piątek, 6 września 2013

Jasna Góra, intencje i konsekwencje

Jutro jadę do Częstochowy, zabieram w sercu intencje, które mi powierzono jak również wszystkich moich blogowych znajomych i przyjaciół.
Do tej pory było tak, że zawsze pielgrzymowałam na Jasną Górę z konkretnymi prywatnymi własnymi intencjami, ale życie pokazało, że jednak nie byłam wysłuchana. Cóż, bywa...wszak "bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi".  W kwietniu tego roku spędziłam kilka dni w Częstochowie, ale spotkanie z Maryją przeżywałam zupełnie inaczej. Po raz pierwszy chyba w życiu jechałam tam bez prośby, ale z wewnętrznym wołaniem: "Ty wiesz...." i wielkim pragnieniem, by to moje życie wreszcie nabrało sensu. I teraz widzę, że zaczyna nabierać! Szczególnie od dnia, w którym zepsuło się wszystko, co się zepsuć miało i ktoś mi szczerze wygarnął, co myśli o moim postępowaniu i co zmienić muszę. Nie schowałam głowy w piasek, nie krzyczałam ani nie zaprzeczałam słowom prawdy, które doprowadziły mnie do łez i spazmów. Było mi strasznie ciężko, ale wiedziałam, że  dorosłość nie polega na niepopełnianiu błędów, lecz na tym, aby stawiać im czoło i być gotowym do ponoszenia konsekwencji swoich wyborów. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, bo wszystko, o czym wyżej wspomniałam to sprawy dla mnie bardzo świeże i bardzo trudne... Jest we mnie jeszcze bardzo dużo strachu, właściwie chyba bardziej niepewności, co do tego, co się jeszcze wydarzy, jest poczucie wstydu za głupotę i wielki żal, zwątpienie i utracone zaufanie, słowem: kocioł...Ale jest i chyba jakaś swoista ulga i rodzący się na nowo apetyt na życie.
Jutro chciałabym przystąpić do spowiedzi i uczestniczyć w pełni w Eucharystii , aby ten wyjazd był nie tylko wycieczką, ale czasem nawrócenia i zaczerpnięcia ....
***
 
 
Jasna Góra 
 


 
Częstochowska katedra 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz