Sąsiadka mi umarła w nocy, miała 89 lat. Mieszkała sama więc jej pomagaliśmy robiąc zakupy, zabierając na wizyty do lekarza, sprzątając itd. Gdy byłam dzieckiem, często zostawałam pod Jej opieką i zawsze dostawałam rozmaite łakocie. Pani Ś. miała tzw. "długi język", ale to jej plotkowanie nie wynikało tyle ze złych intencji czy wredoty, co raczej z bezmyślności i ,w sumie, chęci bycia w centrum zainteresowania.
Dopóki mogła się samodzielnie i pewnie poruszać, była stałym gościem w moim domu. Gdy nie miała swojego telewizora, przychodziła do nas na seriale. A ile było przy tym komentowania i śmiechu...
Nie zawsze byłam cierpliwa wobec p. Marii, czasem strasznie mnie irytowała, ale tak naprawdę to ją lubiłam i zawsze pomagałam, gdy prosiła mnie o kupienie czegoś, wykonanie telefonu czy cokolwiek innego.
Wraz z Jej śmiercią kończy się jakiś etap w moim życiu... Odeszła kolejna już osoba, która była mi życzliwa i którą traktowaliśmy niemal jak członka rodziny. C tu kryć, p. Maria zawsze była, a teraz nagle ODESZŁA, minie czas nim się przyzwyczaimy, że z okna w domu naprzeciwko nikt na nas nie patrzy...
Spoczywaj w pokoju, Droga Sąsiadko, opiekowałam się grobami Twojego męża i syna, teraz będę czuwać także nad Twoim....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz