Rozesłałam trochę e-maili do różnych pracodawców, tak na próbę. Nie nastawiam się na cud i na znalezienie nowej pracy tą drogą, ale co mi szkodzi próbować? Lepsze to niż bezczynne siedzenie, użalanie się nad swoim losem i jęczenie jaki to ten świat jest parszywy, ludzie podli, a wszystko razem kijowe.
Jadłam maliny, brzoskwinie i pomidory. Jak to pysznie, gdy się ma warzywa i owoce z własnego ogródka :)! Humor mi się poprawił, bo rano był krytyczny. Chwila zastanowienia, rozmowy z przyjaciółmi ( Kasia, Agata - DZIĘKI !!! ), modlitwy i wszystko się uspokaja! A i powtarzania fragmentów PŚ robi swoje...
Bo przecież Pan moim światłem i zbawieniem moim, kogo miałbym się lękać? Pan obrońcą mego życia, przed kim miałbym czuć trwogę?...
Ogród obfitości :D
OdpowiedzUsuńniewątpliwie :)
OdpowiedzUsuń