wtorek, 31 grudnia 2013

do biegu...

...gotowi, START - Nowy Rok 2014 uważam za otwarty :) !
Wszystkiego, co najlepsze i najpiękniejsze Wam życzę i dziękuję za Waszą obecność...


niedziela, 29 grudnia 2013

człowiekiem jestem...

Mało piszę w ostatnim czasie, częściej notuję myśli w dzienniku. To mi pomaga ogarnąć siebie, świat i nie oszaleć. Wolę pisać niż rozmawiać, no, ale czasem trzeba przemówić ludzkim głosem więc staram się nie unikać dyskusji, dialogu, konwersacji itd.
Cieszę się, że święta już za nami i że od najbliższej środy zacznie się rok 2014. Niby nic wielkiego się nie stanie, zmienią się tylko kalendarze, ale mam takie poczucie ( i pewnie nie ja jedna ), że stoję przed nowym rozdziałem i mogę zacząć wszystko od nowa, dać sobie szanse na to, czego pragnę, a na co nigdy się nie odważyłam lub nie miałam czasu, mogę spuścić kurtynę niepamięci na wszystkie niepowodzenia minionego roku i zrobić wszystko, by w 2014 nie popełniać tych samych błędów. A z drugiej strony, jestem tylko człowiekiem i mam prawo do złych wyborów, kiepskich decyzji czy błędów. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi....
Obejrzałam ostatnio kilka ciekawych filmów, dwa wymienię, choć mam swiadomosc, ze nie wszystkim mogą się one podobać
1) "DON JON" - opis TUTAJ 
2) "ODMIENIEC" - opis TUTAJ 

piątek, 20 grudnia 2013

Dialog z JK.

Rozmowa Martuhy z JK. ( 15 l.):
JK: - A pani naprawdę nie ma męża?
M.: - No, naprawdę!
JK.: - Pani jest przeciwniczką stałych związków?
M.: - Nie, to panowie są przeciwnikami związków ze mna :D !

czwartek, 19 grudnia 2013

!

Ostatnie dni są pełne wrażeń, tak wiele się dzieje! Czasami mam ochotę wyrzucić telefon albo chociaż wyłączyć na długo...

piątek, 13 grudnia 2013

Szczęście

Jak wygląda szczęście? Czym jest szczęście? Co zrobić, by być szczęśliwym? To stan trwały czy przejściowy? Gdzie szukać szczęścia? A może wcale nie trzeba, bo samo przychodzi ?

wtorek, 10 grudnia 2013

glupawka 29-latki :P


A moim Rodzicom jednak pogratulować trzeba, że udała im się dziecina, ktora i młoda, i ladna, i madra :D



:D :D :D 

A na koniec piosenka, w sumie to dwie....



tradycja

W przededniu urodzin ( jeszcze dwudziestych ), marzeń mam wiele, ale jedno jest szczególnie dla mnie ważne. Nie zdradzę o co chodzi ( chyba, że się spełni ), ale zależy mi bardzo...
I robię podsumowanie minionego roku, to taka moja tradycja, nie w Sylwestra, ale własnie w urodziny podsumowuję,  analizuję i snuję plany na kolejny rok. I bardzo to lubię!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Auri Closard pyta...

...a ja pytam razem z Nim...

NA KRAŃCE ŚWIATA

Uciekaj MOJE SERCE 
na krańce świata
jeśli w ogóle są takowe KRAŃCE
wszakże przemijają lata
a ŚWIATA KRAŃCÓW nie widać
choć sięga się po HORYZONT 
wzrokiem duszy 
i ciała zmysłami
Gdzie zatem istnieje
Kraina Szczęśliwości
ta ukryta
pomiędzy wiersza rymami
między spójnymi myślami
w zarzewiu ciała
i ducha
Gdzie jest takie miejsce
w którym nic nie trzeba udowadniać
a jedynie się wsłuchać
w rytmy MIŁOŚCI
Móc się cieszyć
jak ADAM i EWA
w pierwotnej ŚWIĘTOŚCI

niedziela, 8 grudnia 2013

perfekcyjny koncert Perfectu

Sobota była tak miła i cudowna, że sama bym sobie lepiej tego nie wymyśliła :)! Obfitowała w miłe spotkania, a zakończył się koncertem Perfectu! ( W środę mam urodziny więc ten koncert zafundowałam sobie w ramach prezentu :D ). Uwielbiam Perfect, świetni są, podziwiam, że, pomimo wieku, na scenie tryskają energią i dają z siebie wszystko! A ja się wytańczyłam, zdarłam gardło śpiewając i bawiłam się wyśmienicie!
Cóż mogę jeszcze dodać? Dziękuję pani Ag. za wsparcie w kwestiach dżi/pi/esowo - internetowo - meilowych i za Polaków nocne rozmowy ! 
Chciałabym też dodać, że huragan nie wyrządził większych szkód w mojej okolicy. Najdotkliwiej odczulam brak prądu,. którego nie było u nas od czwartkowego wieczoru do sobotniego poranku. 
A na koniec  Waszym kciukom / modłom / zaklęciom ( co kto woli ) polecam pewną dość istotną dla mnie sprawę :)
DZIĘKI ! 

czwartek, 5 grudnia 2013

piątek, 29 listopada 2013

sKIEPowane


 Obrazkowy przegląd ostatniego miesiąca .... 








( wszystkie obrazki mają swe źródło na tej stronie KLIK )

środa, 27 listopada 2013

Lepiej zapobiegać niż leczyć, czyli poradnik przed i po kradzieżowy

RADA  KLUCZOWA:

NIGDY,PRZENIGDY ZOSTAWIAJ W SAMOCHODZIE WARTOŚCIOWYCH RZECZY!!!! ZAWSZE, ZAWSZE, ZAWSZE ZAMYKAJ SAMOCHÓD BEZ WZGLĘDU NA TO GDZIE I NA JAK DŁUGO SIĘ ZATRZYMUJESZ !!!


A jeśli jednak zostawisz i Cię okradną....
1) zadzwoń na policję i zgłoś sprawę( bez względu na to czy okradli Cię na Twoje własne życzenie tj. czy stworzyłeś ku temu odpowiednie warunki, czy tez, faktycznie, ktoś wszedł do wnętrza Twego pojazdu razem z drzwiami ) 
2) rozejrzyj się czy gdzieś w pobliżu nie zamontowano czasem kamer, kto wie, może uchwycą moment kradzieży i jej sprawcę
3) natychmiast zadzwoń do banku, by zablokować kartę do bankomatu ( TUTAJ MOŻESZ ZASTRZEC
4) zadzwoń do operatora sieci komórkowej, by zablokować telefon ( uwaga: do wyrobienia duplikatu musisz okazać dokument ze zdjęciem, potwierdzający Twoją tożsamość - dowód osobisty, prawo jazdy lub paszport ). U niektórych operatorów możesz zablokować jedynie na tydzień, a po 7 dniach ponowić blokadę.
5) jeśli utraciłeś dowód osobisty, trzeba się udać do władz lokalnych, które Ci wydały ten dokument, zgłosić utratę, dostarczyć 2 fotki ( zdjęcia to u nas w regionie koszt. ok 18 zl za 8 zdjęć ), złożyć wniosek i czekać na nowy dowód ( od 3 tygodni do miesiąca ). W zamian dostajesz zaświadczenie, że utraciłeś dowód.
6) jeśli prawo jazdy też straciłeś, udajesz się do miejscowego wydziału komunikacji, gdzie składasz zdjęcie, wniosek, płacisz ok. 100 zł i czekasz na wyrobienie nowego prawka. Uwaga - nie dostaniesz żadnego dokumentu, żadnego zamiennika na czas oczekiwania na dokument właściwy więc do chwili odebrania nowego prawa jazdy, jeździsz autem na tzw. "krzywy ryj" lub "na pałę" i liczysz, że Cię nie złapią...
7) dowód rejestracyjny - na wyrobienie nowego czekasz 2 tygodnie, jeśli jesteś współwłaścicielem pojazdu, drugi właściciel musi podpisać pełnomocnictwo, że się zgadza, żebyś wyrobił nowy dowód. Ale tu miła niespodzianka - płacisz "jedyne" 75 zł ( no, może z groszami ... ) i od ręki otrzymujesz dowód tymczasowy, który potem oddajesz, gdy już przygotują normalny dowód.
8) by uzyskać dostęp do pieniędzy, nawiedź bank lub obdzwoń, aby wydali Ci drugą kartę do bankomatu. Różne banki mają różne procedury. Jeden ma tak, że pocztą dostajesz jednego dnia kartę, a następnego pin do niej. Drugi ma tak, że pocztą przysyłają Ci pin, a po kartę idziesz osobiście. Tak naprawdę jednak ile banków tyle procedur.
9) każdy telefon komórkowy czy tablet ( nie wiem jak w innych urządzeniach ), ma swój unikalny i fabryczny numer IMEI, możesz go znaleźć na opakowaniu sprzętu, a jeśli nie masz papierów i pudełka to sprawdzasz go kodem: *#06#. Prawdopodobnie, jeśli zgłosisz kradzież, policja będzie chciała numer utraconych sprzętów, po co? Nie do końca wiem, ale lepiej zapisać, tak na wszelki wypadek :)
10) przechowuj wszelkie umowy, które zawierasz, faktury  za zakupowane aparaty fot., komputery itd., te papiery mogą być przydatne w rożnych sytuacjach, niekoniecznie w wypadku kradzieży, ale bardzo ułatwiają, wręcz umożliwiają załatwienie rozmaitych spraw
***
Uff..... Ciocia "Dobra Rada" się rozpisała, jeśli coś mi się przypomni, uzupełnię!!!




poniedziałek, 25 listopada 2013

ulubieni aktorzy

1. Bartosz Opania - za całokształt, szczególnie za to, że taki przystojny :)
2. Jerzy Stuhr - za WSZYSTKO
3. Maciej Stuhr - bo ma nie tylko znanego ojca, ale i prawdziwy talent :)
4. Jan Wieczorkowski - przystojny :)
5. Krzysztof Pieczyński - za filmy Kolskiego
6. Marek Perepeczko - za "Janosika" :)
7. Witold Pyrkosz - za "Janosika" :D
8. Bogusław Linda - bo fajny :P
9. Dariusz Kowalski - za Tracza w "Plebani" i za wredne miny :D



1. Colin Firth - dobry aktor i miło się na niego patrzy :P

2. Hugh Laurie - noo, dr House

 3. Ed O'Neill - za Ala :D !!!

4. Bruce Willis - dobry, dobry i przystojny

 5. Adam Sandler - fajny jest, ale podbił moje serce przez  "Nie zadzieraj z fryzjerem"

6. Jason Statham - "Transporter"

7. Rowan Atkinson - noo, "fasolka"
8. Patrick Swayze
9. Jon Heder - "Szkoła dla łobuzów", "Maminsynek" 
10. Seann William Scott - Steve Stifler i wszystko jasne :) 

sobota, 23 listopada 2013

zakładka

Jednym z najmilszych  momentów minionego tygodnia był ten, gdy otrzymałam kopertę z przecudowną zakładką w środku. A za to cudeńko dziękuję gorąco i serdecznie drogiej Ennce (KLIK ) :) !!!


uwaga, niebezpieczeństwo!

Miniony tydzień był jednym z najbardziej pokręconych, przytłaczających i dziwnych w moim życiu. Pogodziłam się z pewnymi rzeczami, ale strach, że coś złego się wydarzy, pozostał... Boję się jeździć autem przez lasy ( a tych u nas mnóstwo ), bo sarny. Boję się zostawiać auto na parkingu, by ktoś nie wpadł na pomysł okradzenia mnie. A gdy już muszę to zrobić, pięć razy sprawdzam czy oby na pewno zamknęłam wszystkie drzwi i czy zabrałam torebkę. Boję się wychodzić po zmroku, by nie zostać napadniętą. Gdy ostatnia wychodzę z pracy i muszę zamknąć obiekt, potrafią nawet trzy razy wrócić od samochodu do drzwi głównych, by sprawdzić czy na pewno je zamknęłam...
Czyżbym wariowała?...

środa, 20 listopada 2013

samoloty

Żyję, szukam sensu w wydarzeniach ostatnich dni. Szukam siebie i zastanawiam się, co ze sobą zrobić. A tymczasem wrzucam obrazek znaleziony w sieci ( KLIK )


poniedziałek, 18 listopada 2013

Sie macie, ludzie !

Żyję. Wpadłam tu tylko na chwilę, by się przywitać i napisać, że chwilowo nie bloguję, ponieważ pochłania mnie załatwianie formalności i bieganie od urzędu do urzędu. Jak się ogarnę, na pewno się o tym dowiecie! Bywajcie :) !

sobota, 16 listopada 2013

utrata

Chciałabym przeprosić za to, że nie odpowiadam na smsy i nie odbieram telefonów, wynika to z faktu, że wczoraj straciłam torebkę wraz z całą zawartością :(. Modlę się do św. Antoniego, św. Józefa i św. Rity, by pomogli mi odzyskać przynajmniej kalendarz i dokumenty...

***
Myślę o wprowadzeniu zmian na blogu i udostępnieniu go tylko pewnej grupie czytelników, ale czy to zrealizuję? Nastrajam się słuchając "Wind of Change" Scorpionsów.

piątek, 15 listopada 2013

za granicą

Przekraczam własne ograniczenia, wychodzę ze swojej skorupki i szukam pomysłu na siebie. I jakąś ideę, wizję już mam. Muszę to tylko jeszcze przemyśleć, poczytać trochę, rozejrzeć się, a następnie zapomnieć o tym wszystkim i ...robić swoje, (tak jak to czuję).

niedziela, 10 listopada 2013

Jestem Polką!

Od rana kręcę się po domu i nucę "Maszerują chłopcy, maszerują...". Lubię 11. listopada, lubię w ogóle wszystkie święta narodowe, może troszkę dlatego, że zdarza mi się "popełniać" scenariusze uroczystości upamiętniających ważne historyczne momenty...
Nie zapomnę rozmowy z pewnym panem, który przy okazji tzw. "pomnika", poprosił mnie na bok i pokazał fotografię przedstawiającą kilku młodych, uśmiechniętych chłopaków w mundurach. Piękne twarze, oświetlone przez jesienne słonce, a do tego komentarz mojego rozmówcy: "To zdjęcie zrobiliśmy rano 1 września 1939, nikt się wtedy nie spodziewał, że Hitler zgotuje nam piekło..." - po tych słowach,  wymownie , a może zupełnie przypadkowo i odruchowo, dotknął zmęczoną dłonią drewnianej protezy nogi, strasznej "pamiątki" II wojny światowej...
Od tamtej chwili inaczej podchodzę do świąt narodowych, hm, z większym szacunkiem i zaangażowaniem, bo zawsze towarzyszy mi to przeświadczenie, że to, co dla mnie jest tradycją, dla osób takich, jak tamten pan, jest kawałkiem życia, teraz już zamkniętym w trudnych  wspomnieniach. 
Jestem Polką, dobrze mi z tym. I choć narzekam na głupie podatki, ZUS, nędzną opiekę medyczną, rząd i inne idiotyzmy, to jednak lubię Polską jako Polskę... naszą kulturę, język, historię, piękną przyrodę,  prowincję, gościnność i serdeczność ( wciąż się jeszcze z nimi spotykam !!! )...
I nie chciałabym stąd wyjeżdżać, choć wielokrotnie o tym myślałam.

 ( pobrane stąd: KLIK

z "Chirurgów"

"...Jeśli ci powiedział, znaczy, że ci ufa. Cokolwiek to jest, musisz sobie z tym poradzić Oczywiście, że będzie się odsuwał, bo nienawidzi bycia wrażliwym. Ale wtedy będzie cię najbardziej potrzebował..."


piątek, 8 listopada 2013

kukiz na 11.11

I jak tu nie lubić Kukiza???
http://www.youtube.com/watch?v=duyLJUuu38U
Link w kontekście zbliżającego się Święta Niepodległości...
Po raz pierwszy spędzę ten dzień w domu, a nie na uroczystościach okolicznościowych i trochę mi żal z tego powodu, bo lubię historyczne obchody.

duet wszystko-znajdujący :)

Rano przełam chwile grozy, gdy dotarło do mnie, że od kilku dni nie widziałam mojego podręcznego kalendarza, w którym zapisywałam różne rzeczy, nieraz bardzo osobiste... Nerwowo przeczesywałam zakamarki mojego pokoju, przejrzałam wszystkie torby i torebki, sprawdziłam w samochodzie i wszystko na próżno. W końcu, może pod natchnieniem św. Antoniego, zadzwoniłam do kolegi z pracy, pana Jr. i gdy zaczęłam mówić jak to mam problem i czym, pan Jr. podłapał temat i od razu powiedział, gdzie moja własność się znajduje. Uff, kamień z serca, do pana Jr. mam zaufanie pełne więc poprosiłam go tylko oto, by przechował kalendarz u siebie, a jak się po niego we wtorek zgłoszę :).
Najadłam się strachu, ale też i uświadomiłam sobie, że muszę się zacząć pilnować, bo nieustannie czegoś szukam i zaczyna mnie to irytować. Bo czy to możliwe, żeby pendrive, klucze od auta, piloty, mp3,  a teraz i kalendarz, tak po prostu, nagle i niepodziewanie, znikają z mojego pola widzenia? Gdy szukam któregoś z tych przedmiotów, mam nieodparte wrażenie, że przebywa on w tajemniczym miejscu wraz z innymi rzeczami i wspólnie się ze mnie nabijają ( taka lekka personifikacja mi wyszła :p ). Na szczęście św. Antoni jest niezawodny w takich sytuacjach i zawsze mi wszystko znajduje. Pan Jr. też ma wprawę w pomaganiu mi w tym zakresie, kiedyś znalazł mój telefon w sianie ( jakkolwiek by to nie brzmiało :P ), innym razem moje klucze w ... lodówce ( Martuha - zacznij się leczyć :P ), a teraz i kalendarz. A jeszcze kiedyś ściągnął mnie do domu, gdy auto odmówiło mi posłuszeństwa i nie dało się uruchomić. Ja się panu Jr. też czasami przydaję  i tak sobie egzystujemy. Czasem się posprzeczamy, ale to bardziej dla zasady niż ze złości czy gniewu, ale najczęściej żartujemy. I jest git :)

czwartek, 7 listopada 2013

zeszyt (nieszkolny ) dla córki ( potencjalnej )

Kiedyś, dawno temu, dostałam od kogoś zeszyt, piękny zeszycik w twardej oprawie. Gdy już nasyciłam nim oczy ( wspaniale wygląda na półce pośród książek ), zaczęłam się zastanawiać, co ja z nim zrobię. Długo to za mną chodziło, aż w końcu doznałam olśnienia i zaczęłam w tym moim magicznym zeszycie zapisywać rożne cytaty, które mnie wzruszają, bawią, poruszają serce i dają do myślenia. Lubię ten mój notatnik, nie uzupełniam go regularnie, bo jakoś rzadko czytam książki ( tak, pora się do tego przyznać.. ), ale właśnie mi przyszło do głowy, że byłoby fajnie zapełnić wszystkie strony mądrymi słowami, a kiedyś podarować te zapiski córce. Nie wiem czy kiedykolwiek będę miała dzieci w ogóle, a co dopiero mówić o córce, ale sam pomysł wydaje mi się zacny :)

środa, 6 listopada 2013

przy środzie

Jestem chora, zaraz wychodzę do lekarza. Jestem niepocieszona, bo ten weekend miał być czasem spędzonym w przemiłym towarzystwie, ale plan wziął w łeb :(. Mam nadzieję, że miły Gość, którego wyczekiwałam, zawita u mnie w innym terminie. Bardzo na to liczę!
Przeprosiłam Mamę, dałam kwiaty, sytuacja w domu ogarniętą. Muszę przestać zachowywać się tak, jakbym pozjadała wszystkie rozumy, ot co. I panować nad emocjami...
Odchudzam się, może nie jest to bardzo rygorystyczna dieta, ale np. od kilku dni nie jadłam kolacji, a i całkowicie zrezygnowałam z chipsów i czekolad. To na początek. Muszę zrzucić zbędne kilogramy dla zdrowia! A że lubię jeść...czeka mnie wyzwanie !
W ramach realizacji dzikich pomysłów, umieściłam ogłoszenie na pewnym portalu. Odzew jest spory, do momentu wymiany zdjęć wszystko idzie dobrze. Potem kontakt się urywa. Usunęłam konto z serwisu randkowego, on też nie spełnił moich oczekiwań. Ciekawe czy gdzieś tam czeka na mnie ten jedyny...

wtorek, 5 listopada 2013

wyrzuty

Pokłóciłam się rano z mamą, przegięłam okrutnie, jest mi wstyd i mam wyrzuty sumienia. Chyba kupię jej kwiaty w ramach przeprosin. Źle mi z tym!

niedziela, 3 listopada 2013

imiona

Jeśli miałabym syn, dałabym mu na imię Józef . Córka otrzymałaby imiona Julia Irena.

sobota, 2 listopada 2013

Apetyt na życie

Listopad zapowiada się bardzo intensywnie: poważne i "długodystansowe" zadanie w pracy, spotkanie z panią Ag. ( Ennko, Ag. to jedna z moich drogich i bliskich znajomych, poznanych przez internet ) , konferencja, zakończenie zajęć na podyplomówce, spotkanie z An. i jeden lub dwa weekendowy wyjazdy. A potem grudzień, koncert Perfectu ( uwielbiam ich! bylam na koncercie za free i tak mi się spodobali na żywo, że "przepękam" jakoś teraz kasę na bilet :) ), moje urodziny i święta. Na każde z tych wydarzeń czekam z ogromną niecierpliwością! W ogóle to odczuwam tak wielki apetyt na życie, że aż sama jestem w szoku!

czwartek, 31 października 2013

prosto z serca

Jutro uroczystość Wszystkich Świętych.
Cieszę się, że pojadę z najbliższymi na cmentarz, na groby naszych krewnych, znajomych, przyjaciół, sąsiadów. Cieszę się, że mogłam przygotować kilka wiązanek i stroików, aby dać skromny wyraz mojej pamięci o dziadkach. Cieszę się, że będę miała okazję pozapalać kilka zniczy ( to od dzieciństwa jeden z moich ulubionych akcentów 1-go listopada ). Ale moją największą radością jest wiara w Jezusa Chrystusa, nadzieja życia wiecznego oraz przynależność do Kościoła Katolickiego.

poniedziałek, 28 października 2013

zakupy

Lubię być spontaniczna, spontanicznie zadzwoniłam wczoraj do koleżanki, żeby zapytać, co ma w planach na wieczór. Okazało się, że ma wolne więc wybrałyśmy się razem na zakupy. Było sympatycznie, choć przesiadywanie w przymierzalni i zmaganie się z kolejnymi ubraniami, nie jest moją ulubioną rozrywką ;) Udało mi się jednak kupić to i owo, a akcentem kończącym wyprawę była mrożona kawa ( mniam ).
Wczoraj kupiłam coś jeszcze,  ale pochwalę się Wam, gdy przesyłka dotrze.
A jeśli chodzi o talenty... myślę o tym intensywnie !

niedziela, 27 października 2013

Ładni i szczupli mają łatwiej!

Ładni i szczupli mają łatwiej, z grubasami nikt się umawiać nie chce. Samo życie. Stworzyłam swój profil na portalu matrymonialno - towarzyskim. Opisałam siebie, zarówno wnętrze jak i zewnętrze. Zadzwonił do mnie właśnie jakiś koleś. Na hasło, że ważę tyle i tyle, życzył miłej niedzieli i się rozłączył. I uwierzcie mi, ze to nie była pierwsze sytuacja, gdy ktoś, kto zobaczył jak wyglądam, zaniechał kontaktu w trybie natychmiastowym. Moje doświadczenie w kierunku poznawania ludzi przez internet są następujące:
1. Odwiedzałam czat, rozmawiałam z wieloma chłopakami, potem następowała deklaracja spotkania, wymiana fotek, po czym goście już się do mnie nie odzywali.
2. Umieściłam ogłoszenie w regionalnym portalu, pisało mnóstwo osób, w tym kilka par, które szukały dziewczyny do intymnych igraszek we trójkę ( większość facetów, którzy pisali, szukała do igraszek intymnych w ogóle ). Treść mojego ogłoszenia głosiła, że szukam nowych znajomych do pogdania, wspólnych wypadów na koncerty itd. O seksie nie było tam mowy i się k***a zastanawiam, czy to tak trudno pojąć, że nie szukam człowieka, który by mnie zaspokoił? Gdy odzywał się ktoś, kto sprawiał wrażenie fajnego i sympatycznego, następowała wymiana zdjęć i .... po kontakcie !
3. Jestem osobą dużą ( tak fizycznie, wysoka i przy kości - dużej kości ), ale nie uważam się za totalną szkaradę i "paszteta". Wiem, jakie są moje atuty i na miarę możliwości staram się je podkreślać, ale, no, cholera jasna, nigdy nie będę filigranową laleczką, co, jak się okazuje, dla facetów jest problemem. Pomijam dwie znajomości, które mi się kiedyś przydarzyły, bo obydwie przysporzyły mi mnóstwo cierpienia i łez ( choć były i miłe momenty, ale stanowczo za mało ).

środa, 23 października 2013

Biblia, stara szafa i mąż, którego nie ma

Byłam na spotkaniu Kręgu Biblijnego. Trochę się bałam, że się tam nie odnajdę, ale okazało się, że znam 3 osoby, które chodzą na spotkania i było mi raźniej. Czytaliśmy fragment Księgi Rodzaju, ksiądz komentował kolejne wersety, nie obyło się bez pytań i ... andegdotek. :)
A po powrocie przejrzałam zawartość szafy i dotarło do mnie, że moja garderoba wymaga uzupełnienia! Zdałyby się nowe spodnie, spódnica i kilka drobiazgów. Cóż, po wypłacie ruszam na zakupy.
W rozmowach z kilkoma osobami pojawił się wątek matrymonialny...
Gdy zajmowałam się małoletnią krewniaczką na rodzinnym spotkaniu, jedna z obecnych stwierdziła, że pasowałoby mi dzieciątko. Ktoś inny życzył mi dobrego chłopa ( "..nie ładnego,  ale dobrego, żeby Cię szanował, bo jak ładny to zazwyczaj głupi..." ). A znajoma z pracy zaalarmowała, że muszę pomyśleć o zamążpójściu, bo tylko do 35. można brać kredyt dla młodych małżeństw! Na co inna osoba zakrzyknęła, że już dawno nie była na fajnym weselu... No i bonus specjalny - w czerwcu żeni się ostatni z wolnych kuzynów, a ja już teraz wiem, że nie mam z kim iść, a wyłganie się nie przejdzie, bo to ważny kuzyn...

wtorek, 22 października 2013

TU i TERAZ

W moim życiu najzabawniejsze jest to, że gdy "daję na luz" i egzystuję sobie swoim rytmem, bez zbędnych "spin" to wszystko dobrze się układa. Gdy jednak zaczynam się bardziej starać to napotykam od razu na jakieś dziwne i nieoczekiwana komplikacje, mniejsze lub większe ( pomijam te, która sama sobie stwarzam, a mam do tego dar ;] ), z którymi, chcąc nie chcąc, muszę się zmierzyć.
Pocieszam się myślą, że jak powiedział poeta: "Problemów się nie rozwiązuje, problemy się przeżywa", a ktoś inny stwierdził, że "co nie zabije to wzmocni". Moje problemy mogę podzielić na takie, kiedy sama jestem sobie winna ( często przez bezmyślność, naiwność czy głupotę ) oraz na takie, które są efektem kaprysu przewrotnego losu. Zasadniczo nie obwiniam innych za to, co mnie spotyka, bo, pomijając pewien etap w  moim życiu, na ogół trafiam na dobrych ludzi, dzięki którym czuję, że żyję, a świat jest piękny.
Jakiś czas temu odkryłam, że nie jestem panikarą, wbrew temu, co sama o sobie myślałam. W obliczu kłopotów może się złoszczę, może czasem zaklnę niczym marynarz ( czy marynarze przeklinają ??? ), może niekiedy się zdołuję, ale to pierwszy odruch, prawie bezwarunkowy. Gdy jednak pierwszy szok minie, potrzebuję chwili ciszy i zaczynam myśleć, co mogę zrobić. Albo też konsultuję sprawę z ludźmi, których dana kwestia dotyczy i po takiej szybkiej "burzy mózgów" znajdują się najlepsze rozwiązania.
I muszę wyznać, choć ze wstydem, że lubię sobie pomarudzić i może ponarzekać. Mam nadzieję, że nie czynię tego nałogowo, ale gdzieś, kiedyś nagromadzone emocje trzeba "wylać". Ale, tak naprawdę, gdy staję przed wyjątkowo trudnym problemem, milczę... Nie uaktywniam się wówczas na skypie, nie piszę bloga, "wyłączam się" i z nikim nie gadam ( ani wirtualnie, ani "w realu" [ w "Biedrze" też nie :) ). Są też dni, kiedy lubię "wylać" przed kimś swe troski, opisać całą sytuację możliwie obiektywnie i zapytać, co wg rozmówcy zrobiłam nie tak albo co mogłabym zrobić...  ( I w tym momencie gorąco dziękuję Drogim Przyjaciółkom, które są ze mną w takich momentach!!! )
A czasem, gdy jestem już na tzw. prostej, zaczynam się zastanawiać, co się "zaś może pochrzanić". Oj, naturo melancholijno - pesymistyczna! Powtarzam sobie wówczas, niemal jak mantrę, że nie ważne co stanie się JUTRO, liczy się TU i TERAZ, a potem jeszcze, że nie ma sensu martwić się czymś, co się nie stało.

niedziela, 20 października 2013

nie spełniam oczekiwań

Ciągle ktoś mi czegoś zakazuje lub nakazuje. Nie jedz tyle, bo będziesz gruba / znowu jesteś przeziębiona, nie masz wcale odporności!/ wypiłaś wino z koleżanką, na rodzinnej imprezie nie opuściłaś  żadnej kolejki - jesteś pijaczką!/ zrób porządek w samochodzie / taka ładna bluzka - czemu jej nie nosisz?/ Co się tak nadąsałaś? Trzeba się uśmiechać... / Ale jak to nie pójdziesz na wesele? / I już się obraziłaś, tobie nie można nic powiedzieć!...
I tak w kółko, w pewnym momencie szlag człowieka może trafić.  A gdzie wolność wyrażania siebie i swoich opinii? Człowiek ma bliżej do 30. niż do 25., a bywa traktowany jak pięciolatek. To bywa deprymujące! Staram się walczyć o siebie, ale są momenty kiedy widzę tylko jedno rozwiązanie - wyprowadzkę ( przynajmniej na miesiąc ). Jest tylko jeden mały szczegół, nie stać mnie na to, ot co.
A wracając do głównego tematu, jak mam akceptować siebie skoro ciągle nie spełniam oczekiwań innych lub jestem przez nich kontrolowana i obserwowana ( dyskretnie, ale jednak )? Normalnie jak reality show !

wtorek, 15 października 2013

Co może nauczyciel ?

Czy nauczyciel może wyrzucić ucznia z klasy?
Czy nauczyciel może piętnować ucznia za coś, co ten robił w wolnym czasie i za wiedzą rodziców?
Czy nauczyciel może wtrącać się w sprawy sumienia ucznia i wskazywać, z czego uczeń ma się spowiadać?
To wszystko dotyczy sytuacji, w której uczeń w swoim wolnym, weekendowym czasie zrobił coś, co nie podobało się nauczycielowi i tylko jemu. Młody człowiek nie narozrabiał w żaden sposób i nikogo nie skrzywdził.

sobota, 12 października 2013

pedofilia

Ciężko mi się słucha o księżach pedofilach. Nie wiem, co o tym myśleć. Nieraz bywało tak, że w mojej obecności sypały się gromy na kościół - że ogłupiają ludzi, że duchowieństwo zarabia krocie, że ten czy tamten odszedł ze swego stanu wraz z kobietą. I na miarę możliwości stawałam w obronie Kościoła, którego jestem cząsteczką. Ale jeśli chodzi o pedofilię, nie wiem, co powiedzieć. Więc milczę. I jest mi smutno, że osoby, którym wierni ufają, dopuszczają się tak podłych i nikczemnych czynów. Oczywiście, nie wszyscy kapłani są źli i w ogóle do kitu, ale wybryki jednostek są tak poważne i tak nagłaśniane przez media, że uderzają w całą społeczność Kościoła, ale też i kraju ( bo przecież nie wszyscy obywatele chodzą do kościoła, ale dzieci są "dobrem wspólnym", że się tak wyrażę ). Temat jest ciężki, ale nie można udawać, że go nie ma. Jestem pełna wstrętu i obrzydzenia wobec osób wykorzystujących dzieci. Uważam, że powinna się takim istotom obcinać jaja ( przepraszam za dosadność ), bo ukręcenie łba byłoby morderstwem. A już na pewno nie powinno się pedofilii "nagradzać" przeniesieniem na inną placówkę/parafię,. Pedofilia jest przestępstwem, a miejsce pedofila jest w więzieniu.

wtorek, 8 października 2013

kanapki i czas

Kanapki wyciągnięte z torby po dwóch tygodniach  nie są apetyczne, nie pachną ładnie i wyglądają tragicznie. :-)

niedziela, 6 października 2013

"Przebaczać" - Auri Closard

Po poezję sięgam rzadko, ale jeśli już sięgam to  m.in. po poezje Auri Closarda. Człowiek ten nie ustaje w tworzeniu, pisze z serca i przemawia do duszy ( do mojej na pewno ). Teraz, niczym mantrę, będę powtarzać słowa: "Przede wszystkim szanuj wartość Twego Serca..."
A poniżej cały wiersz, z którego zaczerpnęłam powyższe słowa:
 
 
PRZEBACZAĆ

Nie mów
PRZEBACZAM
gdy tego nie czujesz
gdy żal ściska Twe serce
i pamięć ból pamięta
Mów
PRZEBACZAM
tylko wtedy ...
gdy urazów i krzywd zadanych
KSIĘGA zamknięta
w NIEPAMIĘCI
Przede wszystkim
szanuj wartość
Twego Serca
tak czynili ŚWIĘCI
 

koniec

Koniec urlopu, jutro powrót do pracy. Czuję się trochę jak uczeń, który rozpoczyna nowy rok szkolny. Wdzięczna jestem za te wolne dni i za wszystko, co się wydarzyło, za spotkanych ludzi, odwiedzone miejsca, życiowe przemyślenia i wrażenia, które chłonęłam niczym gąbka. Nie wiem, czego się spodziewać w biurze, ale ufam, że nie będzie to nic, z czym bym nie umiała sobie poradzić.
Dobrze by było zmienić coś w życiu osobistym, niejako wyjść do ludzi lub znaleźć kreatywne zajęcie. Może jakąś pasję? Hobby? Sport?
Weekend upłynął mi na zajęciach o nazwie "Ekspresja muzyczna" ( na podyplomówce ). Odkryłam, że nie przepadam za tańcem i nie potrafię się odprężyć, uczestnicząc w takich warsztatach. Czyżby w ten sposób ujawniały się jakieś kompleksy lub brak akceptacji własnej fizyczności? A może, najzwyczajniej w świecie, jestem po prosty "sztywna"? Nie żebym się dołowała z tego powodu, ale jakoś nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam :).
W nocy nawiedził mnie koszmar, jego treść pozostawię dla siebie. Niech Wam wystarczy, że płakałam przez sen, kłóciłam się z Bogiem, a po przebudzeniu poczułam, że mam mokre oczy, policzki i poduszkę.

sobota, 5 października 2013

szczęśliwa trzynastka

Mój blog ma już trzynaście tysięcy odsłon :) ! Dziękuję, że jesteście! Dziękuję, że mnie odwiedzacie!

czwartek, 3 października 2013

wesela polecam

Bo jeśli chodzi o wesela to najbardziej podobały mi się dwa...
Pierwsze, które pewnie zna większość, czyli MOJE WIELKIE, GRECKIE WESELE...
drugie, tj. WESELE MURIEL, obejrzałam wczoraj. Trafiłam na ten film przypadkowo i bardzo się cieszę, ponieważ ma sens i przesłanie. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale w ramach "zajawki" napiszę, że to opowieść o młodej kobiecie, która odkrywa, ze to, co jej wpajano jest bzdurą, a życie jest zupełnie inne. I ona sama może tym życiem kierować....
Gorąco polecam ten film!
 

środa, 2 października 2013

Rysiek, film i langusta na palmie

Oglądam archiwalne koncerty Dżemu z Riedlem w roli głównej, wywiady i reportaże. Rysiek jawi mi się coraz bardziej jako człowiek raczej skromny i prosty, a przy tym niezmiernie wrażliwy artysta. Miał / ma gość styl i klasę, tego mu nie można odmówić! I ten głos, że już o tekstach nie wspomnę!...
Dziś obejrzałam film "Trzy życzenia", ciepły, wzruszający, piękny. Ja chcę więcej takich produkcji!
Tutaj trochę informacji, gdyby ktoś był zainteresowany KLIK
Słucham homilii i konferencji zawartych na tej stronie LANGUSTA NA PALMIE .
W sumie jest to dla mnie pewna nowość, ponieważ nigdy nie umiałam się zmobilizować do sięgnięcia po wykłady "online", ale, jak widać, kobieta zmienną bywa więc słucham i czerpię.

wtorek, 1 października 2013

dziecięce fascynacje

W urlopowym klimacie słucham przyjemnej dla ucha muzyki, tym razem piosenka, na którą dość często natykam się w rozmaitych filmach made in USA

KLIK KLIK

A to hit mojej młodości, każda z moich koleżanek nosiła taką charakterystyczną spódniczkę i uważała, że najlepiej wywija bioderkiem :)

LAMBADA

Tą piosenką "jarali" się wszyscy, a moi kuzyni mieli na drzwiach ogromny plakat ze śpiewającym duetem.

2 UNLIMITED - NO LIMIT

Serial mojego dzieciństwa, choć najbardziej w nim podobała mi się właśnie ta piosenka i dzielny bohater.

NIEBEZPIECZNE UJĘCIA

Inna produkcja, która podbiła moje serce... Znam na pamięć, ale oglądam za każdym razem, gdy leci w telewizji. I zawsze płaczę na ostatnim odcinku!...

JANOSIK

A skoro już wspominam ukochane produkcjo wieloodcinkowe to nie mogę nie wspomnieć o tym :)

ALLO ALLO


poniedziałek, 30 września 2013

udręki kobiety samotnej

Szukam sposobu, aby wyrazić siebie i swoje emocje. ( Jestem bardzo emocjonalna, to mój dar, ale i moje przekleństwo ).  I nie wiem jak to zrobić, bo mam wrażenie, że moja dobra passa zakończyła się wraz z powrotem z wyprawy nad morze. Dlaczego tak sadzę? Na skutek niezbyt miłego splotu wydarzeń - padło mi auto ( dziś "powstało"), padła mi pralka ( i powstać nie chce ), byłam wzywana do pracy ( pilna sprawa, tylko ja mogłam pomóc ), zmagam się z pewną kłopotliwą sytuacją na serwisie aukcyjnym ( chyba jestem ładnie rolowana...), ale najtrudniejsza jest samotność.
Bo, niestety, kobieta w związku ma lepiej niż ta, która żyje sama. Pomijam kwestie ciepłych spojrzeń, czułych uścisków, pocałunków itd. Kobieta w liczbie pojedynczej sama musi się użerać z mechanikami, gdy jest problem z samochodem ( a mechanicy to lubią...), sama czuwać nad przebiegiem remontu lub tego typu działań, sama chodzi do kościoła, do kina i na pizzę, sama pojawia się na weselach ( lub innych uroczystościach ), sama sobie wszystko kupuje ( nie ma co liczyć na miłe prezenty czy kwiaty ), sama się utrzymuje i bierze kredyty ( a z tym bywa ciężko ), nie ma nikogo, kto by czuwał nad jej komputerem ani nikogo, kto by otoczył męskim ramieniem i był wsparciem. W sumie, z samotnością jest jak z emocjonalnością - jest darem, ale i źródłem utrapienia.

piątek, 27 września 2013

urlopowy luz i album z wakacji

W urlopowej beztrosce i relaksie zatęskniłam za blogiem, czemu w chwili obecnej daję wyraz, pisząc wyluzowaną notkę :)

Zacznę od hitu dzisiejszego dnia - scenka w sklepie:
Martucha: - Dzień dobry, poproszę gumy.
Sprzedawca: - Może być durex?
Martuha: - Do żucia! :D

***

Tak, powodów do radości mi ostatnio nie brakuje, a właściwie jest ich o wiele więcej niż powodów do załamki, toteż celebruję z rozkoszą te błogie chwile i  jestem hojna w wysyłaniu do ludzi uśmiechów. Tak, zdecydowanie, ten urlop jest w pełni zasłużony i wykorzystuję go do cna. Podróżuję. Spędziłam tydzień w GDA, w towarzystwie pani Ag. której chwała i dziękczynienie niech będą za cierpliwość w stosunku do mnie oraz za odebranie mnie z dworca pkp. Równie wdzięczna jestem pani A., która dała się poznać "w realu" i okazała się znakomitym przewodnikiem, a także znawczynią miejskich legend. Dziękuję, Drogie Panie :*!
Strasznie mi się w GDA podobało, miasto piękne, ludzie ( na ogół ) przyjaźni, dużo ciekawych miejsc i morze, morze przede wszystkim! Gdy je zobaczyłam , zawyłam z radości i uwierzyć nie mogłam, że oto jestem i marzenie staje się rzeczywistością! To było dla mnie niesamowite i bezcenne!
Inne wspomnienia, których jest mnóstwo, są równie miłe, ale z uwagi na  dbałość i swoistą zwięzłość tych moich wynurzeń, pozwolę sobie rzucać retrospekcjami hasłowo...
A więc, gdy teraz myślę: "GDA" to widzę...
- statki i stateczki,
- stocznię,
- trzy świnie,
- panienkę z okienka,
- "Żabkę",
- św. Józefa i kaplicę adoracji Najśw. Sakramentu,
- tramwaje :D
- bursztyny ( znalazłam !!! ),
- latarnię morską ( wlazłam, a właściwie wbiegłam na nią razem z panią Ag. )
- Westerplatte ( serce mocniej zabiło ... ),
- uśmiechniętą kawunię,
- Neptuna,
- rzygacze,
- chwile wyciszenia i modlitwy ( sic! ) nad morzem,
- lotnisko,
- dom ss. OCD w Gdyni ( warto było moknąć, by tam dotrzeć ),
- wszechobecnego św. Mateusza ,
- czekoladę,
- cudowną pogodę ( wyjeżdżałam z domu w deszczu i wracałam w deszczu ),
- busa powrotnego, którego nie było i musiałam wracać kilka godzin później,
- panią z wózkiem dziecięcym, której pomogłam pokonać niesamowicie strome schody
... i całą masę różnych różności, o których może teraz nie pamięta, ale które, jak znam życie, przypominać mi się będą w najmniej oczekiwanych momentach, powodując niepohamowany śmiech.
Było cudownie, dziś wywołałam trochę zdjęć i powiesiłam kilka z nich na ścianie, reszta znalazła miejsce w albumie.
W poniedziałek ruszam w kolejną wyprawę, krótszą, co prawda, ale bardzo ważną i, w sumie, nieoczekiwaną. Trzymajcie kciuki, bym się nie zgubiła, a właściwie ... odnalazła :) !
A w "gratisie" kilka zdjęć z pierwszej części urlopu...


 
 
 
foto Ag. :)
 





 
foto Ag. :)
 

foto Ag. :)

czwartek, 12 września 2013

z życia wzięte

Wracam ostatnio z pracy ok. 18.00, zmasakrowana emocjonalnie i wykończona fizycznie + ból głowy. Mamy teraz naprawdę gorący okres i już się nie mogę doczekać niedzielnego wieczoru, gdy będzie po wszystkim...
W ramach odstresowania oglądam "Seks w wielkim mieście". Serial nie zwala z nóg. Jest przeciętny i jakoś mało śmieszny, ale da się przeżyć.
Spotkałam się wczoraj z kimś, kogo strasznie dawno nie widziałam. Było miło, lubię mieć gości, a zwłaszcza takich, przy których czuję się w pełni akceptowana i słuchana.

piątek, 6 września 2013

Jasna Góra, intencje i konsekwencje

Jutro jadę do Częstochowy, zabieram w sercu intencje, które mi powierzono jak również wszystkich moich blogowych znajomych i przyjaciół.
Do tej pory było tak, że zawsze pielgrzymowałam na Jasną Górę z konkretnymi prywatnymi własnymi intencjami, ale życie pokazało, że jednak nie byłam wysłuchana. Cóż, bywa...wszak "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi".  W kwietniu tego roku spędziłam kilka dni w Częstochowie, ale spotkanie z Maryją przeżywałam zupełnie inaczej. Po raz pierwszy chyba w życiu jechałam tam bez prośby, ale z wewnętrznym wołaniem: "Ty wiesz...." i wielkim pragnieniem, by to moje życie wreszcie nabrało sensu. I teraz widzę, że zaczyna nabierać! Szczególnie od dnia, w którym zepsuło się wszystko, co się zepsuć miało i ktoś mi szczerze wygarnął, co myśli o moim postępowaniu i co zmienić muszę. Nie schowałam głowy w piasek, nie krzyczałam ani nie zaprzeczałam słowom prawdy, które doprowadziły mnie do łez i spazmów. Było mi strasznie ciężko, ale wiedziałam, że  dorosłość nie polega na niepopełnianiu błędów, lecz na tym, aby stawiać im czoło i być gotowym do ponoszenia konsekwencji swoich wyborów. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, bo wszystko, o czym wyżej wspomniałam to sprawy dla mnie bardzo świeże i bardzo trudne... Jest we mnie jeszcze bardzo dużo strachu, właściwie chyba bardziej niepewności, co do tego, co się jeszcze wydarzy, jest poczucie wstydu za głupotę i wielki żal, zwątpienie i utracone zaufanie, słowem: kocioł...Ale jest i chyba jakaś swoista ulga i rodzący się na nowo apetyt na życie.
Jutro chciałabym przystąpić do spowiedzi i uczestniczyć w pełni w Eucharystii , aby ten wyjazd był nie tylko wycieczką, ale czasem nawrócenia i zaczerpnięcia ....
***
 
 
Jasna Góra 
 


 
Częstochowska katedra 

środa, 4 września 2013

podziękowanie, nienawiść

Dostałam dziś nieoczekiwaną pochwałę - podziękowanie za pewną sprawę, którą zrobiłam w pracy. Słowa tym ważniejsze, że z ust kogoś, kto nie ma zwyczaju "słodzić". Miło.
W lokalnej gazecie pojawiło się moje nazwisko, zostało wymienione pośród nazwisk ludzi, którym ktoś dziękował za coś. Miło.
Jakiś czas temu ktoś w kilkuosobowym towarzystwie  podkreślił, że dzięki mnie kroczy teraz pewną drogą i jest szczęśliwy. Miło.
A najlepsze jest to, że nigdy w życiu nie przeszło mi nawet przez myśl, by próbować komuś pomagać na siłę. Wdzięczna jestem i za to, że nie żywiłam do nikogo nienawiści  i nigdy nie życzyłam źle drugiemu człowiekowi. Jestem nerwusem, fakt, ale złość czy gniew mijają prędko, natomiast nienawiść to powolne umieranie serca i duszy, które ma tak wielkie pole rażenia, że dotkliwie rani wszystkich wokół.

poniedziałek, 2 września 2013

hymn wdzięczności

Wdzięczna jestem za przyjaciół, którzy ofiarują mi swój czas, modlitwę i troszczą się o mnie... Wdzięczna jestem za to, iż na nowo mogę odkrywać smak wolności i radować się nią w każdej chwili..
Wdzięczna jestem za dar życia, zdrowia oraz zdolności i talentów, którymi zostałam obdarzona...
Wdzięczna jestem za to, że z Bożą Pomocą przetrwałam wiele trudnych i bolesnych momentów w moim życiu, równie wdzięczna jestem za chwile sukcesów i zwycięstw...
Wdzięczna jestem za to, że nie potrafię z premedytacją działać na czyjąś niekorzyść i nie jestem mściwa...
Wdzięczna jestem za pracę oraz środki do życia...
Wdzięczna jestem za szczerość i zaufanie, którymi wielokrotnie obdarzają mnie bliźni...
Wdzięczna jestem za pragnienie życia w prawdzie...
Wdzięczna jestem za czas spędzony z rodziną, przyjaciółmi czy znajomymi...

niedziela, 1 września 2013

życzę...

Wszystkiego najlepszego Wszystkim, którzy rozpoczynają dziś nowy rok szkolny :) ! Niech będzie owocny i dobrze przeżyty!

sobota, 31 sierpnia 2013

życzę Wszystkim...

... błogosławionej niedzieli :*

fotografie

Uporządkowałam zdjęcia, starałam się ułożyć je chronologicznie, ale nie zawsze pamiętałam, która fotografia kiedy powstała. Wyszło z tego 7 albumów. Lubię papierowe zdjęcia, bo w przeciwieństwie do elektronicznych, mają "duszę" i są czymś osobistym, żeby nie powiedzieć: intymnym, ponieważ dostęp mają do nich tylko ci, którym chce się je pokazać i nikt nie powieli ich za pomocą magicznego zaklęcia "ctrl+c" + "ctrl+v". Nie mam nic przeciwko umieszczaniu w internecie wartościowych zdjęć ( nie brakuje osób dla których fotografia to pasja i styl życia więc niech prezebtują swoją twórczość :) ), ale czasem odnoszę wrażenie że gubią się one w oceanie tandety i "słitaśnych foci z rąsi", których nieodłącznym elementem jest tzw. "dzióbek". Że już nie wspomnę o rodzicach, którzy uwieczniają swoje pociechy na każdym kroku, a następnie zdjęciami tymi aż do bólu "zarzucają" swoje profile na portalach społecznościowych. ( dla wyjaśnienia - lubię dzieci i rozpieszczam potomstwo moich znajomych, ale dziecko przecież tez jest osobą i kto ma chronić jego prywatność jak nie rodzice ? ). To tyle refleksji, idę wstawić wodę na kawę! Kto chce?

piątek, 30 sierpnia 2013

Zmartwychwstanie - Auri Closard

„Zmartwychwstanie”

Zmartwychwstać
nie dla świata
nie dla tłumu
nie w gwarnym wrzasku
w środku miasta
w ogłupieniu szumu
zmartwychwstać dla siebie
odrzuciwszy kłody ...
w tym co szpeci
godność ludzką
w odsłonach osoby
w tym co rani
poniewiera
dopowiadać resztę
myślę
wcale nie potrzeba
( źródło KLIK )

środa, 28 sierpnia 2013

pielgrzymkowo - pierogowo

Za parę dni jadę do Częstochowy, poniekąd w roli przewodnika. Obmyślam program wyjazdu i szukam miejsc, które warto zobaczyć. Mam jakiś cel i to mnie cieszy, mam do czego odliczać dni...
A po powrocie chwila wytchnienia i trzeba się będzie zacząć pakować na urlop. Już się nie mogę doczekać! Bo ileż można pracować ? :)
Wydarzenia ostatnich dni są dla mnie zaskakujące i przysparzają wielkich emocji. Na początku tygodnia odbyłam bardzo ważną dla mnie rozmowę ( dziękuję, Przyjacielu! ) i choć nie spowodowała ona rozwiązania problemu ze skutkiem natychmiastowym to ja czuję ogromną ulgę, bo zrzuciłam z serca wielki ciężar. Dziękuję za modlitwę Wszystkim, którzy o mnie pamiętali i proszę o jeszcze...
A skoro już cofam się w czasie to powiem, że miniony weekend upłynął mi pod znakiem pierogów i plonów. Jak Polska długa i szeroka, tak w każdej chyba gminie organizują imprezę z pierogiem w tle i tytule. A pierogi same w sobie mogą być ruskie, kresowe, ziemiaczane, z kapustą, leniwe, ze skwarkami i cebulką, z czereśniami, truskawkami, jagodami i z czym kto tam jeszcze ma ochotę. Polska pierogiem stoi, rzekłabym nawet, a piwem i wódką płynie, bo bez tych trzech składników żadna impreza nie wypali. Sobotę spędziłam pośród ludzi, którym żaden pieróg nie straszny i w sumie ... dobrze się bawiłam :) ! A niedziela lokalne  to święto plonów. Rzadko mi się zdarza bywać na wiejskich festynach "niezawodowo", bo już mi się z lekka "przejadły", ale czasami się wybieram, gdy mam dobry dzień i odpowiednie towarzystwo. W niedzielę miałam. Pojechałam. Było sympatycznie, ale piwo w puszcze sprzedawane po 6 zł to już "lekkie" zdzierstwo....

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Miriam z Jasnej Góry

 Myślami i sercem jestem dziś na Jasnej Górze, przed obliczem Matki, która jest mi Orędowniczką i Przewodniczką na drodze wiary. Pragnę Jej na nowo zaufać i uwierzyć, że pomoże mi przetrwać to, co się teraz w moim życiu dzieje i nie pozwoli, bym zwątpiła w Miłosierną Miłość...
***
"Pomódl się, Miriam, aby Twój Syn żył we mnie... Pomódl się, by Jezus we mnie żył. Gdzie Ty jesteś, zstępuje Duch Święty. Gdzie Ty jesteś, niebo staje się..."

środa, 21 sierpnia 2013

A przed snem...

... na dobry humor, słucham sobie Haliny Kunickiej... "Czumbalalajka", "Orkiestry dęte"... Cudny głos i piosenki, przy których stopy same rwą się do tańca, a "kurpusik" i reszta ciała podrygują :)
Polecam serdecznie :)

sobota, 17 sierpnia 2013

spotkanie po latach

Spotkanie po latach, zupełnie inne niż sobie wyobrażałam, szkoła robienia dobrej miny do złej gry ( kiepsko się czuję sama pośród ludzi, którzy znają się od lat i mają mnóstwo wspólnych tematów i wspomnień )  i "ukradzione" innym chwile rozmowy z osobą, dla której się zjechaliśmy tego dnia w tym miejscu. Prezent, który dałam był skromny ( w porównaniu z wielkimi, ozdobnymi paczuszkami lezącymi obok ), ale prosto z serca. I to chyba najważniejsze...
Szkoda, że nie było czasu na dłuższą rozmowę, ale uczę się przyjmować z wdzięcznością to, co jest mi dane i wyzbywać się własnych wyobrażeń o tym, co inni mogą mi zaoferować we wzajemnych  relacjach.

piątek, 16 sierpnia 2013

Auri Closard - reklama

Znam wielu wspaniałych i niesamowicie zdolnych ludzi, muzyków, wokalistów, plastyków, tancerzy... znam także niesamowitego człowieka, który w wierszach dzieli się bogactwem swego serca i doświadczeniem wiary. I dziś, w tym miejscu chciałabym zaproponować Wam zapoznanie się z tekstami osoby, której osobiście bardzo wiele zawdzięczam. A zatem, kto żyw, niech uruchamia fb i wpisuje frazę: "Auri Closard", a potem czyta i czerpie :)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

o artystach

Oglądałam ostatnio fragment koncertu Czesława Niemena. Byłam zaskoczona taką, hm, niebywałą subtelnością, eterycznością i skromnością tego niezwykłego artysty. I, po raz kolejny, żałuję, że nie zdążyłam zachwycić się twórczością Niemana za jego życia. Ale cóż, byłam wtedy jeszcze młodą istotą, której nie w głowie było takie oblicze sztuki. A Niemen jest ważny dla mnie i z tego względu, że czerpał od niego Rysiek Riedel, którego też odkrywam od kilku lat dopiero. Nie jestem znawcą muzyki, ale jak słucham Ryśka to czuję się tak jakbym przenosiła się w inny wymiar. Głos i teksty trafiają do serca i pomagają uwierzyć, że ten świat nie jest taki beznadziejny. Żałuję, że nie dane mi było zobaczyć Ryśka na scenie. Postrzegam go jako artystę wielkiego formatu, z wielkim sercem i wrażliwością, a jednocześnie autentycznego, dzięki czemu podbił serca młodych ludzi. Nie był głupim celebrytą, typem salonowca, który domaga się uwagi mediów i robi wszystko, by ją  przyciągnąć. To dla mnie taki "swój chłop" ze Śląska, który potrafił dostrzec to, co w życiu się naprawdę liczy. A że ćpał? Serce się kraje, że jego kariera się przedwcześnie skończyła, ale nie jestem upoważniona do oceniania go za jego słabości.
I jest jeszcze jedna artystyczna dusza, która mnie ujmuje - Anna Jantar. Gdy zginęła, była tylko rok starsza ode mnie ( miała 30 lat ), ale jej piosenek słucha się do tej pory. To o czymś świadczy, prawda? Czy to się czasem nie nazywa ponadczasowym wymiarem sztuki?

czwartek, 8 sierpnia 2013

Moje wędrowanie


Przygotowania do wielkiej podróży rozpoczęte. Obmyślam, co zabrać, załatwiam kwestie noclegów i transportu. To, co prawda, jeszcze ponad miesiąc, ale ja przy każdej wyprawie chyba najbardziej lubię ten czas przygotowań, planowanie,oczekiwanie…

Jak to A. podsumowała, trafnie ubierając w słowa, to, co mi się w głowie roiło: „Nadrabiamy zaległości J”.  Oj, nadrabiamy!...

Lubię jeździć, choć odczuwam jakiś taki dziwny, irracjonalny lęk, że zaginę i nikt nie będzie wiedział, co mi się przytrafiło. Może to dlatego, że dociera do mnie za dużo newsów o poszukiwaniach różnych osób? Dla mnie to niepojęte jak może do tego dojść, że ktoś po prostu pewnego dnia wychodzi i ślad wszelki po nim ginie…

Ze względu na ten mój strach, wolę jeździć pksem niż koleją ( no i pksem taniej J ) i zawsze mam przy sobie naładowany telefon, tak na wszelki wypadek. Wiem, to brzmi dziwacznie i zasadniczo obłędnie, ale jeśli dzięki temu czuję się spokojniejsza? 

I lubię nocować w domach zakonnych. U sióstr jest zawsze taniej niż w hotelach, spokojniej i można korzystać z kaplicy ile potrzeba. I warunki też są dobre, na ogół jest czysto i schludnie. Zdarzają się wyjątki, ale wolę spuścić nad tym kurtynę milczenia. J

I lubię podróżować w dobranym towarzystwie, tak, by móc zobaczyć wszystko, co mnie interesuje, a nie spędzać cały dzień w centrumm handlowym i zamiast z bagażem wspomnień, wracać z podróży z bagażem badziewia i pustym portfelem. Taka wyprawa mi się przytrafiła parę lat temu.

Wybierałam się z przyjaciółką do Krakowa, miałyśmy tak spędzieć tydzień. Nocleg u jej znajomych więc prawie darmo. I komplikacje zaczęły się już w pociągu, gdy się okazało, że jedzie z nami istota „dziana” i tak odpicowana, że się w glowie nie mieści. ( A ja, człek prosty, na głowie odrosty, nadwaga, ciuch czysty i owszem, ale bardziej wygodny niż piękny, wszak podróż ma swoje prawa, a pierwszym z nich wygoda ) . Przełknęlam to, bom tolerancyjna, ale tych godzin spędzonych w galerii przy krakowskim pko to nigdy nie zapomnę, tak samo jak i tego, że będąc tak blisko nie odwiedziłam Łagiewnik ani Wieliczki. Akcentem kończącym wyprawę do grodu Kraka był wypad do klubu karaoke. Wszystko fajnie, ale następnego dnia z samego rana miałyśmy wracać więc wróciłam do domu ok. 24.00, spakowałam się i poszłam spać. Dziewczyny ruszyły „w miasto”, obiecując solennie, że wrócą za godzinę. Nie wróciły, a ja się w międzyczasie zorientowałam, ze wraz z nimi ruszył w miasto mój portfel ( a w nim bilety na pociag powrotny, dokumenty i kasa ). Z właścicielką mieszkania dzwoniłyśmy do nich, ale nie odbierały telefonów. Budziłam się co chwilę i szlag mnie trafiał, bo wiedźmy nie wracały. Wreszcie wstałam, pożyczyłam od naszej gospodyni pieniądze na drogę i pojechałam na dworzec. Pociąg był chyba ok. 5.30 czy o 6.00, a do mnie „wędrowniczki” zadzwoniły o 7.00, że już wróciły… Pogratulowałam serdecznie ( na usta cisnęły mi się same „ku….”, ale dałam radę ) i oznajmiłam, że przyjadę do tej „gwiazdy” po dokumenty, gdy tylko wróci do domu. To była jedna z najbardziej koszmarnych podroży powrotnych w moim życiu. Ale gdy już odzyskałam dokumenty ( po które sama musiałam sobie pojechać autem do miejscowości oddalonej od mojej o ok. 30 km ) i powiedziałam znajomej ( już nie przyjaciółce ), co o niej myślę, trochę mi ulżyło. Ale znajomosć się skończyła. Może to i lepiej?...  

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

pogrzebowo

Od kilku dni jestem nieco skołowana i pełna jakiegoś dziwnego, hm, niepokoju, niepoukładania...
Dziś odbył się pogrzeb Sąsiadki. Byłam. Trochę dziwnie było, bo w kaplicy przedpogrzeowej znajdowały się dwa ciała - Sąsiadka spoczywała w trumnie, ustawionej na chłodni, w której znajdował się "ziemski kostium" innej babci, całe szczęście, że niewidocznej.
Na pogrzeb przyszli wszyscy sąsiedzi, kilka osób z rodziny i znajomi z sąsiednich miejscowości. Ksiądz na kazaniu mówił o Zmarłej bardzo dyplomatycznie i uniknął podawania trudnych oraz bolesnych szczegółów z jej życia.
Stypy jako takiej nie było, w moim domu przyjęliśmy kilka osób najbliżej związanych z Sąsiadką i tyle..

piątek, 2 sierpnia 2013

Pamięci Sąsiadki...

Sąsiadka mi umarła w nocy, miała 89 lat. Mieszkała sama więc jej pomagaliśmy robiąc zakupy, zabierając na wizyty do lekarza, sprzątając itd. Gdy byłam dzieckiem, często zostawałam pod Jej opieką i zawsze dostawałam rozmaite łakocie. Pani Ś. miała tzw. "długi  język", ale to jej plotkowanie nie wynikało tyle ze złych intencji czy wredoty, co raczej z bezmyślności i ,w sumie, chęci bycia w centrum zainteresowania.
Dopóki mogła się samodzielnie i pewnie  poruszać, była stałym gościem w moim domu. Gdy nie miała swojego telewizora, przychodziła do nas na seriale. A ile było przy tym komentowania i śmiechu...
Nie zawsze byłam cierpliwa wobec p. Marii, czasem strasznie mnie irytowała, ale tak naprawdę to ją lubiłam i zawsze pomagałam, gdy prosiła mnie o kupienie czegoś, wykonanie telefonu czy cokolwiek innego.
Wraz z Jej śmiercią kończy się jakiś etap w moim życiu... Odeszła kolejna już osoba, która była mi życzliwa i którą traktowaliśmy niemal jak członka rodziny. C tu kryć, p. Maria zawsze była, a teraz nagle ODESZŁA, minie czas nim się przyzwyczaimy, że z okna w domu naprzeciwko nikt na nas nie patrzy...
Spoczywaj w pokoju, Droga Sąsiadko, opiekowałam się grobami Twojego męża i syna, teraz będę czuwać także nad Twoim....

środa, 31 lipca 2013

Nie lubię...

... Pinokia, klaunów, mimów i tych takich pajacyków - arlekinów czy jakoś  tak. I cyrku też nie lubię! A "Akademii Pana Kleksa" do tej pory nie rozumiem, mam do tej książki stosunek ambiwalentny, ale przeraziła mnie opowieść o tym, jak wilki spustoszyły królestwo rodziców szpaka Mateusza, gdy ten był jeszcze człowiekiem. I pomyśleć, że takie straszne historie musiałam czytać w szkole podstawowej....

piątek, 26 lipca 2013

niedziela, 21 lipca 2013

i usłyszałam...

A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele,
a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».
***
I to tyle jeśli chodzi o miniony tydzień, Ktoś mi przypomniał, co jest najważniejsze...

niedziela, 14 lipca 2013

o mnie

Ostatnie dni pokazały, że wychowawca i pedagog ze mnie kiepski. I nie mam w sobie za grosz charyzmy przywódcy czy lidera. Ludzie nie lgną do mnie jak muchy do miodu. A mi czasem trudno nadążyć za nowinkami - nowościami - newsami - zmianami - innowacjami itd. Cenię ład i harmonię, nie lubię zmian i zdaje mi się, że jestem idealnie niedzisiejsza. Potrafię wykonać tzw. mrówczą robotę, ale potrzebuję później odskoczni, by zregenerować siły.

piątek, 12 lipca 2013

wyznanie

Jak dobrze, że to już piątek!!! Uwielbiam piątkowe popołudnia, zwłaszcza w takie dni, kiedy w moim biurze pojawiają się upierdliwi i złośliwi interesanci. Nieczęsto się tacy zdarzają, ale jak już przyjdą to skutecznie doprowadzają mnie do szału, a trzeba powiedzieć, że uchodzę w pracy raczej za spokojną istotę. Dziś miałam ochotę komuś zdrowo przypier.... i mam nadzieję, że długo tego faceta nie spotkam!
Zdarzają się również momenty zaskakujące, ostatnio np. jakiś gość twierdził, że mu się bardzo podobam i chciał się ze mną umówić na piwo, cóż, Marta jak to Marta po prostu go spławiła, ale dobra, przyznać się muszę, że kobieca duma została mile połechtana nieoczekiwanym komplementem.

środa, 10 lipca 2013

Nie jestem najwazniejsza

Każdego dnia dowiaduję się o sobie czegoś nowego, nie zawsze są to rzeczy, które mi się podobają, ale cóż, nie jestem idealna.
Wczorajsza złość minęła. Teraz mi wstyd, że się tak wściekłam z, w sumie, głupiego powodu, ale tak to jest jak egoizm bierze górę nad rozumem. Nie ja tu jestem najważniejsza, ale zamiast cieszyć się z zaproszenia to wzięłam i byłam gotowa się śmiertelnie obrazić, że nie jest ono takie jak się spodziewałam, że będzie. Wiem, wygląda to dość chaotycznie, ale nie chcę o całej sytuacji pisać tutaj zbyt szczegółowo - liczę na Wasze zrozumienie...
 I tez se zrobiłam test, taki jak Agata ...
Twój typ osobowosci:
Ludzie o tym typie charakteru sa powazni i cisi, zainteresowani zapewnieniem sobie bezpieczenstwa i spokojnego zycia. Takze nieslychanie sumienni, odpowiedzialni i niezawodni. Posiadaja dobrze rozwinieta zdolnosc koncentracji. Przewaznie zainteresowani wspieraniem i promowaniem tradycji oraz ustalen. Dzieki dobremu zorganizowaniu i pracowitosci, pracuja oni pewnie w kierunku wytyczonych wczesniej celów. Sa w stanie wypelnic kazde zadanie, jak juz nastawia sie na nie.
Zawody które moglyby do Ciebie pasowac obejmuja:
Kierownicy przedsiebiorstw, administratorzy i zarzadzajacy, ksiegowe, policjanci, detektywi, sedziowie, prawnicy, lekarze, dentysci, programisci komputerowi, analitycy systemów, informatycy, rewidenci, elektrycy, nauczyciele matematyki, inzynierzy techniczni, pracownicy hut, technicy, czlonkowie strazy miejskiej.
Uwaga: Nie krepuj sie, zamiesc powyzszy opis osobowosci na swojej wlasnej stronie internetowej/blogu.

poniedziałek, 8 lipca 2013

pechunio

Od kilku dni mam zdrowotne problemy.
***
Oglądam Dr. Housa, cytat dnia: "Pechunio!"
***
Jest taka książka, którą dostałam od brata, gdy miałam jakieś 5-6 lat. Podobała mi się bardzo, na okładce miała marynarza w białym mundurze, otoczonego mnóstwem kolorowych postaci. Marynarz ów czytał ludzikom książkę. Okładka książki była twarda. A co do treści to mnóstwo było w tym wydawnictwie wierszyków, opowiadań itd. Tyle zapamiętałam, bo, niestety, książka mi się gdzieś zapodziała. Szukałam jej przez wiele lat, usiłowałam namierzyć także w sieci, ale jakoś to nie przynosiło efektu. Pamiętałam tytuł "Wujek Wieża", ale jednak nie był to tytuł książki. Ostatnio spędzam dużo czasu w miejscowej bibliotece, przeglądam książki w dziale dziecięcym, wyciągam jedną i co widzę??? Ano to:



Książka, którą już byłam niemal gotowa uznać za wytwór mojej wyobraźni, istnieje naprawdę!!! 

niedziela, 7 lipca 2013

prostota

Przestrzeń wokół mnie właściwie uporządkowana, teraz pora na "wewnętrzne" porządki i zajęcie się  swoim  paskudnym charakterkiem. Ostatnio dawałam się we znaki moim najbliższym i przykro mi z tego powodu, trzeba się za siebie wziąć!
Mam pragnienie życia jak najprostszego, w każdym sensie. Nie chodzi o to, by było pozbawione ambicji, wyzwań itd., lecz by obywało się bez udawania, obłudy, kłamstwa, a także tego wszystkiego, co zbędne lub tego, co nie wnosi niczego wartościowego. Ale najważniejsze jest dla mnie podjęcie intensywnej pracy nad sobą, bo niezła ze mnie wiedźma.

wtorek, 2 lipca 2013

niedziela, 30 czerwca 2013

pobożna refleksja po niepobożnym filmie

Obejrzałam właśnie "Szkarłatną literę", zacny film, nie ma co. Momentami odwracałam wzrok, ale ogólnie mi się podobało. I tak sobie myślę, że człowiek potrafi sobie niesamowicie wypaczyć obraz Pana Boga i wymyślić stek bzdurnych zasad, które prowadzą do destrukcji i nieszczęścia, a nie do duchowego rozwoju i zbliżenia się do Pana. A przecież w tym wszystkim chodzi o osiągnięcie świętości i Bożego szczęścia, a nie o dewotyzm, samoudręczenie czy inne tego typu zjawiska.

Koncertowe wskazówki :)

- założyć glany, by uniknąć zdeptania i brnięcia w błocie po kostki
- nie zabierać torby, by nikt jej nie ukradł i by ochrona nie musiała nas sprawdzać
- mieć przy sobie tylko to, co najniezbędniejsze ( w moim przypadku telefon i klucze od autka ), i to schowane w kieszeniach z przodu, do których nikt nam łapy nie wsadzi
- ubrać się swobodnie i odpowiednio do dzikich tańców i podskoków ( jeśli kto lubi :) )
- nie bać się podchodzić jak najbliżej sceny, w końcu ktoś musi stać w pierwszych rzędach :D
- zabrać aparat fotograficzny, ale przed jego spakowaniem upewnić się, że jest w nim karta pamięci :D
- iść i się dobrze bawić :)

Dżem
 
Łzy

W sumie Łzy to bardzo ciekawy zespół, z pozoru ostry i rockowy, ale zdarzają im się teksty łzawe, sentymentalne i w pewnym sensie komiczne, no, przynajmniej dla mnie, a to próbka: "Więc przykrywam cię, kochanie do snu zimną pierzyną z ziemi oraz mchu! A teraz leżysz jakieś siedem stóp pod ziemią,  gasnącą na niemożliwy cud nadzieją!"
Tak czy inaczej - nie przepadam za nimi, ale szanuję, bo od kilkunastu lat są obecni na naszej muzycznej scenie i mają trochę osiągnięć.

środa, 26 czerwca 2013

O. Badeni

Jutro wyniki matury, trochę się denerwuję, bo mam kilku znajomych maturzystów i bardzo bym chciała, aby wszyscy zdali.
Poza tym szykuje mi się w rodzinie kolejne wesele ( "I znowu nie twoje" - jak powiedziała Mama ), a ja już teraz kombinuję, co zrobić, żeby nie iść. Nie mam z kim, a poza tym nie mam ochoty patrzeć na moją rodzinę, która nieustannie się liczebnie rozrasta, za sprawą moich krewnych, którzy żyją w szczęśliwych związkach i mnożą się na potęgę. ( Tak, tylko zgorzkniała stara panna może tak napisać więc piszę :P ).
Ból jest taki, że z kuzynem się żeniącym jestem zżyta, ale liczę, że zrozumie, dlaczego nie chcę iść. Czekam troszkę natomiast na zaproszenie na I śluby zakonne mojej przyjaciółki, właściwie to jedna wielka niewiadoma, bo nie wiem czy je otrzymam. Jeśli nie...cóż, już wiem, co wówczas zrobię, ale niech to zostanie moją tajemnicą :)
Przeczytałam właśnie książkę O. Joachima Badeniego OP  "Prosta modlitwa". Rewelka! Wcześniej czytałam    "Kobieta, boska tajemnica" i bardzo się cieszę, że trafiłam na te książki, bo O. Joachim mówi tak, jak lubię, tzn. krótko, zwięźle, treściwie i na temat. Szkoda, że ten zacny Dominikanin już nie żyje, ( zmarł 11 marca 2010 r. ), ale dobrze, że pozostały Jego książki, po które można sięgnąć i znaleźć całe mnóstwo życiowych wskazówek i porad - często bardzo prostych, ale niesamowicie pomocnych.

O. Joachim Badeni