wtorek, 26 lutego 2013

27.02.2013

Praktykuję w przedszkolu, codziennie po 4 godziny, a po zajęciach jeżdżę do pracy (z lekkim bólem serca). Zaczęłam podyplomówkę trochę dla papierka, trochę dla siebie i jakoś zbytnio się nie angażowałam w naukę, ale po spotkaniu z dzieciakami odkrywam, że warto! Że chciałabym pracować z najmłodszymi i że  to ma sens :D! Gdybym miała do wyboru szkoła czy moja obecna praca to bez zastanowienia wybrałabym oświatę.
Szykuje mi się remont pokoju na wiosnę. Położenie paneli, malowanie ścian, wymiana okna. Marzą mi się takie porządne regały na książki albo biblioteczka i nowe łóżko. Koniecznie.  I nowe autko, ale to odległa kwestia.





sobota, 23 lutego 2013

relaks

Objadłam się pizzą domowej roboty ( z pomidorami, cebulą, żółtym serem, kukurydzą i szynką ) i teraz walczę ze sobą, aby pójść pod prysznic i przygotować się na jutrzejszy dzień pański :).
Dziś skończyłam porządkować mój księgozbiór. Oddzieliłam literaturę polską od zagranicznej, dziecięcą od tej dla dorosłych, powieści od książek popularnonaukowych, zrobiłam sobie specjalne miejsce na moje filologiczne podręczniki i teraz z wielką dumą patrzę na regały wypełnione woluminami różnej wielkości.

piątek, 22 lutego 2013

piątkowy słowotok

Sza, cicho szaaaaaaaaa, czas na ciszę....
Piątek, nareszcie!!! O, jakże się cieszę :) !!! Nie mogę oglądać komedii romantycznych, bo zaczynają mnie frustrować, zwłaszcza takie, w których 30-letnie lub około kobiety są nazywane starymi pannami i podkreśla się, że w ich wieku to już trochę za późno na pierwsze dziecko. Makabracja! I to mają być komedie romantyczne? <foch z przytupem> :P
A mi się marzy ukochany człowiek u boku, miłość do grobowej deski i wspólne trwanie na dobre i na złe ( ..."znajdę wreszcie czy tego chcę, czy nie własne szczęście..." oj, zmieniam kanał :D, bo zaczynam strasznie gwiazdorzyć, głodna nie jestem sobą więc "m jak miłość, wiele imion ma", bo "jak w porach roku Vivaldiego zmienia się swiatło w twoich oczach... ), zewnętrzne znaki typu biała suknia, bal na 100 par czy sweet gołąbeczki, symbolizujące zakochanych jakoś nie robią na mnie wrażenia, ale marzy mi się obrączka na paluchu. Nie musi być droga, nie chcę białego złota, diamentów, tytanu czy czegoś równie kosztownego w sensie materialnym, ważne, żeby nałożył mi ją ktoś, kto mnie pokocha taką, jaką jestem.
To tyle, chyba, zaraz weekend, ale fajnie :D. I wypłata po niedzieli, jeszcze fajniej, może na wet zostanie mi coś na życie, to już w ogóle zajebioza :D
Śmiechy, chichy, a ja tu czuję, że dziś na obiad będą pierogi, mniam, jem z nadzieją, że idą w biust, a nie w biodra czy tyłek i jest miło. Bo ja nie potrafię się głodzić, nie mam silnej woli, aby stosować dietę, nie umiem sobie odmawiać przyjemności ( co nie oznacza, że oddaję się im bez reszty ) i w ogóle jeestem strasznie leniwa i wygodna :)

środa, 20 lutego 2013

:P

Ząb wyrwany, darłam się jak na porodówce, bo i bolało nieziemsko mimo znieczulenia, ale już po wszystkim.Dostałam znieczulenie ( zawsze dostaję ), ale był stan zapalny więc guzik to dało. Po wyrwaniu zęba przeprosiłam za okrzyki i chciałam się jak najszybciej wyrwać z gabinetu tortur. Zębolożka zaproponowała, bym poczekała trochę na poczekalni, ponieważ boli się się mnie puścić w drogę w takim samym, ale ząb mnie tak napier....., że ostatkiem cierpliwości zapłaciłam, podziękowałam i powiedziałam, że jazda autem mnie odpręża więc będzie ok. Nastepnie udałam się do auta  i pomknęłam do apteki, by kupić coś przeciwbólowego. Napier...... strasznie, w oczach miałam łzy, spuchnięty pyszczek, krew w kącikach ust, wbiegłam do apteki, a tam jakaś baba robiła zakupy. Tuptałam więc w aptece od ściany do ściany w tempie raczej żwawym, żeby nie powiedzieć, że zapier..... jak mały samochodzik i wreszcie doszłam do okienka, aby wybełkotać rozpaczliwe: "Właśnie wyrwałam zęba, proszę  o coś przeciwbólowego". Wybiegłam z tabletkami do pobliskiego sklepu, aby kupic wode mineralną. Zażyłam prochy i z czasem przestało boleć.
Od poniedziałku zaczynam praktyki w zerówce, mam przed sobą 60 godzin i mam nadzieję, że jakoś przetrwam. Na razie widzę, że trochę ciężko będzie pogodzić praktykę z pracą, ale może niczego ważnego w robocie nie zawalę...
Rano wstaję, odsłaniam okno i widzę śnieg, i już mnie trafia z tego powodu, bo chciałabym, aby przyszła wiosna i świat odzyskał kolory.

niedziela, 17 lutego 2013

17. dzień lutego

Od paru dni boli mnie ząb, biorę tabletki i czekam na wizytę, którą będę mieć na  początku marca.
Niedługo zaczynam praktyki w punkcie przedszkolnym. Muszę jeszcze tylko opłacić ubezpieczenie ( wymagane przez uczelnię ), wziąć urlop i mogę ruszać do maluchów.
W kwietniu ( jeśli Pan Bóg pozwoli, a ludzie nie przeszkodzą ) jadę do Częstochowy, a w maju do Złotego Stoku. Już się nie mogę doczekać.
Właściwie to na razie tyle. Trochę mnie gnębią problemy finansowe, ale to skutek awarii dwóch kompów, której konsekwencje odczuwam do tej pory.
W pracy jak to w pracy, ostatnio raczej słabo, ale muszę to przetrwać. Nie podoba mi się faworyzowanie pewnej osoby i to, że ona jest w centrum zainteresowania, że niby taka fajna, mądra i kreatywna.

sobota, 9 lutego 2013

kronika minionego tygodnia

W poniedziałek przyszłam do pracy, nie było prądu w całym powiecie i nikt nie wiedział, kiedy awaria zostanie usunięta i jakoś udało nam się załatwić pozwolenie na zakmnięcie instytucji i powrót do domu. Wróciłam cała w skowronkach, przebrałam się, włączyłam komputer i ... zadzwonili z firmy, że mamy prąd. Pojechałam, ale byłam niepocieszona :)
W środę byłam u dentysty. Wybuliłam 100 zł, ząb zrobiony, kolejna wizyta po wypłacie. Wierzę, że ostatnia. Tego dnia udałam się do US, aby oddać PIT, pasowało mi, bo na stronie www wyczytałam, że tego dnia jest czynne do 18.00, a ja zębologa miałam na 17.30 więc plan był ładny, ale nie wypalił, bo na drzwiach widniała informacja, że placówka otwarta do 18.00 tylko w poniedziałki. Cóż było robić,
strzeliłam focha z przytupem i pojechałam do dentysty.
W piatek koleżanka włozyła do tylnej kieszenie spodni tubkę super glue i o niej zapomniała. Gdy poczuła, że ma mokre spodnie, włożyła łapkę i się do siebie przykleiła :D. Przeżyła chwilę grozy, my chwile radości, ale udało się oddzielić palucha od materiału.
Po pracy pojechałam na zajęcia (podyplomówka ). Po drodze weszłam do wspomnianego wcześniej US, była godz. 15.26, US czynny do 15.30, ale mnie przyjęli. Pani zza biurka gdzieś zniknęła w moim rozliczeniem, a potem mnie zawołała, bo się okazało, że jest źle zrobione i ogłosiła, że ja mam do zwrotu 500 zł!!! Nogi się pode mną ugięły, wściekłam się i powiedziałam, że nie zapłacę, bo nie mam z czego. Okazało się, że mogę iść do biura na I piętrze i sobie rozłożyć spłatę na raty. Poprosilam, aby policzyła raz jeszcze. Czas leciał, śpieszyło mi się do szkoły, ale miałam dziką satysfakcję poniekąd, że przytrzymuję urzędasów po godzinach i czekałam na wynik. Okazało sie, że muszę oddać państwu 70 zł. Brrrr!
Na zajecia spóżniłam się 20 minut, a jak było to napiszę potem, bo teraz lecę do kościoła :)

środa, 6 lutego 2013

wyjazdowo

W planach wyjazd do Częstochowy. Mam nadzieję, że dojdzie do skutku i że będzie fajnie. Już się na to nastawiam psychicznie :).
Mam smaka na wyjazd do Złotego Stoku, Nysy i do Otmuchowa. Darzę sentymentem te okolice i fam, że uda mi się tam być. Poza tym mam chrapkę na Gdańsk i na Łagiewniki. Czy się uda?

niedziela, 3 lutego 2013

nk kind

Przestaję wchodzić na nk i proponuję, aby zmienić nazwę tego portalu na nasze albo domowe przedszkole, bo większość moich znajomych wrzuca zdjęcia swoich pociech, które przyszły na świat  w ciągu ostatnich tygodni. Mam dość uroczych bobasów i pomaszczonych noworodków, ale cieszę się, że są bo podobno idzie wyż demograficzny i może kiedyś znajdę pracę w szkole. A jak nie znajdę to i tak pozostaje nadzieja, że to pokolenie zapewni mi emeryturkę. Dobra, żarty żartami, a tu jutro zaczyna się nowy tydzień i zaś od nowa do pracy, oj, jak mi się nie chce tam iść :D!

sobota, 2 lutego 2013

:)

Znowu wróciłam, tym razem już na dobre ( mam nadzieję ). Moja nieobecność była spowodowana awarią komputerów, a potem obecnością siostrzeńcow, którzy przyjechali do mnie na ferie i różnymi sprawami, które musiałam ogarnąć.
Z nowości to tyle, że kupiłam sobie netbooka i podoba mi się, że jest mały i mieści się w torbie :). Odebrałam nowy dowód osobisty, bo ważność poprzedniego się skończyła. No i dotarło do mnie, że w tym roku minie 10 lat od mojej matury :)!
Za tydzień chyba mam  kolokwium z logopedii. Wypadałoby też odbyć wreszcie praktyki, ale na to mam jeszcze czas.
W środę jadę do us, aby oddać rozliczenie pitu. Tego dnia czego mnie jeszcze wizyta u zębologa.
Wczoraj spotkałam znajomą, której nie widziałam od 12 lat. Wspomnieniom nie było końca.