czwartek, 27 marca 2014

stan obecny

Od dziś łykam antybiotyk. Przepisał mi go mój lekarz rodzinny. Czekałam na gościa 1,5 godziny i było to strasznie irytujące. Piję syrop, zagryzam tabletkami do ssania. W sobotę wyjeżdżam do Częstochowy. Dziękuję, że podzieliliście się ze mną intencjami... Będę o Was pamiętać, a Was proszę o modlitwę, aby spokojnie i bezpiecznie dojechała do celu i stamtąd wróciła. Dziękuję...
Zastanawiam się nad swoją własną intencją i ... mam problem ... ale bardzo chcę stanąć na Jasnej Górze, tęsknię za tym miejscem.  W niedzielę, oczywiście, Eucharystia w Karmelu. 
Mam od wczoraj urlop, nawet dobrze wyszło z tym moim chorowaniem, przynajmniej nie muszę brać zwolnienia lekarskiego.... Dużo myślę, o sobie i o życiu, dochodzę do wniosków, stwierdzam fakty, wymyślam, co by zmienić... Wypijam hektolitry herbaty, soków i melisy, kawy trochę mniej, ale jednak. I oglądam seriale, teraz drugi odcinek "Gry o tron", jeszcze nie jestem zafascynowana, ale zapowiada się ciekawie. 







poniedziałek, 24 marca 2014

nieoczekiwanie

Wczoraj nieoczekiwane spotkanie z panem A-em, pizza i kino. W planach wyjazd do "Big City" :).
W najbliższy weekend wyprawa do Częstochowy.  Włącza mi się tryb "PODRÓŻNIK", pora mysleć o planowaniu trasy, pakowaniu, przygotowaniu samochodu itd. Chętnie zabiorę Wasze intencje więc jeśli ktoś czuje potrzebę, zapraszam do kontaktu przez formularz...
A dziś... deszcz! Ale lubię taką pogodę wiec nastrój dobry :). Mam ochotę na brzoskwinie ze słoika, pora udać się do spiżarni :)...


niedziela, 23 marca 2014

łatwizna

Łatwizna w tym sensie, że zamiast pisać długaśny post o minionym tygodniu, użyję kilku obrazków..

W sobotę ( ale nie wczorajszą, tylko wcześniejszą... ) czułam się tak:

 
W niedzielę pizza i pogaduchy o życiu obecnym i przeszłym....

PONIEDZIAŁEK
Lekka desperacja i ból istnienia ...
Piosenka, jedna z tych, co sercu nasjblizsze KLIK 


WTOREK 

 

ŚRODA - CZWARTEK - PIĄTEK..... 
Nie żebym lubila hip hop, ale jakoś tak trafiłam na te piosenkę KLIK 

PIĄTEK 
Rozmowa ze znajomą, krotki spacer i droga krzyżowa, na którą wybrałam się mimo zmęczenia. 
I dobrze, ze poszłam. Pomogło... 

SOBOTA.... 
autorefleksyjna, pełna skrajnych emocji i pracy fizycznej; sprzeczka z Mamą...


I piosenka, piękna, bardzo ją lubię KLIK 

NIEDZIELA...
dobry dzień, spokojny, poranna kawa i lektura. 

środa, 19 marca 2014

foch forever z przytupem

Jestem troche skołowana... Pewna znajomośc przybiera totalnie nieoczekiwany kształt i sama nie wiem, co o tym myślec. Długo gadaliśmy( jak zawsze ), potem przez pół nocy porady sercowe i jestem wściekła. Chyba to jest adekwatne słowo. I bezradna. Ale i zaskoczona samą sobą. I tak sobie myśle, że już chyba dłużej nie zdzierże. Albo wygarną wszystko, albo zamilknę i dalej będę się frustrować. Nie boję się powiedzieć prawdy, boję się, jak to wpłynie na relację. Z tą osobą żyć mi trudno, ale nie wiem, czy umiałabym bez niej.... Kuuuuu.........., no, kuuuuuuuuuu......
Potrzebuję rozmowy z kimś, kto mnie przywoła do porządku, ale z tym może być trudno, bo jedyna osoba, która w tym momencie mogłaby mi pomóc.... zna mnie od lat, ale nie chcialabym z nim o tym gadać, bo uzna, że jestem totalną idiotką. Błędne koło.
Widzę jedno rozwiązanie, rozum podpowiada, że jest właściwe choć, OCZYWIŚCIE, najtrudniejsze ze wszystkich możliwych Tylko...czy ma sens?
Być może na ten mój pseudofilozoficzny bełkot ma wpływ nieprzespana noc i ilość wypitego alkoholu... ale nie, nie dołuję się, ja jestem po prostu wkurzona, na siebie, na niego, na nich - logika kobieca - OMG!
WNIOSEK
d*** jestem, a nie przyjaciółka.... na prośbę wysłuchałam i doradziłam tak, jak chyba każdy doradziłby na moim miejscu ( BO PO LUDZKU I MORALNIE należałoby rozwiązać problem właśnie tak.... ), ale w głębi serca totalnie co innego czuję! I źle mi z tą rozbieżnością.... A prawdy powiedzieć nie mogę....

wtorek, 18 marca 2014

"szczelilo" :D

Nooo, Drogie Panie, Panny i Dziewczęta, wielkie dzięki za wczorajszą akcję :D !!!! Jesteście przekochane, przecudowne i zdolne do poświęceń :* !
Witam Was gorąco u progu kolejnej "dwudziestki" mojej blogowej przygody, a więc w momencie szczególnym i przełomowym :) ! Jestem zaszczycona, że ten blog odwiedzają tak zacne osobistości, komentują, dyskutują, wyrażają opinie, wspierają moje różne dziwne pomysły ( jak np. wczorajszy ) i po prostu SĄ :* ! Są nie tylko wirtualnie, ale i w "realu"! Wszystkiego najlepszego Wam życzę i pozdrawiam najserdeczniej! :)

poniedziałek, 17 marca 2014

pomóż dobić ! :*

Kto pomoże dobić jak najprędzej 20. tysięcy odsłon bloga :) ? Niby mała rzecz, a ile radości by mi sprawiła :D ...

różańcowa alergia

Mam alergię na słońce! Jest słońce i wiosna - humor mi nie dopisuje. Wiatr wieje, pochmurno jest - Marta w dobrym nastroju. Chyba coś ze mną nie tak... :)
Pani B. dostała ode mnie różaniec. Spotkałyśmy się na pogaduchy po długim niewidzeniu, coś tam chowałam do torebki, zobaczyłam swój różaniec i nagle usłyszałam samą siebie jak pytam, czy moja towarzyszka ma różaniec. "Nie?... No to masz, nie myśl sobie, że jestem nawiedzona albo chcę Cię tutaj nawracać, ale masz, może się czasem przydać jak nadziei braknie lub gdy przyjdą ciężkie chwile." Sama jestem zaskoczona swoim gestem, co ja piszę - już samo pytanie mnie zaskoczyło! - bo choć znamy się od kilkunastu lat to jakoś nigdy nie gadałyśmy o wierze... Ale przyjęła, zero głupich komentarzy czy dziwnego reagowania, a nawet powiedziała, że od jakiegoś czasu myślała, by kupić, bo jej się rozerwał.... No, niech jej służy :)...
A kto chętny na imprezę upamiętniającą TRZYDZIESTE urodziny Martuhy ? :D :D :D

czwartek, 13 marca 2014

na ostro - Martuha "rzuca miesem"

Z serii: "Dialogi Martuhy"
M.: - W ogóle to postanowiłam tak ładniej i bardziej elegancko sie wypowiadac...
X: - Tak? A czemu tak?
M.: - Bo "no" i "kur***" są fajne, ale czasem to jednak za malo :D
X.: - :D :D :D

***
Od rana doskwiera mi bol kregoslupa. W pewnym momencie stal sie tak wielki, że jedyna myśl, jaka mój mózg wystosowal to nie było standardowe:  "O jak mnie strasznie kregoslup boli", ale totalnie desperackie i mało kulturalne: "O, jak mnie kur***o napier**** kregoslup ". A wszystko przez prace przy komputerze... Jak fajnie, że istnieja środki przeciwbólowe :)!
***
Znajome "Cialo Pedagogiczne" opowiedziało mi kawał ( mam nadzieje, że nie spale... ):
Idzie sobie Trynkiewicz z małym chłopcem na spacer do lasu. Dziecko jakies takie wystraszone i kroczy niemrawo, i sie ociaga, na co Trynkiewicz mówi: - Nic sie boj, pomyśl, że ja przez ten las bede musial wracac sam...

***
I wspomniec musze o znajomym, który na pytanie: "Co słychac", odpowiada czasem z promiennym uśmiechem i gracją: "Chu***wo".

***
A ja lubie zwrot podobny, ale troche zmodyfikowany: "Kijowo, ale stabilnie"






środa, 12 marca 2014

recenzje i "opr"

Zbieram się do pisania i zebrać nie mogę, dwa posty zapisane w wersjach roboczych, ale jeszcze przyjdzie pora na ich wykorzystanie. Tymczasem pora ogłosić, że wiosna wokół, dzień coraz dłuższy i coraz częściej powracające pytanie: "Co dalej?". Jakiś taki zastój u mnie, choć sporo spotkań ze znajomymi za mną i przede mną. Czegoś mi brakuje, ale sama nie wiem czego. Może ten czas jest mi dany, by nabrać sił, energii i odpocząć? Sama nie wiem...
W mojej rodzinie trochę się dzieje, ale nie są to wydarzenia zbyt pomyślne, mam więc nadzieję, że ten kiepski czas minie prędko. Żal patrzeć jak pewne osoby postępują, ale odezwać się nie można, bo wszystko wiedzą najlepiej i konflikt gotowy. A awantury nie są nam potrzebne.
Byłam w kinie na "Kamieniach na szaniec". Muzyka mi się podobała, no i postać "Rudego" w kreacji Tomasza Ziętka - pogratulować gry. A "Zośka" mnie strasznie irytował, nie wiem czy bardziej sam aktor, czy bohater. W filmie Glińskiego zagrali też m.in. Marian Dziędziel, Danuta Stenka, Artur Żmijewski i Krzysztof Globisz. Ten ostatni zagrał profesora, ojca "Rudego" i wszystko fajnie, bo lubię Globisza, ale w "Czasie honoru" osadzili go w podobnej roli ( profesor polonistyki, ojciec Lenki - ukochanej Janka ) i mi się miksowały czasem te dwie produkcje. Reasumujac, "Kamienie na szaniec" mnie nie porwały mnie, ale, o dziwo, zainspirowały do ponownego przeczytania książki, czego pewnie nie uczynię.  Teraz pochłaniam "Dzienniczek" S. Faustyna oraz "Rozmowy z Prałatem Escrivą". Wstyd się przyznać, ale Siostrę Kowalską miałam zawsze za taką, ekhm, bardzo poważną i może nieco "sztywną", choć przekazana przez Nią prawda o Bożym Miłosierdziu zapisała się głęboko w moim sercu. Teraz jednak, gdy czytam "Dzienniczek" już jako osoba "trochę" dorosła i trochę znająca życie, wiedzę S. Faustynę jako osobę delikatną i subtelną, ale jednocześnie bardzo silną ( w sensie osobowości, charakteru, wiary... ), kochającą Boga, i bliźnich.  Już mnie ta Święta Siostra nie onieśmiela, ale budzi ogromną sympatię i szacunek.
I św. Josemaria Esrcriva... Kocham, kocham Go całym sercem ( od momentu, gdy w moje ręce trafiła "Droga...") i z wielką radością czytam Jego pisma. A w księgarni przeglądałam "Notatki.." Bł. Jana Pawła II. Zastanawiałam się nad ich zakupem, ale ostatecznie stwierdziłam, że chyba będą dla mnie za trudne. Inna sprawa, że nie wiem co myśleć o tym, że Kard. Dziwisz opublikował te zapiski. Budzi to moje mieszane uczucia...
A w pracy dziś "opr", chyba pierwszy w życiu i nie do końca sprawiedliwy. Szlag mnie o mało nie trafił, ale słowem się nie odezwałam. Jestem "miszczem" opanowania, bo miałam akurat w dłoni okulary i siłą woli się powstrzymałam, by ich nie cisnąć o podłogę czy nie rozwalić w inny sposób. I się udało. Mam coraz większą ochotę zwiać z tej wielkiej "korporacji", ale póki nie mam innego miejsca zatrudnienia, nie mogę tego uczynić.
I jeszcze akcja z mamą - dostałam gazetę z podkreślonymi ogłoszeniami chłopaków "do wzięcia". Kurka, myślałam, że fazę poszukiwania przez rodziców partnera dla mnie mam już dawno za sobą, a tu na nowo ich bierze...


piątek, 7 marca 2014

w konteksie TU i TERAZ...

"O życie szare i monotonne, ile w tobie skarbów. Żadna godzina nie jest podobna do siebie, a więc szarzyzna i monotonia znikają, kiedy patrzę na wszystko okiem wiary. Łaska, która jest dla mnie w tej godzinie, nie powtórzy się w godzinie drugiej. Będzie mi dana w godzinie drugiej, ale już nie ta sama. Czas przechodzi, a nigdy nie wraca. Co w sobie zawiera, nie zmieni się nigdy; pieczętuje pieczęcią na wieki" (Dz. 62).
św. S. M. Faustyna Kowalska

środa, 5 marca 2014

nic

Są osoby, dla których nigdy nie bede tak ważna, jak one są dla mnie. Trzeba mi to zaakceptowac i cieszyc sie tym, co mi ze swej strony dają i pamietac, że nic mi sie od innych nie należy. I nie chodzi tu o rzeczy materialne, "of corsa"  ;) 
A niektórym trzeba pozwolic odejsc, tak zwyczajnie, bez ceregieli i uczuciwej szamotaniny. 

Test i pobożne życzenie

Jakiś czas temu wspominałam o kumplu, który się coś przestał odzywać. Dobra, zdarza się. Nie myślałam o nim za dużo, a tu dzwoni do mnie i pyta, dlaczego się niego nie odzywam i nie odpisuję na smsy. Zamurowało mnie, ale zapytałam go o to samo. Wyjaśniliśmy sprawę ( moje wiadomości do niego docierały, jego do mnie nie, choc otrzymywał raporty doręczeń ), zakładając, że to pewnie wina operatora ( "I widzisz, w głupi sposób przez operatora byśmy zakończyli znajomość" - on ), a że akurat wybierałam się do miasta, obiecałam, że wpadnę do salonu sieci i wyjaśnię sytuację. Pojechałam, w salonie kazali mi dzwonić do biura obsługi klienta. No, zadzwoniłam i miły pan mnie wysłuchał, a potem stwierdził, że być może ( a nawet prawdopodobnie ) w moim telefonie jest ustawiona blokada smsów od tego numeru. Spędziłam potem prawie godzinę, by znaleźć tę opcję w swojej komórce i faktycznie, okazało się, że nr kumpla jest na liście kontaktów blokowanych. Przywróciło mi to pamięć i przypomniałam sobie, że pewnego dnia strasznie mnie wkurzył  i go zablokowałam, potem mi to z głowy wyleciało, ale blokada została. Ech, kobieta :D ! Oczywiście, nie przyznałam mu się, że to ja jestem sprawczynią zamieszania, zwalając wszystko na awarię sieci :D. Ale cieszę się, że znajomy przeszedł pozytywnie przypadkowy test przyjaźni i trochę mu zależy :).
Co poza tym? Byłam na rozmowie kwalifikacyjnej, chcieli mnie zatrudnić, ale nie byłabym w stanie pogodzić tego z obecną pracą. Ja szukałam czegoś dodatkowego, co mogłabym robić w domu, a obejmujac drugie stanowisko, musiałabym spedzac w biurze, w odleglym miescie, kilka godzin tygodniowo. Cóż, nie ta praca. to inna...
Chcialam iśc na adoracje do kościola, do ktorego zawsze zabierala mnie mama, gdy byłam dzieckiem. Wchodze do swiatyni, a tu Najśw. Sakramentu nie ma! Se myślę "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie go położono"! I nie znalazłam Pana Jezusa w tym przybytku. Szkoda, że nie ma tam juz adoracji, dobrze, że przynajmniej wieczna lampka paliła się przy ołtarzu...
A po południu imieninowa wizyta u Kazimiery - spotkanie z rodziną i dobre jedzonko.
A dziś początek Wielkiego Postu. Nigdy jakoś szczególnie nie lubiłam i nie przeżywałam tego okresu. Może w tym roku pora to zmienić? Pobożne życzenie, mam nadzieję, ze się spełni :)

poniedziałek, 3 marca 2014

histo(e)ria Martuhy

Tysiąc pomysłów, zero działania, marudzenie, że nic sie nie dzieje - cała ja.
Wybieram sie na rozmowe w sprawie dodatkowej pracy.
Martwie sie, co wyniknie z sytuacji na Ukrainie i jaki to bedzie miało wpływ na Polske. Nie lubie Ukraińców za to, co nam robili na Pawiaku i za bandy. Niemców też nie lubie. Ani ruskich. Czyżbym stawała sie ksenofobką? Albo uaktywnia sie we mnie sarmacki zew przodków i lada moment, wzorem Wołodyjowskiego, Skrzetuskiego i Kmica zaczne wymachiwac szabelką w obronie polskości przed nosem wyimaginowego wroga. A z reszta, wrog to nie problem i nie ma znaczenia czy jest, czy go nie ma. Liczy sie sam fakt machania szabelką, mozna przed lustrem, byle machac. No, przeciez my to lubimy :). Kruszenie kopii dla ideii to nasz sport narodowy, a tradycje nalezy podtrzymywac. Ironizuje, świadomie, zdarza sie, wybaczcie. Korzystajac z chwili natchnienia, wklepuje tu wszystko, co mi sie we łbie roi. Taka juz jestem, bez pisania nie wytrzymuje. Lubie słowa, czasem sie nimi bawie, czasem nie potrafie sklecic zdania. I interpunkcja, przesladuja mnie przecinki postawione w złych miejscach, wywołuja poczucie winy i wstydu, że niby pani mgr polonistyki, a robi takie błedy. Oj, tak! Robi i pewnie robic bedzie, poczeka aż sie zmienia normy jezykowe i po latach twierdzic bedzie, ze wyprzedziła sobie współczesnych, piszac w sposób sobie właściwy. Zaczyna mi sie ten pomysl podobac... drżyj narodzie! :D
Zainteresowała mnie historia naszego narodu. Czytam dalej "Za murami Pawiaka", a wczoraj byłam w kinie na filmie "Jack Strong".  To historia pułkownika Kuklińskiego okiem Pasikowskiego, zacna produkcja. Jak dodam/przypomne, ze ogladam "Czas honoru" to zrozumiecie, skad u mnie ten nagły wzrost uczuc patrotycznych i poniekad prawicowe zapedy. Ale spokojnie, polityka mnie nie pociaga. Nie znam sie na niej, nie rozumiem zasad. I nie bede sie wysilac, by to zmienic. Bez sensu.
"A wczora z wieczora" weszłam do sklepu i jakis mezczyzna mnie zaczepił! Człowiek ten opisał moj samochod, nawiazal do numeru rejestracyjnego, wymienil nazwe miejscowosci, w ktorej mieszkam i jeszcze wspomniał coś o instytucji, w której jestem zatrudniona. Nie wdawalam sie w dyskusje, stwierdzilam, ze sie nie znamy i opuscilam "szop". Wsiadłam do auta, ruszyłam przed siebie i w pewnym momencie poczułam przejmujacy lek, że ten facet mogl miec cos wspolnego z okradzeniem mnie w listopadzie 2013. Zaczynam sie bac o swoje bezpieczenstwo, chcialabym miec psa...
Uf, to tyle. Gratulacja dla wszystkich, którzy doczytali do końca.

niedziela, 2 marca 2014

III 2014

Marzec, nowy miesiąc, nowe plany... imieniny Ciotki, spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy, że o uroczystości św. Józefa nie wspomne :)
Oglądam "Czas honoru" i czytam "Za murami Pawiaka" - mocna rzecz...