poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Kres

Chciałabym coś napisać, ale nie wiem, co. Patrzę i widzę, że ten blog istnieje już od ponad czterech lat. Szmat czasu. O upływie czasu przypominają mi także pojedyncze siwe włosy na mojej własnej głowie. A przecież nie tak dawno chodziłam do liceum... Masakra jakaś!
Od lipca mamy nowego proboszcza. Współczuję mu, że z wielkiego miasa trafił na taka prowincję, ale z drugiej strony, potrzeba nam było zmiany i kapłana dla wszystkich, a nie tylko dla tych, którzy dokonali czegoś istotnego lub mieli dr czy prof. przed nazwiskiem... Poprzedni proboszcz "szaraczków" jakoś nie dostrzegał. Smutne, ale prawdziwe.
Trwam sobie na wypowiedzeniu. W mojej JESZCZE obecnej pracy spędziłam prawie 9 lat. Szmat czasu. Praca ta jest czymś najlepszym, a zarazem najgorszym, co mnie w życiu spotkało. Kocham ją, a jednocześnie nie znoszę. Ale nie mogę już tam dalej być. Za dużo się pozmieniało, niestety na gorsze. Smutno się patrzy na marnowanie dorobku wielu wspaniałych ludzi. Pomijam fakt, że wokół szerzy się zło, nienawiść, plotki, szantaże i intrygi... Ciężko jest, ale staram się jak mogę, bym i ja nie zaczeła nienawidzieć... To by oznaczało kres mojego człowieczeństwa. Tego się boję. Muszę chronić siebie, chyba w końcu czas na to po 32. latach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz