środa, 9 sierpnia 2017

Mama - bohaterka codzienności

Przygotowuje sie na przyjęcie utrudzonych "pielgrzymowiczek". Sprzątanie ogarnięte (no, prawie), dziś zamierzam coś ugotować i może upiec, co by mieć czym gości nakarmić. W powietrzu czuć już jesień i w końcu pogoda sprzyja mojemu dobremu samopoczuciu, jest ciepło, ale nie upalnie i to mi się podoba. Powoli myślę też o pakowaniu i powrocie do domu. O pracy jeszcze nie myślę, ale chyba powinnam. Znów trzeba będzie rano wstawać, poznawać zasady panujące w firmie, "wyczuć" ludzi i ogarnąć się na tyle, by wejść w nowe obowiązki. Największa trudność to to, że zacznę przygodę z branżą zupełnie nową i z moim zdaniem nikt się nie będzie liczył, bom totalnie w temacie "zielona". Plusy są takie, że będę miała wolne weekendy i nie będzie nadgodzin. No i będę mieszkać w domu rodzinnym, a że mam starszych rodziców to im popomagam w czym będzie trzeba, choć przyznaję, że radzą sobie świetnie. Zawsze mnie wzrusza postawa mojej mamy, która patrzyła jak jej potomstwo opuszcza gniazdo i powtarzała, że dzieci nie wychowuje się dla siebie... Tak, moja mama jest hardkorem. Kocham ją strasznie! A najbardziej za to, że jest :). Moja mama nie rozczulała się nad nami jakoś specjalnie, nie panikowała jak ktoś sobie np. skręcił nogę czy zachorował, nie rozpaczała, ale ZAWSZE podejmowała konkretne kroki, żeby pomóc jak tylko mogła. I czyniła to skutecznie :). Podziwiam moją mamę, bo życie jej nie rozpieszczało, a ona zawsze trzymała się Pana Boga i dawała sobie radę. Jest tak do tej pory. Lubię patrzeć jak mama codziennie wieczorem odmawia różaniec albo jak zatrzymuje się przy przydrożnym krzyżu, by "porozmawiać" z Panem Bogiem o tym, co jej na sercu leży. Mama nie jest dewotką ani nie nawraca nikogo na siłę, często się czymś martwi (przy tak licznej rodzinie jak nasza to normalne), ale nigdy nie narzeka. Podziwiam moją mamę i za to, że zawsze ładnie wygląda (Boże, chciałabym mieć jej sylwetkę) i dba o siebie. Jest też piękna wewnętrznie, a zmarszczki tylko dodają jej uroku. Często się z mamą nie zgadzam (mam charakterek tatusia), potrafię ją nieźle wkurzyć (nigdy celowo), ale mama jest jedyną osobą na świecie, która potrafi postawić mnie (i moich braci i siostrę też)  do pionu. Taka jest :). To nie jakaś zacofana babuleńka z zabitej dechami dziury, ale kobieta, która bierze życie jakie jest i kocha swoje dzieci, wnuki i prawnuki takimi, jakie są. Dobrze, że mój tata wpadł na pomysł, aby się z nią ożenić :). 
Kocham moją Irenkę bardzo! Moja mama, moja bohaterka!

2 komentarze:

  1. Pięknie to napisałaś. Koniecznie daj Jej to przeczytać :-) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, może faktycznie tak zrobię :).

    OdpowiedzUsuń