Z uwagi na sobotni poranek, postanowiłam tkwic w łózku aż do oporu, by choc w ten jeden dzienn w tygodniu poczuc"magie świat" i nie musiec zrywac sie do roboty skoro świt o 6.00 :).
Pragne również uprzejmie "donieśc", że na pohybel styczniowej monotonii i zimowej desperacji, wybrałam sie na film "Pod Mocnym Aniołem". Nie jestem filmowym krytykiem i może jestem za płytka, by docenic głebie działa, ale ono dzieło jakoś mnie nie zwaliło z nóg, choc ciesze sie, ze je obejrzałam. Momentami wydawało mi sie przydługie, ale warto bylo odsiedziec swoje, by ogladac na ekranie Kinge Preis ( znakomita aktorka !!! ), Andrzeja Grabowskiego ( jak on to robi, że w jednym serialu gra debila, ale jak sie go ogląda w innych produkcjach to sie nie myśli o debilu, tylko podziwia w nowej roli ? - mega aktor !!!) i Mariana Dziedziela ( "stały" aktor Smarzowskiego, którego reżyser obsadza w idealnie dobranych rolach ). Co jeszcze moge dodac? Hm, Iza Kuna w ogóle mi tam nie pasowała. Za to strasznie mi sie spodobało mieszkanie Jerzego, tzn głównego bohatera - minimalistyczne wposażenie i full książek :).
Poszczególne sceny filmu przywoływały u mnie różne wspomnienia, nieraz bardzo głeboko ukryte i mało miłe. Niektóre dialogi mnie rozbawiły, ale było ich bardzo mało, wszak dramat do czegoś zobowiązuje gatunkowo - czyż nie? Na koniec tejże refleksji stwierdzam, co nastepuje: "Pod Mocnym Aniołem" obejrzec trzeba, ale najlepiej poczekac jak bedzie juz w sieci albo puszcza go w tv :). :P
A od wczoraj mam "faze" na te nute KLIK
to.... może kiedyś, tak jak radzisz...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :-)))