piątek, 31 marca 2017

O codzienności i Kelly Family

Czas spędzam ostatnio głównie w kuchni, próbuję coś kminić, ale idzie mi to opornie. Wczoraj np. stworzyłam ciasto katastrofę - miał być "Shrek", wyszła tragedia. Biszkopt opadł, śmietana się zważyła, na talarzu spoczęła kupka nieszczęścia. Przyrządzanie posiłków wychodzi mi lepiej, co mnie nieco podbudowuje, ale i tak mam spory kompleks kulinarny.
Poza gotowaniem, sprzątam, piorę, chodzę po zakupy - takie tam życie "ukryte". Nie mam pracy i pewnie szybko to się nie zmieni. Telefon milczy, nikt mnie nie zaprasza na rozmowy i jeśli nie stanie się cud to już sama nie wiem, co zrobię. Na punkcie braku kasy też mam wielki kompleks, tym bardziej, że mój pierwszy zasiłek wyniósł niecałe 27 zł (nie pytajcie :/).
Mieszkanie w wielkim mieście niespecjalnie mi odpowiada, nie umiem się tu odnaleźć. Właściwie to jedynym plusem jest to, że jestem tu z narzeczonym i mam go na codzień, a nie dwa razy w miesiacu. Inna sprawa, że nie odpowiadała mi opcja mieszkania razem przed ślubem, ale nie miałam innego wyjścia więc chwilowo musiałam na to przystać.
Co jeszcze? Spore zaskoczenie i radość - mój ulubiony zespół z czasów dzieciństwa wraca do gry. Kelly Family wydali nową płytę, a w przyszłym roku wystąpią w Polsce. To może zabawne, ale ich muzyka mnie uspokaja i daje radość, a więc słucham i dni są lepsze. Miłe zaskoczenie przeżyłam, gdy po raz pierwszy odwiedziłam fanpage grupy (prowadzony w j. niemieckim i angielskim) i okazało się, że nie mam problemów ze zrozumieniem postów, choć ostatni kontakt z niemieckim miałam dawno temu :).



sobota, 18 marca 2017

Niedzielny poranek

W końcu weekend, który spędzam w domowym zaciszu. Wczoraj smażyłam naleśniki i upiekłam "murzynka", ale nie jestem zadowolona z efektu, bo wlało mi się za dużo oleju i wyszedł "murzyn". Miniony tydzień minął spokojnie. Potrzebowałam wytchnienia po wyczerpujących emocjonalnie wydarzeniach, w których uczestniczyłam tydzień temu. W poniedziałek ledwo się trzymałam na nogach, nie miałam nawet siły gadać. Poszłam do sklepu i o mało się nie rozpłakałam, bo chciałam kupić zwykłą maślankę, a na półkach były tylko owocowe. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, ale wypicie dwóch piw pomogło mi się wyluzować. We wtorek zajęłam się sprzątaniem (prace domowe to świetne anitodum na psychiczne zmęczenie), a w środę byłam już w stanie podjąć wysiłek intelektualny i próbowałam napisać jakiś tekst na lokalną stronę www, na którą czasem wysyłam teksty. Przeglądam też swoje teksty satyryczne, które się poniewierają na moim laptopie, bo chciałabym wziąć udział w pewnym konkursie. Zgłoszenia można wysyłać do końca kwietnia. Mam więc jeszcze trochę czasu, by próbować napisać coś nowego, ale z doświadczenia wiem, że ciężko mi pisać pod presją "MUSZĘ". Jak nie stworzę czegoś, co mi się spodoba to wyślę stare "kawałki".
Zbliża się ósma. Pora coś zjeść...

wtorek, 7 marca 2017

WTF?

Co się dzieje z tym światem? Co się dzieje z kościołem? Kilka dni temu obejrzałam na yt film, w którym jeden z księży archidiecezji wrocławskiej opowiadał o tym, że jako kleryk był molestowany przez innego księdza. Dziś obejrzałam kolejne nagranie, z którego dowiedziałam się, że ksiądz - ofiara sam wymieniał z młodym chłopakiem wiadomości o treściach mocno erotycznych. Zgłupiałam! Szczęka mi opadła prawie do podłogi i tak siedzę z rozdziawioną gębą, i totalnie nie wiem, co o tym myśleć.
Kapłani, co jest z Wami nie tak???

środa, 1 marca 2017

Nowenna i narzekanie

Nowenna Pompejańska za mną. Zakończyłam ją 24 lutego. Cieszę się, że dałam radę, choć lekko nie było. Trzy części różańca codziennie przez 54 dni to prawdziwy hardcor, ale da się przeżyć. Nowennę polecam, ale chcę "przestrzec" przed skutkami ubocznymi - w sercu rodzi się tęsknota za Bogiem i miłośc do Niego oraz Jego Matki. W niektórych przypadkach może się też pojawić uzależnienie od odmawiania różańca, a dni bez choćby "dziesiątki" okazują się szare i smutne. Najtrudniejsze wydaje mi się... dawanie świadectwa, w myśl modlitwy w części dziękczynnej:

"Cóż Ci dać mogę, o Królowo pełna miłości? Moje całe życie poświęcam Tobie. Ile mi sił starczy, będę rozszerzać cześć Twoją, o Dziewico Różańca Świętego z Pompejów, bo gdy Twojej pomocy wezwałem, nawiedziła mnie łaska Boża. Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś. O ile zdołam będę rozszerzać nabożeństwo do Różańca Świętego, wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja, grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się udawali. O, gdyby cały świat wiedział jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie. Amen.

Co się zmieniło po tym jak odmówiłam "Pompejankę"? Nabrałam dystansu do osób, które polecałam w nowennie i choć może nie zapałałam do nich jakąś szczególną miłością to jednak myśl o nich już mi nie spędza snu z powiek. To takie rzeczy, które zauważyłam jeszcze podczas odmawiania. Co jeszcze się wydarzy w tym temacie to już tylko Pan Bóg wie. Chcę ufać, że będzie dobrze. Nasz Bóg jest Bogiem rzeczy niemożliwych!
***
A dziś zaczynamy Wielki Post. Od słodyczy powstrzymywać sie nie będę, ale spróbuję częściej się do ludzi uśmiechać i ograniczyć narzekanie. Zamiast narzekać, spróbuję budzić w sobie wdzięczność. Zobaczymy, co z tego wyniknie :).