wtorek, 20 października 2015

o hobbitach i życiu prawie kulturalnym

Częstotliwość moich wpisów spada, choć obiecuję sobie pisywać regularnie bloga lub pamiętnik. Postanowienia postanowieniami, a życie życiem - milczę. Milczę i obserwuję. Obserwuję i wyciągam wnioski. Pierwszy taki, żeby chodzić w czapce, bo pogoda zdradliwa, a ja znowu na antybiotykach i z osłabionym - liczę, że przejściowo - słuchem.
W życiu zawodowym kolejna zmiana szefa. Zastanawiam się czasem czy pracę mam przez modlitwę ( wymodlenie ) , czy też na odwrót - moja modlitwa rozwija się dzięki pracy... Czy w ogóle można oddzielić te dwie sfery? Myślę, że wątpię.
Jakiś czas temu zmieniłam samochód. Powiedzmy, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Między nami zaiskrzyło ( i nie było to iskrzenie w instalacji elektrycznej :-) ) i od tamtej pory razem bujamy się  po dróżkach, drogach, autostradach. Mam nadzieję, że to będzie udany związek!
Czytam na nowo "Władcę Pierścieni". Gdyby to ode mnie zależało, chciałabym zostać hobbitem, przemawia za tym szczególnie perspektywa posiadania dobrze zaopatrzonej spiżarni i specyficzny styl życia. No i znajomość z Gandalfem. Moją sympatię budzą też hobbicie stopy i łydki, ale nie jestem fetyszystką :-).
Z innej beczki - mam dwa koty. Moje koty nie boją się samochodów, co dla sierściuchów może skończyć się tragicznie, bo mieszkam tuż obok drogi. Czy istnieje jakiś sposób, aby nauczyć zwierzaka unikania aut?
Zrobiłam generalny porządek na moim biurku. Miło było zobaczyć blat. Przy okazji znalazłam całe mnóstwo różnych kartek, karteczek i karteluchów z zapiskami, które kiedyś ważne, dziś okazały się bezwartościowe więc powędrowały do pieca. Lubię, gdy przestrzeń wokół mnie jest w miarę uporządkowana.
Na honorowym miejscu biurka ulokowałam super pamiątkę z pobytu w Lublinie - maskotkę, której nadałam imię "Wronka Iwonka". Tuż obok stoi słoiczek na "przydasie" ( dzięki zdolnościom mojej znajomej, wystylizowany modelinowo na domek hobbita ), kubek z długopisami, szklana kula oraz świecznik, który znalazłam na strychu. Jak nie gromadzę bibelotów, bo za nimi nie przepadam, tak te przedmioty lubię i uważam, że pasują do mojego pokoju. Każda z tych rzeczy ma charakter i swoją własną historię, a ja lubię otaczać się tym, co niepowtarzalne. Tak, jestem sentymentalna. I nie wstydzę się tego! :-)
Wybieram się niebawem na koncert DOMOWYCH MELODII. Polecam, fajni są. Mamy miejsca w II rzędzie - dobra miejscówka.
Postanowiłam zwolnić trochę tempo i żyć spokojniej, bardziej skupiając się na sprawach osobistych i rodzinnych niż na tym, co "na zewnątrz". Chcę delektować się życiem, zamiast dławić zbyt pośpiesznie połykanym. Zdarza mi się nie odbierać telefonów, odmawiać udziału w pewnych wydarzeniach, nawet odmawiać spotkań i ... czuję się z tym dobrze! Żebyście mnie dobrze zrozumieli, doceniam i cieszę się kontaktami z ludźmi, ale czasem wolę pobyć w domu i np. wypić herbatkę i pogadać z rodzicami. Fajnie jest mieć dom, w którym się człowiek dobrze czuje i do którego wraca z radością. I okazuje się, że nawet praca w ogrodzie nie jest taka zła ;)

3 komentarze:

  1. Echh mi też się zawsze marzyło, żeby być hobbitem i mieszkać w Shire w domku z pełną spiżarnią :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia dla Wronki Iwonki i dla Martuhy! Mam nadzieję, że w tym uregulowanym i bardziej rodzinnym życiu znajdziesz także czas dla starych znajomych z Lublina :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana cieszę się że u Ciebie wszystko dobrze, u mnie też:-)))

    OdpowiedzUsuń