czwartek, 20 grudnia 2012

"McDusia" i "McMichael" :D

Przytaszczyłam do domu choinkę, taką prawdziwą, zieloną, z żywicą i ze szpilkami. Dostałam ją za free, co mnie cieszy, poniewaz zaoszczędzono mi trudu biegania po lesie z siekierą i czuwania czy czasem straż leśna się nie zbliża ( dżołk :D ). Zapakowałam drzewko do autka i przywiozłam do domu, domownicy też się cieszą.
Czytam najnowszą "Musierowiczkę", książka nosi tytuł "McDusia" i może to wredne z mojej strony, ale zastanawiam się jak długo jeszcze Mila i Ignaś pożyją. Powieść nie porywa ani nie powala na kolana, na scenę wkracza już chyba trzecie pokolenie bohaterów, starsze postaci się wykruszają ( profesor Dmuchawiec ), a te dobrze znane i lubiane stają sie jakieś dziwne ( Tygrys ). Szału nie ma, ale doczytam do końca, bo jednak jestem ciekawa, co się wydarzy w tej części. :)
Kartki świąteczne powedrowały do znajomych i przyjaciół na początku tego tygodnia. Do mnie też napływają życzenia z różnych stron ( np. z Katowic czy z Lublina ) za co bardzo dziękuję :*! Miło się robi na sercu jak się dostanie prawdziwą kartkę, a nie szablonowego smsa wysłanego w ramach: "wyślij do wszystkich".
Jutro mam dzień ubierania choinki i pieczenia ciast, w sobotę spowiedź. W niedzielę nie wiem co, a w poniedziałek wigilia. Właściwie to nie czekam jakoś ze szczególnym utęsknieniem na święta. Może to dlatego, że coś się zmieniło w tej mojej rodzinie? Może dlatego, że sama nie jestem do końca szczęśliwa? Ale też nie mogę powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa. Właściwie to swoją sytuację określiłbabym jako "jest dobrze".
Plany na styczen - luty: praktyki w przedszkolu!
I jeszcze telepatia... pisałam sms do kolegi i byłam w połowie, gdy nagle zza rogu wyłonił się nie kto inny, a ów kolega we własnej osobie. No, zdziwiłam się i jakoś tak miło się zrobiło :)...

1 komentarz: