które kiedyś ważne, dziś okazały się bezwartościowe więc powędrowały do pieca. Lubię, gdy przestrzeń wokół mnie jest w miarę uporządkowana.
Na honorowym miejscu biurka ulokowałam super pamiątkę z pobytu w Lublinie - maskotkę, której nadałam imię "Wronka Iwonka". Tuż obok stoi słoiczek na "przydasie" ( dzięki zdolnościom mojej znajomej, wystylizowany modelinowo na domek hobbita ), kubek z długopisami, szklana kula oraz świecznik, który znalazłam na strychu. Jak nie gromadzę bibelotów, bo za nimi nie przepadam, tak te przedmioty lubię i uważam, że pasują do mojego pokoju. Każda z tych rzeczy ma charakter i swoją własną historię, a ja lubię otaczać się tym, co niepowtarzalne. Tak, jestem sentymentalna. I nie wstydzę się tego! :-)
Wybieram się niebawem na koncert DOMOWYCH MELODII. Polecam, fajni są. Mamy miejsca w II rzędzie - dobra miejscówka.
Postanowiłam zwolnić trochę tempo i żyć spokojniej, bardziej skupiając się na sprawach osobistych i rodzinnych niż na tym, co "na zewnątrz". Chcę delektować się życiem, zamiast dławić zbyt pośpiesznie połykanym. Zdarza mi się nie odbierać telefonów, odmawiać udziału w pewnych wydarzeniach, nawet odmawiać spotkań i ... czuję się z tym dobrze! Żebyście mnie dobrze zrozumieli, doceniam i cieszę się kontaktami z ludźmi, ale czasem wolę pobyć w domu i np. wypić herbatkę i pogadać z rodzicami. Fajnie jest mieć dom, w którym się człowiek dobrze czuje i do którego wraca z radością. I okazuje się, że nawet praca w ogrodzie nie jest taka zła ;)
W życiu zawodowym kolejna zmiana szefa. Zastanawiam się czasem czy pracę mam przez modlitwę ( wymodlenie ) , czy też na odwrót - moja modlitwa rozwija się dzięki pracy... Czy w ogóle można oddzielić te dwie sfery? Myślę, że wątpię.
Jakiś czas temu zmieniłam samochód. Powiedzmy, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Między nami zaiskrzyło ( i nie było to iskrzenie w instalacji elektrycznej :-) ) i od tamtej pory razem bujamy się po dróżkach, drogach, autostradach. Mam nadzieję, że to będzie udany związek!
Czytam na nowo "Władcę Pierścieni". Gdyby to ode mnie zależało, chciałabym zostać hobbitem, przemawia za tym szczególnie perspektywa posiadania dobrze zaopatrzonej spiżarni i specyficzny styl życia. No i znajomość z Gandalfem. Moją sympatię budzą też hobbicie stopy i łydki, ale nie jestem fetyszystką :-).
Z innej beczki - mam dwa koty. Moje koty nie boją się samochodów, co dla sierściuchów może skończyć się tragicznie, bo mieszkam tuż obok drogi. Czy istnieje jakiś sposób, aby nauczyć zwierzaka unikania aut?
Zrobiłam generalny porządek na moim biurku. Miło było zobaczyć blat. Przy okazji znalazłam całe mnóstwo różnych kartek, karteczek i karteluchów z zapiskami, które kiedyś ważne, dziś okazały się bezwartościowe więc powędrowały do pieca. Lubię, gdy przestrzeń wokół mnie jest w miarę uporządkowana.
Na honorowym miejscu biurka ulokowałam super pamiątkę z pobytu w Lublinie - maskotkę, której nadałam imię "Wronka Iwonka". Tuż obok stoi słoiczek na "przydasie" ( dzięki zdolnościom mojej znajomej, wystylizowany modelinowo na domek hobbita ), kubek z długopisami, szklana kula oraz świecznik, który znalazłam na strychu. Jak nie gromadzę bibelotów, bo za nimi nie przepadam, tak te przedmioty lubię i uważam, że pasują do mojego pokoju. Każda z tych rzeczy ma charakter i swoją własną historię, a ja lubię otaczać się tym, co niepowtarzalne. Tak, jestem sentymentalna. I nie wstydzę się tego! :-)
Wybieram się niebawem na koncert DOMOWYCH MELODII. Polecam, fajni są. Mamy miejsca w II rzędzie - dobra miejscówka.
Postanowiłam zwolnić trochę tempo i żyć spokojniej, bardziej skupiając się na sprawach osobistych i rodzinnych niż na tym, co "na zewnątrz". Chcę delektować się życiem, zamiast dławić zbyt pośpiesznie połykanym. Zdarza mi się nie odbierać telefonów, odmawiać udziału w pewnych wydarzeniach, nawet odmawiać spotkań i ... czuję się z tym dobrze! Żebyście mnie dobrze zrozumieli, doceniam i cieszę się kontaktami z ludźmi, ale czasem wolę pobyć w domu i np. wypić herbatkę i pogadać z rodzicami. Fajnie jest mieć dom, w którym się człowiek dobrze czuje i do którego wraca z radością. I okazuje się, że nawet praca w ogrodzie nie jest taka zła ;)
piątek, 9 października 2015
cień przeszłości - facet
Rok temu pisałam o tym, jak ktoś mnie potraktował. Dla przypomnienia -> KLIK
A wracam do tego, bo... ten gość napisał do mnie przedwczoraj! Nie wiem czy bardziej mnie to wkurzyło, rozbawiło czy zdołowało. Dominujące było chyba zadziwienie i zdegustowanie. Nie odpisałam ( jestem z siebie dumna!!! ), skasowałam wiadomość i powiedziałam panu Z ( mojemu panu Z. )., że "cień przeszłości" się odezwał. A teraz myślę, że...żałuję bardzo, że nie zerwałam znajomości z tym "cieniem" od razu, gdy się zaczynała kilka lat temu...
Dosyć wspomnień! Moja teraźniejszość jest lepsza i piękniejsza, może trudniejsza, ale mimo wszystko lepsza niż to, co było... I za to jestem wdzięczna! :-)
poniedziałek, 5 października 2015
homofobicznie
Kocham Kościół, choć w tych czasach nie jest to łatwe. Nie popieram oszustów, którzy niczym robak, wyżerają owoc od środka, przy zachowaniu zewnętrznego piękna obiektu. Nie rozumiem jak ktoś może być dwubiegunowy do tego stopnia, że głosi jedno, a w myśl totalnie odmiennych reguł postępuje. Oficjalnie stoi na straży pewnych norm i zasad, a prywatnie wiedzie żywot zakochanego geja, łamiąc celibat i oczekując nie wiem czego...
I po co robić z siebie medialną, homoseksualną ofiarę "złego" Kościoła i "niedobrych" katoli? Nie łatwiej było po prostu nie iść do seminarium, skoro się wiedziało, że bardziej niż uroki powabnych dziewcząt, kręcą kogoś przystojni chłopcy? Nie mam nic do gejów, ale gej i oszust w jednej osobie to dla mnie za dużo. Jako katoliczka nie mogę patrzeć na medialną farsę, której teraz wszyscy jesteśmy świadkami. I jak bumerang, wraca jedna myśl - mamy takich kapłanów, jakich sobie wymodlimy... Czyżbyśmy teraz zetknęli się ze skutkami zaniechań w tym względzie?
I na koniec myśl - jak czytam książki albo oglądami filmy w jakiś sposób związane z protestantami, bardzo często bohaterzy zapewniają się o wzajemnej modlitwie, przyznają, że modlili się o coś lub też deklarują, że modlić się będą. I nikt nie robi z tego szopki. A spróbuj jako katolik powiedzieć komuś, że się za niego modlisz albo poprosić o modlitwę.... Jeśli masz w swoim środowisku ŚWIECKICH przyjaciół, których ,możesz poprosić o "nabożne wzdychanie" - jesteś szczęściarzem. Jeśli nie masz...to pamiętaj, że żyjesz w kraju, gdzie żyje podobno ok. 90% katolików....
sobota, 3 października 2015
wtorek, 29 września 2015
wtorek, 22 września 2015
zgrzyt
Dzień pełen wrażeń i na koniec przykra niespodzianka - kłótnia i opie***, na który nie zasłużyłam. Bolało bardzo, bardziej niż bardzo. Morał jest taki - staraj się, angażuj - nikt tego nie doceni, ale niech no tylko powinie ci się noga... szkoda gadać!
Było mi przykro, teraz też trochę jest, ale cieszy fakt, że druga strona przeprosiła. Nie mniej jednak, postanowiłam wyluzować, nie spinać się już tak bardzo, nie ANGAŻOWAĆ i cichutko siedzieć w kącie.
I już...
Było mi przykro, teraz też trochę jest, ale cieszy fakt, że druga strona przeprosiła. Nie mniej jednak, postanowiłam wyluzować, nie spinać się już tak bardzo, nie ANGAŻOWAĆ i cichutko siedzieć w kącie.
I już...
czwartek, 17 września 2015
sobota, 12 września 2015
Majdanek...
.... miejsce, w którym najlepszym komentarzem jest MILCZENIE...
Nie wolno nam zapomnieć o tym, co się tam wydarzyło....
/Zofia Karpińska/
czwartek, 10 września 2015
Zamek Mirów i Skałki
Urlop trwa, bujam się po zamkach i skałkach. Poniżej, kilka fotek - takie tam moje zabawy i kombinacje - śmieszne akcje z aparatem :-)
Tychy 2015
A ile radości sprawiła mi nazwa miejsca imprezy.... PAPROCANY. Widząc to słowo po raz pierwszy, zastanawiałam się jak je wymówić i co ono znaczy :). Czy to jakiś nowy zespół? A może styl muzyczny? Wymowa - "paprokejn" ( tak z angielskiego ), a może raczej "paprokone" ( we wloskim stylu :P ). Ale nie ma się co dziwić mojej ignorancji, wszak w tych, no, Tychach byłam pierwszy raz w życiu i szczerze się uśmiałam, gdy do mnie dotarło, że PAPROCANY to po prostu PAPROCONY :D.
środa, 9 września 2015
Ale o co caman?
Urlop trwa, a ja lekko rozbita. Otrzymałam zaskakującą wiadomość i mi żal. Znów stoję na rozdrożu... Wokół mnie dzieją się rzeczy, do których nie mam już cierpliwości. Z drugiej strony jest to świetna okazja, by zweryfikować, co się naprawdę liczy, a co było chwilowe i nad czym nie ma się co rozczulac.:-)
środa, 2 września 2015
wind of change & holiday
Za kilka dni zaczynam urlop, nie mogę się doczekać! Muszę odpocząć i nabrać sił, bo za mną trudny czas, a przede mną...poważne zmiany - zupełnie niepotrzebne, ale... na władzę nie poradzę.
Wyjeżdżam w sobotę i nie jestem jeszcze ani trochę przygotowana, ANI TROCHĘ. To takie smutne, że aż śmieszne! :-)
Wyjeżdżam w sobotę i nie jestem jeszcze ani trochę przygotowana, ANI TROCHĘ. To takie smutne, że aż śmieszne! :-)
wtorek, 1 września 2015
Pamięci Stasieńka
Pogrzeb Wujka odbył się wczoraj. Nie sądziłam, że Jego śmierć tak bardzo mnie dotknie. Od kilku dni nie mogę spać, a dziś mój sen trwał ok. 2 godzin. Obudziłam się ok. 1:00 i do rana trwałam w stanie ni to jawy, ni snu, pełna nieciekawych myśli.
W uroczystościach pogrzebowych uczestniczył tłum. O miejscu siedzącym podczas Mszy mogłam zapomnieć, stałam w drzwiach kościoła, bo bliżej wejść się nie dało. Na cmentarzu było tyleż smutno, co uroczyście. Płaczący proboszcz ufundował wieniec, podobnie jak i przedstawiciele innych wspólnot, z którymi Wujek był mocno związany. Dwóch panów wygłosiło mowy pożegnalne, swój list odczytał również jeden z synów Wujka...
Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Wiem jedno - pożegnaliśmy wielkiego człowieka, nie tyle wielkiego posturą, co sercem, duszą i charakterem. I ze specyficznym uśmiechem, jak to ksiądz podkreślił, i coś w tym jest... Myślę, że to jeden z tych "ukrytych" Świętych, którzy nie zostaną kanonizowani, ale już cieszą się radością oglądania Pana Boga i przebywania z Nim na wieki.
Ostatnie dni były dla mnie swoistymi rekolekcjami, co zrozumiałam właśnie teraz. Czas modlitwy, oderwania od codziennych obowiązków. przebywania z rodziną i takie mocno poczucie przynależności do rodu, który wyznaje określone wartości i nimi żyje na co dzień.
Ktoś powie, że to "tylko" Wujek, a dla mnie to osoba bardzo ważna, z którą mogłam porozmawiać o wszystkim, pożartować, zasięgnąć rady... Wujek był i będzie dla mnie wzorem oraz autorytetem. Ufam, że również Orędownikiem...
Piszę te słowa, bo szukam ukojenia. Chcę również, aby każdy, kto tę notatkę przeczyta, dowiedział się, że w pewnej wiosce na pograniczu Wielkopolski i Dolnego Śląska żył ktoś ( nie ideał, ale Człowiek z krwi i kości), który nie krzycząc i nie krzywdząc nikogo,lecz z konsekwencją kropli drążącej skałę, wpływał na innych własnym przykładem życia. mocą i łagodnością...
Ciężka będzie rzeczywistość bez Stasieńka, ale chcę wierzyć, że będzie nas wspierać z "Góry", tak, jak wspierał żyjąc z nami...
Wieczne odpoczywanie racz Mu dać, Panie!
W uroczystościach pogrzebowych uczestniczył tłum. O miejscu siedzącym podczas Mszy mogłam zapomnieć, stałam w drzwiach kościoła, bo bliżej wejść się nie dało. Na cmentarzu było tyleż smutno, co uroczyście. Płaczący proboszcz ufundował wieniec, podobnie jak i przedstawiciele innych wspólnot, z którymi Wujek był mocno związany. Dwóch panów wygłosiło mowy pożegnalne, swój list odczytał również jeden z synów Wujka...
Nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać. Wiem jedno - pożegnaliśmy wielkiego człowieka, nie tyle wielkiego posturą, co sercem, duszą i charakterem. I ze specyficznym uśmiechem, jak to ksiądz podkreślił, i coś w tym jest... Myślę, że to jeden z tych "ukrytych" Świętych, którzy nie zostaną kanonizowani, ale już cieszą się radością oglądania Pana Boga i przebywania z Nim na wieki.
Ostatnie dni były dla mnie swoistymi rekolekcjami, co zrozumiałam właśnie teraz. Czas modlitwy, oderwania od codziennych obowiązków. przebywania z rodziną i takie mocno poczucie przynależności do rodu, który wyznaje określone wartości i nimi żyje na co dzień.
Ktoś powie, że to "tylko" Wujek, a dla mnie to osoba bardzo ważna, z którą mogłam porozmawiać o wszystkim, pożartować, zasięgnąć rady... Wujek był i będzie dla mnie wzorem oraz autorytetem. Ufam, że również Orędownikiem...
Piszę te słowa, bo szukam ukojenia. Chcę również, aby każdy, kto tę notatkę przeczyta, dowiedział się, że w pewnej wiosce na pograniczu Wielkopolski i Dolnego Śląska żył ktoś ( nie ideał, ale Człowiek z krwi i kości), który nie krzycząc i nie krzywdząc nikogo,lecz z konsekwencją kropli drążącej skałę, wpływał na innych własnym przykładem życia. mocą i łagodnością...
Ciężka będzie rzeczywistość bez Stasieńka, ale chcę wierzyć, że będzie nas wspierać z "Góry", tak, jak wspierał żyjąc z nami...
Wieczne odpoczywanie racz Mu dać, Panie!
niedziela, 30 sierpnia 2015
piątek, 28 sierpnia 2015
Nie mówię "żegnaj", mówię "do widzenia"
"W krainie życia, będę widział Boga..."
Miał 58 lat, był człowiekiem głębokiej wiary. Udzielał się społecznie, był gospodarzem, radnym gminnym i parafialnym, dobrym mężem, ojcem, dziadkiem... .. Zawsze chętny do pomocy, znany i szanowany... Jego nazwisko było gwarantem uczciwości. Odszedł nieoczekiwanie, wczoraj. Serce nie wytrzymało... Pozostawił po sobie całe mnóstwo dobrych wspomnień, często zabawnych ( jak np. to, o Jego słabości do słodyczy... ), i rzesze ludzi totalnie zaskoczonych, i zasmuconych tą nagłą śmiercią... Od wczoraj pytam Mamę: "No, ale jak to będzie, tak bez Wujka??? To jakiś żart, czy co?..."
I nie potrafię znaleźć sobie miejsca...
Westchnij, proszę, nabożnie o radość wieczną dla Stanisława i za Jego Rodzinę...
***
A mi towarzyszy taka nuta .... KLIK
Miał 58 lat, był człowiekiem głębokiej wiary. Udzielał się społecznie, był gospodarzem, radnym gminnym i parafialnym, dobrym mężem, ojcem, dziadkiem... .. Zawsze chętny do pomocy, znany i szanowany... Jego nazwisko było gwarantem uczciwości. Odszedł nieoczekiwanie, wczoraj. Serce nie wytrzymało... Pozostawił po sobie całe mnóstwo dobrych wspomnień, często zabawnych ( jak np. to, o Jego słabości do słodyczy... ), i rzesze ludzi totalnie zaskoczonych, i zasmuconych tą nagłą śmiercią... Od wczoraj pytam Mamę: "No, ale jak to będzie, tak bez Wujka??? To jakiś żart, czy co?..."
I nie potrafię znaleźć sobie miejsca...
Westchnij, proszę, nabożnie o radość wieczną dla Stanisława i za Jego Rodzinę...
***
A mi towarzyszy taka nuta .... KLIK
wtorek, 25 sierpnia 2015
balonik, taki przekłuty
Czuję się jak cięciwa łuku po strzale...
Jak gumka od słoika po otworzeniu przetworów...
Jak siłacz po opuszczeniu sztangi...
Jak balonik, z którego uszło powietrze....
A to dlatego, że coś, nad czym pracowaliśmy przez kilka ostatnich tygodni, stało się już historią. Teraz uchodzą ze mnie stresy, napięcie, adrenalinka i przechodzę w "tryb czuwania".
Spotkałam się z dobrą znajomą i okazało się, że w maju zmarła jej mama. A ja o niczym nie wiedziałam i nie poszłam na pogrzeb. Nie wiem jak to możliwe, że nie dotarła do mnie informacja!. Przecież w naszej miejscowości wszyscy wiedzą wszystko i o wszystkim ze wszystkimi rozmawiają....
W domu też usłyszałam niewesołą nowinę. Tata ma problemy zdrowotne i skierowanie na operację wstawienia endoprotezy. A ma już swoje lata... Jest też inna opcja - kosztowne lekarstwo, jednak nie ma pewność czy pomoże.Poryczałam się, no. Trudno jest patrzeć na to, jak upływ czasu wpływa na najbliższych...
Jak gumka od słoika po otworzeniu przetworów...
Jak siłacz po opuszczeniu sztangi...
Jak balonik, z którego uszło powietrze....
A to dlatego, że coś, nad czym pracowaliśmy przez kilka ostatnich tygodni, stało się już historią. Teraz uchodzą ze mnie stresy, napięcie, adrenalinka i przechodzę w "tryb czuwania".
Spotkałam się z dobrą znajomą i okazało się, że w maju zmarła jej mama. A ja o niczym nie wiedziałam i nie poszłam na pogrzeb. Nie wiem jak to możliwe, że nie dotarła do mnie informacja!. Przecież w naszej miejscowości wszyscy wiedzą wszystko i o wszystkim ze wszystkimi rozmawiają....
W domu też usłyszałam niewesołą nowinę. Tata ma problemy zdrowotne i skierowanie na operację wstawienia endoprotezy. A ma już swoje lata... Jest też inna opcja - kosztowne lekarstwo, jednak nie ma pewność czy pomoże.Poryczałam się, no. Trudno jest patrzeć na to, jak upływ czasu wpływa na najbliższych...
środa, 19 sierpnia 2015
Dziecinki z mego rodu
Niunia ( 3 l. ) na spacerze, widząc martwego wróbla: - O, ptaszek się przewrócił!
***
Niunia widząc gips wujka i stukając w niego paluszkiem: - Ale masz skorupę. Tak jak ślimak.
***
Niunia, od urodzenia oswojona z motoryzacją, na widok wielkich, warczących motocykli piszczy z radości i krzyczy, że chce jechać, jej kolega równolatek rozpłakał się ze strachu.
***
Niunia widziała jak jej ciotka modeluje zwierzątka z kolorowych balonów. Pobawiła się trochę figurką, a potem oznajmiła, że teraz sama będzie skręcać baloniki. I skręcała :-)!
***
Niunia chciała kolczyki, jej mama powiedziała, że nic z tego. Operatywna dziewczynka załatwiła sprawę z wujkiem. Wujaszek zapakował do auta Niunię i jej mamę, zawiózł do kosmetyczki, a następnie poszedł tam z siostrzenicą, zafundował jej kolczyki i wrócił z zadowoloną 3-latką do auta. Mama czekała przez cały czas w samochodzie.
***
Młodzieniec ( 14 l. ) chodzi do klasy o profilu mat-fiz. Na pytanie o to, co skłoniło go do wyboru takiego profilu, z rozbrajającą szczerością odpowiada: "A bo myślałem, że jak fiz to chodzi o w-f". Tym sposobem zyskał ksywkę "Fizyk".
***
Niunia widząc gips wujka i stukając w niego paluszkiem: - Ale masz skorupę. Tak jak ślimak.
***
Niunia, od urodzenia oswojona z motoryzacją, na widok wielkich, warczących motocykli piszczy z radości i krzyczy, że chce jechać, jej kolega równolatek rozpłakał się ze strachu.
***
Niunia widziała jak jej ciotka modeluje zwierzątka z kolorowych balonów. Pobawiła się trochę figurką, a potem oznajmiła, że teraz sama będzie skręcać baloniki. I skręcała :-)!
***
Niunia chciała kolczyki, jej mama powiedziała, że nic z tego. Operatywna dziewczynka załatwiła sprawę z wujkiem. Wujaszek zapakował do auta Niunię i jej mamę, zawiózł do kosmetyczki, a następnie poszedł tam z siostrzenicą, zafundował jej kolczyki i wrócił z zadowoloną 3-latką do auta. Mama czekała przez cały czas w samochodzie.
***
Młodzieniec ( 14 l. ) chodzi do klasy o profilu mat-fiz. Na pytanie o to, co skłoniło go do wyboru takiego profilu, z rozbrajającą szczerością odpowiada: "A bo myślałem, że jak fiz to chodzi o w-f". Tym sposobem zyskał ksywkę "Fizyk".
sobota, 15 sierpnia 2015
Tajemnica kleryka vs wiejskie światło dzienne
Wędrując po drogerii, spotkałam K. - naszego parafialnego kleryka, od września IV rok. Zamieniliśmy kilka słów. Godzinę później, gdy już byłam w domu, usłyszałam, że kleryk od jakiegoś czasu nie jest już w WSD.... I mnie zamurowało! Nie dlatego, że odszedł ( w okresie formacji to naturalne ), lecz dlatego, że słowem mi nie wspomniał, że już nie studiuje "świętej teologii"..
O sprawie myślę od wczoraj... Rozeznawanie powołania i wszystko, co z tym związane, to nie są łatwe sprawy! Zarówno wstąpienie do klasztoru czy seminarium, jak i odejście stamtąd, to kwestie bardzo trudne dla młodego człowieka, jego rodziców, najbliższych i przyjaciół. A czasem decyzję o powrocie o wiele trudniej podjąć niż tą, o wstąpieniu. Bywa i tak, że o czyimś wystąpieniu decydują przełożeni. Jeśli tak się zdarza, to spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, bo od sposobu, w jaki potraktują człowieka, który ich zdaniem powinien odejść, zależy jak ten człowiek poradzi sobie potem z samym sobą, ze światem i ... Panem Bogiem. Słuchając różnych opowieści o "zakonnym światku", czasem mi się włos na głowie jeży, że w tych, którzy są Świadkami Miłości, ludzkiej miłości bywa bardzo mało... Bo jak np. określić to, że niektóre siostry mają zwyczaj mówić o tych, które wystąpiły, że UMARŁY ( w domyśle - umarły dla zakonu ).Inne mają zakaz kontaktowania się z "eks"... Są i takie siostry, które NIE POZNAJĄ dawnej współsiostry, mijając ją na ulicy... To smutne, że ktoś, z kimś się żyło przez jakiś czas, po zrzuceniu habitu zyskuje status PERSONA NON GRATA.
Ale nie zawsze to zakonnice są tymi złymi. Bywa i tak, że dziewczyna odchodzi, a potem gdzie tylko może, obsmarowuje zgromadzenie, obwinia za wszystko - za każde swoje niepowodzenie. To też nie jest fair..
Ale ok, wracam do tego "mojego" kleryka. Trzymam za niego kciuki, tak z czystej sympatii.... Gość musi mieć świadomość, że jeszcze przez jakiś czas będzie LOKALNĄ SENSACJĄ i może się spotkać z różnymi opiniami. A podłe komentarze i plotki w tym czasie bolą najbardziej, bo najczęściej to stek bzdur i niedopowiedzeń... Niektórym szczęśliwcom Pan Bóg daje w tym czasie łaskę nieprzejmowania się plotkami, to dar, który naprawdę pomaga przetrwać. Podobnie pomocne jest znalezienie sobie zajęcia. Jak się ma po odejściu dużo zajęć to jest łatwiej odnaleźć się w nowej\starej rzeczywistości. Trzy lata poza domem to dużo i niedużo. Zasmakowało się mieszkania poza domem, weszło w inny rytm życia, przebywało z innymi ludźmi... co w efekcie sprawiło, że zmienił się i człowiek kroczący drogą powołania. Takiemu ZMIENIONEMU już człowiekowi, który wraca do domu, bywa trudno. Jeśli rodzina wspiera i się nie odwraca - JEST PIĘKNIE. Jeśli rodzina nie chce pomóc, bo się WSTYDZI - jest DRAMAT.
Wiem jak to jest. Przekonałam się osobiście. Byłam i wróciłam... Najważniejsze, by zaczynając nowe życie - nie zgubić Pana Boga!
Mam nadzieję, że K. sobie poradzi, a jego rodzice przestaną się wstydzić... Są teraz synowi szczególnie potrzebni. A ludzie... gadali, gadają i gadać będą!
O sprawie myślę od wczoraj... Rozeznawanie powołania i wszystko, co z tym związane, to nie są łatwe sprawy! Zarówno wstąpienie do klasztoru czy seminarium, jak i odejście stamtąd, to kwestie bardzo trudne dla młodego człowieka, jego rodziców, najbliższych i przyjaciół. A czasem decyzję o powrocie o wiele trudniej podjąć niż tą, o wstąpieniu. Bywa i tak, że o czyimś wystąpieniu decydują przełożeni. Jeśli tak się zdarza, to spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, bo od sposobu, w jaki potraktują człowieka, który ich zdaniem powinien odejść, zależy jak ten człowiek poradzi sobie potem z samym sobą, ze światem i ... Panem Bogiem. Słuchając różnych opowieści o "zakonnym światku", czasem mi się włos na głowie jeży, że w tych, którzy są Świadkami Miłości, ludzkiej miłości bywa bardzo mało... Bo jak np. określić to, że niektóre siostry mają zwyczaj mówić o tych, które wystąpiły, że UMARŁY ( w domyśle - umarły dla zakonu ).Inne mają zakaz kontaktowania się z "eks"... Są i takie siostry, które NIE POZNAJĄ dawnej współsiostry, mijając ją na ulicy... To smutne, że ktoś, z kimś się żyło przez jakiś czas, po zrzuceniu habitu zyskuje status PERSONA NON GRATA.
Ale nie zawsze to zakonnice są tymi złymi. Bywa i tak, że dziewczyna odchodzi, a potem gdzie tylko może, obsmarowuje zgromadzenie, obwinia za wszystko - za każde swoje niepowodzenie. To też nie jest fair..
Ale ok, wracam do tego "mojego" kleryka. Trzymam za niego kciuki, tak z czystej sympatii.... Gość musi mieć świadomość, że jeszcze przez jakiś czas będzie LOKALNĄ SENSACJĄ i może się spotkać z różnymi opiniami. A podłe komentarze i plotki w tym czasie bolą najbardziej, bo najczęściej to stek bzdur i niedopowiedzeń... Niektórym szczęśliwcom Pan Bóg daje w tym czasie łaskę nieprzejmowania się plotkami, to dar, który naprawdę pomaga przetrwać. Podobnie pomocne jest znalezienie sobie zajęcia. Jak się ma po odejściu dużo zajęć to jest łatwiej odnaleźć się w nowej\starej rzeczywistości. Trzy lata poza domem to dużo i niedużo. Zasmakowało się mieszkania poza domem, weszło w inny rytm życia, przebywało z innymi ludźmi... co w efekcie sprawiło, że zmienił się i człowiek kroczący drogą powołania. Takiemu ZMIENIONEMU już człowiekowi, który wraca do domu, bywa trudno. Jeśli rodzina wspiera i się nie odwraca - JEST PIĘKNIE. Jeśli rodzina nie chce pomóc, bo się WSTYDZI - jest DRAMAT.
Wiem jak to jest. Przekonałam się osobiście. Byłam i wróciłam... Najważniejsze, by zaczynając nowe życie - nie zgubić Pana Boga!
Mam nadzieję, że K. sobie poradzi, a jego rodzice przestaną się wstydzić... Są teraz synowi szczególnie potrzebni. A ludzie... gadali, gadają i gadać będą!
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
60-letnia matka
Wyczytałam właśnie, że pewna polska aktorka, mając lat 60, urodziła bliźniaki i jest w trudnej sytuacji materialnej. O pomoc dla niej apeluje m.in. Olgierd Łukaszewicz. To ja teraz syknę złośliwym jadem i stwierdzę, że skoro chciała dzieci to niech się teraz o nie martwi, tak jak martwią się o potomstwo wszyscy inni rodzice. Wiek tej pani nie jest dla mnie "okolicznością łagodzącą" ani tym bardziej wywołującą współczucie. Sześć dych na karku - to nie czas na dzieci tylko na wnuki... Nie wiem jakie były powody, dla których zdecydowała się na późną ciążę, mogę jedynie przypuszczać, że chciała zrealizować swoje marzenie o macierzyństwie. Niech jej będzie, co mi tam. Jej wybór. Po przemyśleniu, godzę się z tym, choć nie przestają się pod nosem uśmiechać. Nie umiem jednak zrozumieć tego proszenia o pomoc, które świadczy o jakiejś niekonsekwencji, o jakimiś... nieprzemyśleniu planu na życie. Bo jeśli świadomie decydują się na dziecko, to muszę liczyć się z tym, że trzeba je urodzić, wychować i utrzymać, zapewnić byt... A tu...dlaczego mamy tej pani pomagać? Tego nie rozumiem, no! I co mają powiedzieć inne matki, które nie mają znanych orędowników i ich problemami nie żyją polskie media?
niedziela, 9 sierpnia 2015
Niedzielna suma, zaskoczeń pełna...
Dzisiejsza Msza dała mi wiele do myślenia...
1. kilkuminutowe spóźnienie, bo xX wyprowadził z zakrystii zapłakanego ministranta z rozbitym nosem i z jakiegoś powody się strasznie zirytował,
2. po przeczytaniu intencji mszalnych na nadchodzący tydzień, xX niedbale zamknął zeszyt i rzucił go na ołtarz,
3. po zakończonej Mszy św. xX oznajmił, że o całym incydencie porozmawia z arcybiskupem...
Jaki incydent miał na myśli? Chciałabym to wiedzieć. W sumie... patrzył na podłogę więc może chodzi o to, że nikt z zebranych nie poszedł wytrzeć krwi poszkodowanego chłopca, która nakapała?... A może przyczyną krwotoku jednego ministranta była bójka z drugim? Nie wiem, co się wydarzyło w tej zakrystii, ale skutecznie przypomniało mi o tym, dlaczego chętniej chodzę na Mszę do sąsiedniej parafii niż do własnej...
Ale parafianie też się ładnie popisali... Ksiądz udzielił komunii w nawie głównej, chciał podejść do nawy bocznej, ale zobaczył, że nikogo tam nie ma więc schował kielich, a gdy już zamknął tabernakulum, odwrócił się i zobaczył, że jednak "boża trzódka" siedząca na chórze postanowiła przystąpić do Stołu Pańskiego i zeszła z wyżyn z OPÓŹNIENIEM. I to mnie strasznie zasmuciło i poirytowało, bo to nie jest normalne, żeby będąc na Eucharystii SPÓŹNIĆ SIĘ na komunię! To jest lekceważenie sakramentu i czysta kpina! Czym oni tam na tym chórze są tak zajęcie, że nie widzą, że trwa komunia? Jak przeżywają Eucharystię, skoro po prostu PRZEGAPIAJĄ najważniejszy moment? Czy oni myślą, że robią X łaskę, idąc do ołtarza? Nie ogarniam....
1. kilkuminutowe spóźnienie, bo xX wyprowadził z zakrystii zapłakanego ministranta z rozbitym nosem i z jakiegoś powody się strasznie zirytował,
2. po przeczytaniu intencji mszalnych na nadchodzący tydzień, xX niedbale zamknął zeszyt i rzucił go na ołtarz,
3. po zakończonej Mszy św. xX oznajmił, że o całym incydencie porozmawia z arcybiskupem...
Jaki incydent miał na myśli? Chciałabym to wiedzieć. W sumie... patrzył na podłogę więc może chodzi o to, że nikt z zebranych nie poszedł wytrzeć krwi poszkodowanego chłopca, która nakapała?... A może przyczyną krwotoku jednego ministranta była bójka z drugim? Nie wiem, co się wydarzyło w tej zakrystii, ale skutecznie przypomniało mi o tym, dlaczego chętniej chodzę na Mszę do sąsiedniej parafii niż do własnej...
Ale parafianie też się ładnie popisali... Ksiądz udzielił komunii w nawie głównej, chciał podejść do nawy bocznej, ale zobaczył, że nikogo tam nie ma więc schował kielich, a gdy już zamknął tabernakulum, odwrócił się i zobaczył, że jednak "boża trzódka" siedząca na chórze postanowiła przystąpić do Stołu Pańskiego i zeszła z wyżyn z OPÓŹNIENIEM. I to mnie strasznie zasmuciło i poirytowało, bo to nie jest normalne, żeby będąc na Eucharystii SPÓŹNIĆ SIĘ na komunię! To jest lekceważenie sakramentu i czysta kpina! Czym oni tam na tym chórze są tak zajęcie, że nie widzą, że trwa komunia? Jak przeżywają Eucharystię, skoro po prostu PRZEGAPIAJĄ najważniejszy moment? Czy oni myślą, że robią X łaskę, idąc do ołtarza? Nie ogarniam....
środa, 5 sierpnia 2015
fryzjerska niedoróba
Byłam dziś u fryzjerki. Pani podcięła mi końcówki, pocieniowała włosy i zajęła się grzywką, kiedy nagle... nożyczki pękły i jedno ostrze z brzękiem upadło na podłogę. Tym samym moja wizyta dobiegła końca, bo drugiej pary nożyczek pani nie miała.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Babka swatka
Jestem w domu sama. Dzwoni telefon, odbieram, a tam... przyczajony tygrys, ukryty smok - babka swatka - i mówi, że chłopak, z którym ostatnio była w moim domu, chce do mnie zadzwonić i pyta czy może dać mu mój nr telefonu. Z trudem powstrzymując się od rzucenia słuchawką, odmawiam. Wściekam się. Głupkowato się uśmiechem. Odczuwam bezsilność, żal, irytację i całą masę innych emocji... przecież mam kogoś od ponad roku, dlaczego to tak trudno zrozumieć tej cholernej babie???
NIE JESTEM ZWIERZĘCIEM W ZOO
NIE JESTEM TOWAREM NA SPRZEDAŻ
NIE JESTEM UBEZWŁASNOWOLNIONA
MAM SWOJĄ GODNOŚĆ
MAM SWOJE UCZUCIA
MAM PRAWO WYBORU
IM BARDZIEJ KTOŚ USIŁUJE MNIE DO CZEGOŚ ZMUSIĆ ALBO WTRĄCA SIĘ W MOJE SPRAWY, TYM BARDZIEJ ROBIĘ SWOJE, NAWET JEŚLI TO TEN KTOŚ MA RACJĘ,A NIE JA!
Pojawiło się dziś dawne, ale dobrze znane uczucie niezgody na to, co mnie otacza i chęć, wielka i przemożna chęć znalezienie się gdzie indziej...
NIE JESTEM ZWIERZĘCIEM W ZOO
NIE JESTEM TOWAREM NA SPRZEDAŻ
NIE JESTEM UBEZWŁASNOWOLNIONA
MAM SWOJĄ GODNOŚĆ
MAM SWOJE UCZUCIA
MAM PRAWO WYBORU
IM BARDZIEJ KTOŚ USIŁUJE MNIE DO CZEGOŚ ZMUSIĆ ALBO WTRĄCA SIĘ W MOJE SPRAWY, TYM BARDZIEJ ROBIĘ SWOJE, NAWET JEŚLI TO TEN KTOŚ MA RACJĘ,A NIE JA!
Pojawiło się dziś dawne, ale dobrze znane uczucie niezgody na to, co mnie otacza i chęć, wielka i przemożna chęć znalezienie się gdzie indziej...
BUT(nie)
Chadzam w jednym buciku, niczym Kopciuszek, bynajmniej nie za sprawą wróżki, która da mi męża księcia.. Mej niedoli winny jest okrutny los - w jednym z moich ulubionych butów odpadła podeszła! I to tak, że już żadna siła jej nie doklei. Odpadła definitywnie i złośliwie! Jestem poirytowana, bo bez czarnego obuwia ciężko się obejść. Zamówiłam więc coś nowego przez internet, za "jedyne" 200 zł. Ktoś mi powie: - Czemu takie drogie? To odpowiem - bo ciężko jest znaleźć buty, które by pomieściły moja delikatną, subtelną, kobiecą nóżkę nr 45 :-). Jak szukam to widzę, że takich butów albo nie ma, albo są, ale brzydkie. Od kilku zaopatruję się w pewnym sklepie, u samego producenta dużego damskiego obuwia, i wszystko jest ok, ale cena... No, duża jak na moje możliwości. Pocieszam się myślą, że dobre buty to inwestycja na lata. Te, które mi się popsuły, miałam bardzo długo, i tak dłużej niż się spodziewałam :-)
Na koniec - pytanie: macie jakieś pomysły, jak można rozciągnąć buta, który ciśnie :-) ?
Na koniec - pytanie: macie jakieś pomysły, jak można rozciągnąć buta, który ciśnie :-) ?
sobota, 1 sierpnia 2015
Lumpeks i miłość
Byłam w lumpeksie i się obłowiłam! Kupiłam dwie spódnice, kilka bluzek i "czerwone korale, czerwone niczym wino... " - zawsze takie chciałam mieć :-)
Wywołałam też trochę wakacyjnych zdjęć, m.in. fotki ze zjazdu klasy mojej Mamy. Ciekawa sprawa, w tym roku cała klasa obchodzi 70. urodziny i za sprawą pewnej przedsiębiorczej kobiety, spotkała się po latach w rodzinnej miejscowości. Najpierw była Msza św. w ich intencji, a potem wspólne świętowanie w sali przyjęć. Miła atmosfera, moc wspomnień i wielkie emocje - cieszę się, że mogłam być tego świadkiem :-)
A teraz siedzę nad preambułą. Pewna radna z wiejskiej gminy mnie o pomoc poprosiła, no to piszę... W międzyczasie oglądając miły, wzruszający film MIŁOŚĆ PRZYCHODZI POWOLI
Potrzeba mi teraz pozytywnych rzeczy jak najwięcej....
Wywołałam też trochę wakacyjnych zdjęć, m.in. fotki ze zjazdu klasy mojej Mamy. Ciekawa sprawa, w tym roku cała klasa obchodzi 70. urodziny i za sprawą pewnej przedsiębiorczej kobiety, spotkała się po latach w rodzinnej miejscowości. Najpierw była Msza św. w ich intencji, a potem wspólne świętowanie w sali przyjęć. Miła atmosfera, moc wspomnień i wielkie emocje - cieszę się, że mogłam być tego świadkiem :-)
A teraz siedzę nad preambułą. Pewna radna z wiejskiej gminy mnie o pomoc poprosiła, no to piszę... W międzyczasie oglądając miły, wzruszający film MIŁOŚĆ PRZYCHODZI POWOLI
Potrzeba mi teraz pozytywnych rzeczy jak najwięcej....
czwartek, 30 lipca 2015
Znak?
Koleżanka z pracy zapytała:
- Słyszałaś o takiej modlitwie, że codziennie odmawia się trzy części różańca i to podobno...
- Nowenna Pompejańska! Pewnie, że słyszałam! - przerwałam jej w pół zdania, totalnie zaskoczona, bo ostatnio wszędzie natrafiam na wzmianki o "pompejance".
Od słowa do słowa okazało się, że ... mąż tej kobiety w lutym był u lekarza i odebrał wyniki, na podstawie których doktor orzekł białaczkę. Mężczyzna, mąż, ojciec, dziadek, czyli głowa rodziny najogólniej mówiąc, nie chciał martwić najbliższych i się nie przyznał do kiepskiego stanu zdrowia. Zaczął modlić się Nowenną Pompejańską i gdy ponownie znalazł się u lekarza, okazało się, że jest zupełnie zdrowy. Bogu dzięki!
Od nagłej i niespodziewanej ...
Jestem kłębkiem nerwów ostatnio, choć jak tak pomyślę to widzę, że zupełnie niepotrzebnie. Bo czy moje "wariacje" coś zmienią? A, no...NIE.
Na początku tygodnia odbył się pogrzeb mojej sąsiadki. Poszłam. Pani M. umarła tak jak żyła - przy pracy, w ciszy, w obecności wnuka. Nie znałam Jej zbyt dobrze, właściwie to nawet nie wiem czy lubiłam, ale to był taki wzór gospodyni, która dbała o wszystko - ogród zadbany, podwórko uporządkowane, co niedzielę Msza św., uczestnictwo w nabożeństwach np. majowych, mieszkająca razem i uczciwa rodzina ( niedawno obchodziła wraz z mężem 50-tą rocznicę ślubu ), zero plotek i wtrącania się w nieswoje sprawy. Czy była szczęśliwa? Nie wiem, nie mnie to oceniać, ale mam nadzieję, że teraz doświadcza Radości Wiekuistej.
Siedząc w kościele i patrząc na trumnę pomyślałam, że ja się tak "pałuję", martwię i przeżywam, a finał i tak będzie jeden dla wszystkich więc... trzeba się wziąć w garść, bo życie "choć piękne, tak kruche jest".
wtorek, 28 lipca 2015
Ora et Labora
CV poszło w ruch... Musiało...Spędzam długie godziny przed komputerem i ślę, ślę, ślę... I się martwię, że jeśli nic....to oszaleję.
Zastanawiam się nad podjęciem modlitwy - Nowenny Pompejańskiej. Nie wiem czy dałabym radę. Myślę nad potencjalną intencją i na ten moment mam do wybory trzy... Ciężka zagwozdka, bo wszystkie nader aktualne, pilne...
Mam nieład na biurku.
Marzy mi się własna agroturystyka. Mam już wizję, teraz wystarczy "tylko" zdobyć fundusz :-) ...
Zastanawiam się nad podjęciem modlitwy - Nowenny Pompejańskiej. Nie wiem czy dałabym radę. Myślę nad potencjalną intencją i na ten moment mam do wybory trzy... Ciężka zagwozdka, bo wszystkie nader aktualne, pilne...
Mam nieład na biurku.
Marzy mi się własna agroturystyka. Mam już wizję, teraz wystarczy "tylko" zdobyć fundusz :-) ...
niedziela, 26 lipca 2015
Senne ciasto
Spałam. Śniło mi się jakieś przyjęcie i kawałek ciasta - kremowy, z cieniutkim spodem i delikatną posypką. Wyglądał smakowicie, pachniał jak marzenie, otworzyłam usta, aby tego ciacha skosztować i ... obudziłam się, stwierdzając, że w ustach mam poduszkę. Poduszkę wygodną, ale niezbyt smaczną :-)
czwartek, 23 lipca 2015
środa, 22 lipca 2015
wakacyjnie
Gorąco. Upalnie. Mam opuchnięte nogi w kostkach, a lekarz skierował mnie do ortopedy, do którego dostanę się najwcześniej w styczniu 2017r., bo tak rejestrują.
Złakniona wartościowej lektury, zaprenumerowałam miesięcznik rodzin katolickich "Nasza Arka". Gazetka trafiła do mnie przypadkiem, gdy wraz z Panią Ag. odwiedziłam opactwo Benedyktynów w Lubiniu ( Wielkopolska ). Wzięłam, przeczytałam, spodobało mi się i na próbę zamówiłam. Listonosz wrzucił najnowszy numer do skrzynki, a w nim teksty o Lubelszczyźnie i Maryi - Pani Krasnobrodzkiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności Pani Ag. od jakiegoś już czasu namawia mnie na zwiedzanie tamtych okolic, gdy do niej pojadę. Przypadek? Nie sądzę :-) W planach mam też podróż do Ełku, mam nadzieję, że dostanę urlop.
Szukam innej pracy. Staram się nie martwić dniem jutrzejszym, ale nie mogę pozostać bierną obserwatorką własnego życia.
Nie lubię być pogryziona przez komary i muszki.
Rodzinne dzieci, które składają mi wizyty zabawiam zwierzątkami skręcanymi z kolorowych balonów. Cieszą się, dopóki im się nie znudzi. Poza tym, w zanadrzu mam zawsze papier i kredki...
Złakniona wartościowej lektury, zaprenumerowałam miesięcznik rodzin katolickich "Nasza Arka". Gazetka trafiła do mnie przypadkiem, gdy wraz z Panią Ag. odwiedziłam opactwo Benedyktynów w Lubiniu ( Wielkopolska ). Wzięłam, przeczytałam, spodobało mi się i na próbę zamówiłam. Listonosz wrzucił najnowszy numer do skrzynki, a w nim teksty o Lubelszczyźnie i Maryi - Pani Krasnobrodzkiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności Pani Ag. od jakiegoś już czasu namawia mnie na zwiedzanie tamtych okolic, gdy do niej pojadę. Przypadek? Nie sądzę :-) W planach mam też podróż do Ełku, mam nadzieję, że dostanę urlop.
Szukam innej pracy. Staram się nie martwić dniem jutrzejszym, ale nie mogę pozostać bierną obserwatorką własnego życia.
Nie lubię być pogryziona przez komary i muszki.
Rodzinne dzieci, które składają mi wizyty zabawiam zwierzątkami skręcanymi z kolorowych balonów. Cieszą się, dopóki im się nie znudzi. Poza tym, w zanadrzu mam zawsze papier i kredki...
środa, 8 kwietnia 2015
5:0 - swatania ciąg dalszy
Po miesiącach zawiechy wracam na "stare śmieci", bo... Chyba wszyscy znacie historię o pewnej babie, która mnie chciała wyswatać czterokrotnie, składając mojej mamie wizyty z rożnymi delikwentami w odstępach czasowych średnio co pól roku. Wczoraj wróciłam do domu i kogo zobaczyłam? Babkę - swatkę, która tym razem przyjechała ze swoim WNUKIEM. Zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoju. Za jakieś pól godziny Babka - swatka wyszła niby to do łazienki, ale docelowo przyszła do mnie, aby mi radośnie oznajmić, że przyjechali do mnie i jej WNUK chciałby ze mną porozmawiać. A to taki fajny, grzeczny chłopak i POBOŻNY. Odpowiedziałam jej krótko, że już mam chłopaka. Nie dosłyszała... albo się nie spodziewała takie odpowiedzi. Powtórzyła więc pytanie, a ja swoją odpowiedź. Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ale nie starałam się wcale, aby ją podtrzymać. W sumie nie wiedziałam czy bardziej jestem poirytowana, czy chce mi się śmiać z całej tej sytuacji... I do dzisiaj nie wiem....
środa, 28 stycznia 2015
skrecona
Znowu "To" mam... Budze się rano i wszystko jest ok do momentu, gdy przypominam sobie, że muszę iść do pracy. Skręca mnie na samą myśl o. tym! Przeraża mnie perspektywa spędzenia kolejnego dnia..... no tu się powstrzymam od opisania, co myślę o tym czy tamtym...
wtorek, 27 stycznia 2015
zazdrośnie
Zazdrosnica się we mnie budzi. I nie chodzi o faceta lecz o cudze sukcesy i szacunek innych. Taka jestem, taka właśnie i głupio mi z tym. Dobrze, ze jeszcze jakoś nad tym panuje i staram z pokorą przymowac fakt, że jeszcze dużo pracy przede mną jeśli chcę zmienić swoje zycie na lepsze...
o postanowieniu - podsumowanie
Na początku miesiąca pisałam o postanowieniach KLIK
Dziś pora na podsumowanie... Uczciwie się przyznam, że jestem zdruzgotana moją kondycją finansową, ale to, co mam - mam na własne życzenie. Pora rozprawić się z kosztownym oraz cuchnącym nałogiem i zainwestować w "cudowne" tabletki, które wspomogą moją słabą silną wolę i przyczynią się do porzucenia palenia. Drugim "pożeraczem" mojej gotówki jest auto, to żadna nowość. Zawsze wyrażałam opinię, że samochód to skarbonka, z tym, że mój do tej pory nie sprawiał większych problemów, ale w końcu przyszła kryska na Matyska i jest klops. Znawcy mechanizacji doradzają mi rozglądanie się za innym pojazdem. I chyba w końcu naprawdę i na poważnie muszę zacząć myśleć jak pozyskać kasę na nowy samochód. I zaczynam być z lekka sfrustrowana, bo to oznacza, że jednak jeszcze trochę muszę zostać w obecnej pracy, a razem z panem Zet. mieliśmy pewne plany...
Muszę nauczyć się mądrze inwestować pieniądze, bardziej rozważnie i zgodnie z planem finansowym, który zamierzam co miesiąc "popełniać".
Dziś pora na podsumowanie... Uczciwie się przyznam, że jestem zdruzgotana moją kondycją finansową, ale to, co mam - mam na własne życzenie. Pora rozprawić się z kosztownym oraz cuchnącym nałogiem i zainwestować w "cudowne" tabletki, które wspomogą moją słabą silną wolę i przyczynią się do porzucenia palenia. Drugim "pożeraczem" mojej gotówki jest auto, to żadna nowość. Zawsze wyrażałam opinię, że samochód to skarbonka, z tym, że mój do tej pory nie sprawiał większych problemów, ale w końcu przyszła kryska na Matyska i jest klops. Znawcy mechanizacji doradzają mi rozglądanie się za innym pojazdem. I chyba w końcu naprawdę i na poważnie muszę zacząć myśleć jak pozyskać kasę na nowy samochód. I zaczynam być z lekka sfrustrowana, bo to oznacza, że jednak jeszcze trochę muszę zostać w obecnej pracy, a razem z panem Zet. mieliśmy pewne plany...
Muszę nauczyć się mądrze inwestować pieniądze, bardziej rozważnie i zgodnie z planem finansowym, który zamierzam co miesiąc "popełniać".
niedziela, 25 stycznia 2015
RIP
Byłam na pogrzebie Męża koleżanki z pracy. Chorował kilka miesięcy, zmagał się z nowotworem mózgu. Wspieraliśmy tę rodzinę ( jako współpracownicy i przyjaciele ) ze wszystkich sił i na wszelkie możliwe, dostępne nam sposoby. W uroczystościach żałobnych wzięła udział kadra wszystkich działów naszej firmy z wyjątkiem jednego... Nie przyszedł nikt z działu Wdowy... To normalne?...
poniedziałek, 19 stycznia 2015
rodzinna wizja
Przez kilka ostatnich lat nieustannie rodzina mi truła, że mam sobie znaleźć chłopaka. Każda rodzinna impreza była koszmarem, bo zawsze znalazł się ktoś, kto nie szczędził żarcików pod moim adresem. Od paru miesięcy jestem w związku, niełatwym ( ze względu na odległość; że już o naszych charakterkach nie wspomnę ), ale udanym. Ciężko mi jednak wyrokować, co z tego wyniknie, a moja rodzina snuje już wizje mojego zamążpójścia i - dziś po raz pierwszy to hasło padło - zaczyna oczekiwać mojego POTOMKA! O, Matko Boska! Przeraża mnie to i irytuje! Nie mam nic przeciwko zakładaniu rodziny, ale wychodzę z założenia, że to jest sprawa między NIM a NIĄ, a nie między NIĄ a jej RODZINĄ ( w wariancie: NIM a jego RODZINĄ ).
Uważam, że wszystko ma swój czas i jeśli pan Zet. zechce mi się oświadczyć to ma to zrobić na skutek własnego wyboru, a nie pod wypływem jakichkolwiek nacisków. Amen!
piątek, 16 stycznia 2015
wybuch
Hitem w pracy był wybuch buteleczki z tuszem podczas uzupełniania pieczątki. Wzięłam tusz, leciał opornie, trochę przycisnęłam i nagle wszystko wokół stało się czerwone...Pół mojej twarzy,ręce, bluzka, laptop, stół, ściana... Wyglądało to tak jakby zarzynano świnię :P
środa, 14 stycznia 2015
wtorek, 6 stycznia 2015
Modlitwa...
Panie Boże,
Ty mnie strzeż, prowadź i chroń.
Pomóż mi być dobrym człowiekiem,
strzeż mnie przed niebezpieczeństwami
tego świata i niebezpiecznymi ludźmi.
Daj mi miłość czystą, prawdziwą i dobrą…
Daj możliwość odkrywania i realizowania
talentów i pasji. .
Daj wiarę, miłość i nadzieję.
Daj przyjaciół na dobre i złe…
Bo z Tobą, Panie,
potrafię życia sens odnaleźć…
sobota, 3 stycznia 2015
Postanowienie nr 1 - styczeń
Postanowiłam zrezygnować z noworocznych postanowień w tradycyjnej postaci i wyznaczyć sobie jeden cel na miesiąc... Niniejszym ogłaszam, że w moim świecie STYCZEŃ 2015 to czas OSZCZĘDZANIA :-)
Przypatrzę się dokładnie moim finansom, dotychczasowym wydatkom, kosztom związanym z eksploatacją auta etc. Zrezygnuję z dupereli i zbędnych zakupów. Spróbuję odłożyć parę groszy.
Przypatrzę się dokładnie moim finansom, dotychczasowym wydatkom, kosztom związanym z eksploatacją auta etc. Zrezygnuję z dupereli i zbędnych zakupów. Spróbuję odłożyć parę groszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)