W nocy nie mogłam zasnąć, bo nos miałam totalnie zatkany, a głowę pełną głupich, złych myśli o moim nieudacznictwie życiowym i staropanieństwie. Na codzień o tym nie myślę, bo nie mam kiedy, a poza tym szkoda mi czasu na głupoty, ale czasami robak zwątpienia drąży mój mózg i serce i ciężko mi go zwalczyć ( Boże, jakie to wzniosłe :D ). Z tego wszystkiego zaczęłam czytać w nocy "Pulpecję" Małgorzaty Musierowicz ( po raz kolejny w życiu ) oraz "Anię z Avonlea" Lucy Maud Montgomery. Co ciekawe, mimo, że mam lat 20 + ( hehehe ) to czuję się jakbym była w wieku obydwu tych bohaterek. I nie wiem czy to przejaw mego niedorozwoju i zdziecinnienia, czy może dowód na ponadczosowy charakter wspomnianych powieści... W sumie to chyba jestem takim dużym dzieckiem i cieszy mnie fakt, że właściwie obchodzi mnie, co ludzie o mnie myślą, ale w bardzo małym stopniu więc nikt mi aspołeczności zarzucić nie może, bo przecież liczę się z opiniami innych, he he he.
Zima za oknem też nie sprzyja optymizmowi, bo ileż można patrzeć na śnieg? Inna kwestia, że u mnie w domu wszyscy chorzy i nawet nie ma komu odśnieżyć podwórka.
Obejrzałam dwie części filmowej opowieśsci o młodocianym czarodzieju i jego przyjaciołach, dziś planuję kolejne dwie. Oglądałam też świetną komedię z Rowanem Atkinsonem pt.: "Wszystko zostaje w rodzinie". Jeden z moich ulubionych filmów, zabawny i zaskakujący.
Schudłam 2 kg w ogóle się nie odchudzając. Dobry znak, może wezmę się za siebie ostro ( o ile starczy mi zapału i wytrwałości ). Od tygodnia nie jadłam chipsów i czekolady. Za to zachwycam się na nowo domowymi dżemami i ogórkami - korniszonami. ( Kasia, trzymam słoik specjalnie dla Ciebie :) ).
W barku winko, które czeka na kwiecień. Będzie okazja, żeby się nim zająć. Teraz mam ochotę na alkohol, ale i tak nie moge się napić, bo biorę antybiotyki. Nie jestem alkoholiczką, piję sporadycznie ( m.in. dlatego, że moja koleżanka od babskich wieczorów wyprowadziła się dalekooo ;) ), ale czasem po prostu mam ochotę na kieliszek czegoś z %.
Jutro powrót do pracy. Dobrze, że tylko na 2 dni i weekend, potem wyjazd do opery i święta, potem zjazd i kolejny wyjazd. Wraca mi wena do czytania książek, która zniknęła na I roku studiów po pierwszym kolokwium z historii lieteratury polskiej :D. Może nie czytuję książek ambitnych ( choć ambicje mam ogromne :D ), ale nie zniżam się do harlekinów więc jest dobrze :D. Miedzianowska zamieściła u siebie kiedyś listę 100 książek, które przeczytać trzeba koniecznie. Tę samą listę zobaczyłam gdzieś w necie ostatnio i wyszło mi, że przeczytałam jedynie 23 pozycje. Żle ze mną :P
Brakuje mi bloga Afro, oj, brakuje.
mi też brakuje mojego bloga.. /afro
OdpowiedzUsuń