środa, 13 czerwca 2012

relacje...

Piekłam ciasto i coś musiałam schrzanić, bo wyszedł zakalec, z wyglądu podobny do pasztetu. Zła jestem, bo się starałam i chciałam poczęstować przyjaciół, którzy mieszkają za granicą, a tu taka kompromitacja. Cóż, bywa. Muszę to jakoś przeżyć.
W pracy nawał zajęć, nie wyrabiam, zaczyna mnie to denerwować, ale to tak właśnie jest jak się nie ma porządnego zakresu obowiązków i wszyscy chcą ode mnie wszystkiego! A ja w dalszym ciągu pracuję na 1/2 etatu i umowa mi się za jakiś czas kończy... sassasasassasa.
Na ludzi, którzy mnie skrzywdzili, reaguję bardzo emocjonalnie, unikam z nimi kontaktu, a jeśli muszę być z nimi w jednym pomieszczeniu albo zalatwic coś z nimi to w ogóle na nich nie patrzę i sprawę załatwiam najkrócej jak się da. A jeśli okoliczności wymagają podania ręki komuś takiemu to już w ogóle zżymam się wewnętrznie i szlag mnie trafia. Dziś natomiast miałam spotkanie z kimś kogo podziwiałam i szanowałam, ale okazało się, że osoba ta jest totalnym zerem i to na własne życzenie! W miejscu dawnego szacunku, zaufania, sympatii, potem współczucia i litości, teraz zgościła w moim sercu złość, uprzedzenie oraz niechęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz