piątek, 11 kwietnia 2014

"Oczko" i pokarm...

Ostatni post sprzed kilku dni, wchodzę na blog i widzę, że jest 21 tys. odsłon, czyli co? No, "oczko" :) ! Dziękuję bardzo za wszystko i od razu zaznaczam, że też Was odwiedzam :). Może nie komentuję zawsze, ale czytam, czytam i raduję się Waszymi blogami! :)
Tydzień dobiega końca. Wypadałoby zdać relację... Za wiele to się nie działo.... Chociaż czy ja wiem? W niedzielę wybrałam się do pewnego "Big City" w kolegą "A-em. Ruch w mieście umiarkowany jak na niedzielny poranek, ale pod centrum handlowym było takie zagęszczenie aut i ludzi, że głowo mała. Tak... to tak w kontekście "Pamiętaj, abyś dzień święty święcił...". Ok, ja też nie jestem bez winy, bo "popełniłam" niedzielne zakupy. Ufam, że będzie mi to wybaczone, gdyż to wyczyn jednorazowy i warunkowany pobytem w metropolii, w której bywam ostatnio naprawdę rzadko. Ale zdecydowanie znam przyjemniejsze sposoby na spędzanie dnia pańskiego...  np. poranna msza, śniadanie, kawa, spacer , nacieszenie się rodziną.... O rosole nie wspominam, bo nie jadam :)
Ale kończę dygresję. Tak czy inaczej, wrażenia po wyprawie takie umiarkowane. Za to niespodzianką była dla mnie rozmowa z  "małolatami" ( krewniaczki ), szczera jak chyba nigdy dotąd. I ubogacająca... Dorastają, dorastają, zmagają się z tym, co życie przynosi i doświadczają, że nie zawsze jest tak fajnie jak by się chciało... Trzymam za nie kciuki i mam nadzieję, że "wyrosną" na fajne kobiety :)
A moje chrzestne dziecię nr 1 skończyło w międzyczasie 13 lat. To już nie jest młode dziecię :). Bystry chłopak, towarzyski, aktywny, wygadany i uparty jak jasna cholera, a przy tym wrażliwy, pracowity, czuły i troskliwy.  Trochę łobuz, ale któż z nas był dzieciakiem idealnym :) ? .... Pamiętam jak strasznie przeżywaliśmy dni po jego narodzinach, w których trwała walka o jego życie... Ciężkie chwile, ale rodzina była niesamowicie solidarna, dużo modlitwy, zaangażowania, by wspomóc Młodego i jego rodziców na wszelkie możliwe sposoby i .... po paru dniach cud - kryzys zażegnany, radosny powrót do domu i pełnia szczęścia oraz wdzięczności...
Ech, mam dwóch chrześniaków, a chciałabym mieć jeszcze chrześnicę... :) - takie niewinne marzenie :) !
Co jeszcze? Hm, rekolekcje się odbywały w mojej parafii. Z całym szacunkiem dla ojca prowadzącego - szału nie było... Starałam się słuchać uważnie, bo duch złakniony Słowa Bożego i kapłańskiego, a tu lekkie rozczarowanie, bo nie udało mi się nic zapamiętać, wychwycić... Ale ufam, że może inni skorzystali... Oby tak było!
Poza tym... postanowiłam całkowicie zmienić żywieniowe nawyki.... Na razie się udaje, efekty już trochę widoczne :)


3 komentarze:

  1. Ja bym chciała miec choć chrześniaka lub chrześnice, jakieś dziecko w wieku moich chłopców nawet młodsze a tu nic ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie często komentuje ale staram się być na bieżąco ;-) szefu załatwił mi dostęp do neta z tel. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję oczka! ;)
    Czy zmiana nawyków żywieniowych oznacza wyrzeczenie się WZek?;)
    W środę będę w Twoich okolicach, lecz cel smutny, bo pogrzebowy. :<

    OdpowiedzUsuń