piątek, 28 sierpnia 2015

Nie mówię "żegnaj", mówię "do widzenia"

"W krainie życia, będę widział Boga..."
Miał 58 lat, był człowiekiem głębokiej wiary. Udzielał się społecznie, był gospodarzem, radnym gminnym i parafialnym, dobrym mężem, ojcem, dziadkiem... .. Zawsze chętny do pomocy, znany i szanowany... Jego nazwisko było gwarantem uczciwości. Odszedł nieoczekiwanie, wczoraj. Serce nie wytrzymało... Pozostawił po sobie całe mnóstwo dobrych wspomnień, często zabawnych ( jak np. to, o Jego słabości do słodyczy... ), i rzesze ludzi totalnie zaskoczonych, i zasmuconych tą nagłą śmiercią... Od wczoraj pytam Mamę: "No, ale jak to będzie, tak bez Wujka??? To jakiś żart, czy co?..."
I nie potrafię znaleźć sobie miejsca...
Westchnij, proszę, nabożnie o radość wieczną dla Stanisława i za Jego Rodzinę...
***
A mi towarzyszy taka nuta ....  KLIK 

wtorek, 25 sierpnia 2015

balonik, taki przekłuty

Czuję się jak cięciwa łuku po strzale...
Jak gumka od słoika po otworzeniu przetworów...
Jak siłacz po opuszczeniu sztangi...
Jak balonik, z którego uszło powietrze....
A to dlatego, że coś, nad czym pracowaliśmy przez kilka ostatnich tygodni, stało się już historią. Teraz uchodzą ze mnie stresy, napięcie, adrenalinka i przechodzę w "tryb czuwania".
Spotkałam się z dobrą znajomą i okazało się, że w maju zmarła jej mama. A ja o niczym nie wiedziałam i nie poszłam na pogrzeb. Nie wiem jak to możliwe, że nie dotarła do mnie informacja!. Przecież w naszej miejscowości wszyscy wiedzą wszystko i o wszystkim ze wszystkimi rozmawiają....
W domu też usłyszałam niewesołą nowinę. Tata ma problemy zdrowotne i skierowanie na operację wstawienia endoprotezy. A ma już swoje lata... Jest też inna opcja - kosztowne lekarstwo, jednak nie ma pewność czy pomoże.Poryczałam się, no. Trudno jest patrzeć na to, jak upływ czasu wpływa na najbliższych...



środa, 19 sierpnia 2015

Dziecinki z mego rodu

Niunia ( 3 l. )  na spacerze, widząc martwego wróbla: - O, ptaszek się przewrócił!
***
Niunia widząc gips wujka i stukając w niego paluszkiem: - Ale masz skorupę. Tak jak ślimak.
***
Niunia, od urodzenia oswojona z motoryzacją, na widok wielkich, warczących motocykli piszczy z radości i krzyczy, że chce jechać, jej kolega równolatek rozpłakał się ze strachu.
***
Niunia widziała jak jej ciotka modeluje zwierzątka z kolorowych balonów. Pobawiła się trochę figurką, a potem oznajmiła, że teraz sama będzie skręcać baloniki. I skręcała :-)!
***
Niunia chciała kolczyki, jej mama powiedziała, że nic z tego. Operatywna dziewczynka załatwiła sprawę z wujkiem. Wujaszek zapakował do auta Niunię i jej mamę, zawiózł do kosmetyczki, a następnie poszedł tam z siostrzenicą, zafundował jej kolczyki i wrócił z zadowoloną 3-latką do auta. Mama czekała przez cały czas w samochodzie.
***
Młodzieniec ( 14 l. )  chodzi do klasy o profilu mat-fiz. Na pytanie o to, co skłoniło go do wyboru takiego profilu, z rozbrajającą szczerością odpowiada: "A bo myślałem, że jak fiz to chodzi o w-f". Tym sposobem zyskał ksywkę "Fizyk".

sobota, 15 sierpnia 2015

Tajemnica kleryka vs wiejskie światło dzienne

Wędrując po drogerii, spotkałam K. -  naszego parafialnego kleryka, od września IV rok. Zamieniliśmy kilka słów. Godzinę później, gdy już byłam w domu, usłyszałam, że kleryk od jakiegoś czasu nie jest już w WSD.... I mnie zamurowało! Nie dlatego, że odszedł ( w okresie formacji to naturalne ), lecz dlatego, że słowem mi nie wspomniał, że już nie studiuje "świętej teologii"..
O sprawie myślę od wczoraj... Rozeznawanie powołania i wszystko, co z tym związane, to nie są łatwe sprawy!  Zarówno wstąpienie do klasztoru czy seminarium, jak i odejście stamtąd, to kwestie bardzo trudne dla młodego człowieka, jego rodziców, najbliższych i przyjaciół. A czasem decyzję o powrocie o wiele trudniej podjąć niż tą, o wstąpieniu. Bywa i tak, że o czyimś wystąpieniu decydują przełożeni. Jeśli tak się zdarza, to spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, bo od sposobu, w jaki potraktują człowieka, który ich zdaniem powinien odejść, zależy jak ten człowiek poradzi sobie potem z samym sobą, ze światem i ... Panem Bogiem. Słuchając różnych opowieści o "zakonnym światku", czasem mi się włos na głowie jeży, że w tych, którzy są Świadkami Miłości, ludzkiej miłości bywa bardzo mało... Bo jak np. określić to, że niektóre siostry mają zwyczaj mówić o tych, które wystąpiły, że UMARŁY ( w domyśle - umarły dla zakonu ).Inne mają zakaz kontaktowania się z "eks"... Są i takie siostry, które NIE POZNAJĄ dawnej współsiostry, mijając ją na ulicy... To smutne, że ktoś, z kimś się żyło przez jakiś czas, po zrzuceniu habitu zyskuje status PERSONA NON GRATA.
Ale nie zawsze to zakonnice są tymi złymi. Bywa i tak, że dziewczyna odchodzi, a potem gdzie tylko może, obsmarowuje zgromadzenie, obwinia za wszystko  - za każde swoje niepowodzenie. To też nie jest fair..
Ale ok, wracam do tego "mojego" kleryka. Trzymam za niego kciuki, tak z czystej sympatii.... Gość musi mieć świadomość, że jeszcze przez jakiś czas będzie LOKALNĄ SENSACJĄ i może się spotkać z różnymi opiniami. A podłe komentarze i plotki w tym czasie bolą najbardziej, bo najczęściej to stek bzdur i niedopowiedzeń... Niektórym szczęśliwcom Pan Bóg daje w tym czasie łaskę nieprzejmowania się plotkami, to dar, który naprawdę pomaga przetrwać. Podobnie pomocne jest znalezienie sobie zajęcia. Jak się ma po odejściu dużo zajęć to jest łatwiej odnaleźć się w nowej\starej rzeczywistości. Trzy lata poza domem to dużo i niedużo. Zasmakowało się mieszkania poza domem, weszło w inny rytm życia, przebywało z innymi ludźmi... co w efekcie sprawiło, że zmienił się i człowiek kroczący drogą powołania. Takiemu ZMIENIONEMU już człowiekowi, który wraca do domu, bywa trudno. Jeśli rodzina wspiera i się nie odwraca - JEST PIĘKNIE. Jeśli rodzina nie chce pomóc, bo się WSTYDZI - jest DRAMAT.
Wiem jak to jest. Przekonałam się osobiście. Byłam i wróciłam... Najważniejsze, by zaczynając nowe życie - nie zgubić Pana Boga!
Mam nadzieję, że K. sobie poradzi, a jego rodzice przestaną się wstydzić... Są teraz synowi szczególnie potrzebni. A ludzie... gadali, gadają i gadać będą!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

60-letnia matka

Wyczytałam właśnie, że pewna polska aktorka, mając lat 60, urodziła bliźniaki i jest w trudnej sytuacji materialnej. O pomoc dla niej apeluje m.in. Olgierd Łukaszewicz. To ja teraz syknę złośliwym jadem i stwierdzę, że skoro chciała dzieci to niech się teraz o nie martwi, tak jak martwią się o potomstwo wszyscy inni rodzice. Wiek tej pani nie jest dla mnie "okolicznością łagodzącą" ani tym bardziej wywołującą współczucie. Sześć dych na karku - to nie czas na dzieci tylko na wnuki... Nie wiem jakie były powody, dla których zdecydowała się na późną ciążę, mogę jedynie przypuszczać, że chciała zrealizować swoje marzenie o macierzyństwie. Niech jej będzie, co mi tam. Jej wybór. Po przemyśleniu, godzę się z tym, choć nie przestają się pod nosem uśmiechać. Nie umiem jednak zrozumieć tego proszenia o pomoc, które świadczy o jakiejś niekonsekwencji, o jakimiś... nieprzemyśleniu planu na życie. Bo jeśli świadomie decydują się na dziecko, to muszę liczyć się z tym, że trzeba je urodzić, wychować i utrzymać, zapewnić byt... A tu...dlaczego mamy tej pani pomagać? Tego nie rozumiem, no! I co mają powiedzieć inne matki, które nie mają znanych orędowników i ich problemami nie żyją polskie media?

niedziela, 9 sierpnia 2015

Niedzielna suma, zaskoczeń pełna...

Dzisiejsza Msza dała mi wiele do myślenia...
1. kilkuminutowe spóźnienie, bo xX wyprowadził z zakrystii zapłakanego ministranta z rozbitym nosem i z jakiegoś powody się strasznie zirytował,
2. po przeczytaniu intencji mszalnych na nadchodzący tydzień, xX niedbale zamknął zeszyt i rzucił go na ołtarz,
3. po zakończonej Mszy św. xX oznajmił, że o całym incydencie porozmawia z arcybiskupem...
Jaki incydent miał na myśli? Chciałabym to wiedzieć. W sumie... patrzył na podłogę więc może chodzi o to, że nikt z zebranych nie poszedł wytrzeć krwi poszkodowanego chłopca, która nakapała?... A może przyczyną krwotoku jednego ministranta była bójka z drugim? Nie wiem, co się wydarzyło w tej zakrystii, ale skutecznie przypomniało mi o tym, dlaczego chętniej chodzę na Mszę do sąsiedniej parafii niż do własnej...
Ale parafianie też się ładnie popisali... Ksiądz udzielił komunii w nawie głównej, chciał podejść do nawy bocznej, ale zobaczył, że nikogo tam nie ma więc schował kielich, a gdy już zamknął tabernakulum, odwrócił się i zobaczył, że jednak "boża trzódka" siedząca na chórze postanowiła przystąpić do Stołu Pańskiego i zeszła z wyżyn z OPÓŹNIENIEM. I to mnie strasznie zasmuciło i poirytowało, bo to nie jest normalne, żeby będąc na Eucharystii SPÓŹNIĆ SIĘ na komunię! To jest lekceważenie sakramentu i czysta kpina! Czym oni tam na tym chórze są tak zajęcie, że nie widzą, że trwa komunia? Jak przeżywają Eucharystię, skoro po prostu PRZEGAPIAJĄ najważniejszy moment? Czy oni myślą, że robią X łaskę, idąc do ołtarza? Nie ogarniam....

środa, 5 sierpnia 2015

fryzjerska niedoróba

Byłam dziś u fryzjerki. Pani podcięła mi końcówki, pocieniowała włosy i zajęła się grzywką, kiedy nagle... nożyczki pękły i jedno ostrze z brzękiem upadło na podłogę. Tym samym moja wizyta dobiegła końca, bo drugiej pary nożyczek pani nie miała.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Babka swatka

Jestem w domu sama. Dzwoni telefon, odbieram, a tam... przyczajony tygrys, ukryty smok - babka swatka - i mówi, że chłopak, z którym ostatnio była w moim domu, chce do mnie zadzwonić i pyta czy może dać mu mój nr telefonu. Z trudem powstrzymując się od rzucenia słuchawką, odmawiam. Wściekam się. Głupkowato się uśmiechem. Odczuwam bezsilność, żal, irytację i całą masę innych emocji... przecież mam kogoś od ponad roku, dlaczego to tak trudno zrozumieć tej cholernej babie???

NIE JESTEM ZWIERZĘCIEM W ZOO
NIE JESTEM TOWAREM NA SPRZEDAŻ
NIE JESTEM UBEZWŁASNOWOLNIONA

MAM SWOJĄ GODNOŚĆ
MAM SWOJE UCZUCIA
MAM PRAWO WYBORU

IM BARDZIEJ KTOŚ USIŁUJE MNIE DO CZEGOŚ ZMUSIĆ ALBO WTRĄCA SIĘ W MOJE SPRAWY, TYM BARDZIEJ ROBIĘ SWOJE, NAWET JEŚLI TO TEN KTOŚ MA RACJĘ,A NIE JA!

Pojawiło się dziś dawne, ale dobrze znane uczucie niezgody na to, co mnie otacza i chęć, wielka i przemożna chęć znalezienie się gdzie indziej...





BUT(nie)

Chadzam w jednym buciku, niczym Kopciuszek, bynajmniej nie za sprawą wróżki, która da mi męża księcia.. Mej niedoli winny jest okrutny los - w jednym z moich ulubionych butów odpadła podeszła! I to tak, że już żadna siła jej nie doklei. Odpadła definitywnie i złośliwie! Jestem poirytowana, bo bez czarnego obuwia ciężko się obejść. Zamówiłam więc coś nowego przez internet, za "jedyne" 200 zł. Ktoś mi powie: - Czemu takie drogie? To odpowiem - bo ciężko jest znaleźć buty, które by pomieściły moja delikatną, subtelną, kobiecą nóżkę nr 45 :-). Jak szukam to widzę, że takich butów albo nie ma, albo są, ale brzydkie. Od kilku zaopatruję się w pewnym sklepie, u samego producenta dużego damskiego obuwia, i wszystko jest ok, ale cena... No, duża jak na moje możliwości. Pocieszam się myślą, że dobre buty to inwestycja na lata. Te, które mi się popsuły, miałam bardzo długo, i tak dłużej niż się spodziewałam :-)
Na koniec - pytanie: macie jakieś pomysły, jak można rozciągnąć buta, który ciśnie :-) ?

sobota, 1 sierpnia 2015

Lumpeks i miłość

Byłam w lumpeksie i się obłowiłam! Kupiłam dwie spódnice, kilka bluzek i "czerwone korale, czerwone niczym wino... " - zawsze takie chciałam mieć :-)
Wywołałam też trochę wakacyjnych zdjęć, m.in. fotki ze zjazdu klasy mojej Mamy. Ciekawa sprawa, w tym roku cała klasa obchodzi 70. urodziny i za sprawą pewnej przedsiębiorczej kobiety, spotkała się po latach w rodzinnej miejscowości. Najpierw była Msza św. w ich intencji, a potem wspólne świętowanie w sali przyjęć. Miła atmosfera, moc wspomnień i wielkie emocje - cieszę się, że mogłam być tego świadkiem :-)
A teraz siedzę nad preambułą. Pewna radna z wiejskiej gminy mnie o pomoc poprosiła, no to piszę... W międzyczasie oglądając miły, wzruszający film MIŁOŚĆ PRZYCHODZI POWOLI 
Potrzeba mi teraz pozytywnych rzeczy jak najwięcej....