środa, 22 lipca 2015

wakacyjnie

Gorąco. Upalnie. Mam opuchnięte nogi w kostkach, a lekarz skierował mnie do ortopedy, do którego dostanę się najwcześniej w styczniu 2017r., bo tak rejestrują.
Złakniona wartościowej lektury, zaprenumerowałam miesięcznik rodzin katolickich "Nasza Arka". Gazetka trafiła do mnie przypadkiem, gdy wraz z Panią Ag. odwiedziłam opactwo Benedyktynów w Lubiniu ( Wielkopolska ). Wzięłam, przeczytałam, spodobało mi się i na próbę zamówiłam. Listonosz wrzucił najnowszy numer do skrzynki, a w nim teksty o Lubelszczyźnie i Maryi - Pani Krasnobrodzkiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności Pani Ag. od jakiegoś już czasu namawia mnie na zwiedzanie tamtych okolic, gdy do niej pojadę. Przypadek? Nie sądzę :-)  W planach mam też podróż do Ełku, mam nadzieję, że dostanę urlop.
Szukam innej pracy. Staram się nie martwić dniem jutrzejszym, ale nie mogę pozostać bierną obserwatorką własnego życia.
Nie lubię być pogryziona przez komary i muszki.
Rodzinne dzieci, które składają mi wizyty zabawiam zwierzątkami skręcanymi z kolorowych balonów. Cieszą się, dopóki im się nie znudzi. Poza tym, w zanadrzu mam zawsze papier i kredki...

1 komentarz: