Koniec urlopu, jutro powrót do pracy. Czuję się trochę jak uczeń, który rozpoczyna nowy rok szkolny. Wdzięczna jestem za te wolne dni i za wszystko, co się wydarzyło, za spotkanych ludzi, odwiedzone miejsca, życiowe przemyślenia i wrażenia, które chłonęłam niczym gąbka. Nie wiem, czego się spodziewać w biurze, ale ufam, że nie będzie to nic, z czym bym nie umiała sobie poradzić.
Dobrze by było zmienić coś w życiu osobistym, niejako wyjść do ludzi lub znaleźć kreatywne zajęcie. Może jakąś pasję? Hobby? Sport?
Weekend upłynął mi na zajęciach o nazwie "Ekspresja muzyczna" ( na podyplomówce ). Odkryłam, że nie przepadam za tańcem i nie potrafię się odprężyć, uczestnicząc w takich warsztatach. Czyżby w ten sposób ujawniały się jakieś kompleksy lub brak akceptacji własnej fizyczności? A może, najzwyczajniej w świecie, jestem po prosty "sztywna"? Nie żebym się dołowała z tego powodu, ale jakoś nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam :).
W nocy nawiedził mnie koszmar, jego treść pozostawię dla siebie. Niech Wam wystarczy, że płakałam przez sen, kłóciłam się z Bogiem, a po przebudzeniu poczułam, że mam mokre oczy, policzki i poduszkę.
Powodzenia po urlopie kochana :* :)
OdpowiedzUsuńdzięki :*
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze :) Jestem z Tobą... Przecież wiesz...
OdpowiedzUsuńWiem ;) i się cieszę
OdpowiedzUsuń