Wyprawa do "Big City" na spotkanie z pewnym panem. Całodzienna, autobusem, w upale, po zażyciu "pigułki szczęścia" ( avio marin ). Jechałam totalnie zniechęcona i niewyspana. Całą drogę czytałam więc jakoś "przepękałam" czas podróży. Na miejscu chwila konsternacji, bo choć pan przybył kilka minut wcześniej, to nie on na mnie czekał, ale ja musiałam poczekać na niego. Poirytowało mnie to okrutnie, bo takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałam. Ale w końcu się pojawił. I tu przyznam, że faktycznie zupełnie inaczej człowiek prezentuje się w internecie, a inaczej "na żywo", a w tym konkretnym przypadku z pozytywną przewagę tego "na żywo". Cały dzień spędziliśmy wędrując po mieście i rozmawiając. Tematów nie brakowało, choć mamy totalnie odmienne zdania jeśli chodzi o sprawy wiary. Przy czym jasno i wyraźnie zadeklarowałam, że bez względu na to, co ktoś sobie może o mnie pomyśleć, ja do kościoła chodzę i chodzić nie przestanę, bo jest mi to potrzebne. Amen. Koniec kazania :)
Tak sobie myślę, co ja teraz jeszcze mogę napisać o tym spotkaniu. Hm, właściwie to nie wiem. Ujmę to tak: gość nie jest ideałem ( było kilka momentów, gdy szczęśliwie udało mi się ugryźć w język i powstrzymać od "konstruktywnej krytyki"), ale ma w sobie coś takiego, co budzi moją sympatię i sprawie, że jakoś mam ochotę na podtrzymywanie tej znajomości. Teraz tylko pytanie czy on też? Czy jednak kontakt się urwie ( jak było z innymi chłopakami, których poznawałam ). I pytanie na zakończenie: Czekać na księcia z bajki czy "brać" to, co jest?
Hmm można czekać ale przy tym dobrze się bawić :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taka opcja :) !
UsuńDokładnie:)
UsuńKsiążęta z bajek, jak sama nazwa wskazuje, występują tylko w bajkach ;) Powodzenia :*
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha co tam bajki, Martuha postacię legendarną :P !
UsuńKsięciu jak sama nazwa wskazuje trzeba usługiwać, chyba lepiej mieć mężczyznę :P
UsuńO, faktycznie! O obsłudze nie pomyślalam! O, nie, ja służącą nie bede :) !
UsuńSpokojnie, nic na siłę. Najpierw model trzeba sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńO! To to to :-) !
UsuńCzy to koleś z neta poznany? jesli tak to mam spore doświadczenie- mogę się podzielic:)
OdpowiedzUsuńMała Mi, tak - net nas "połączył"! Dziel sie, o, dziel :)
UsuńSpotykałam się z kilkoma z neta- chyba jak większość ludzi obecnie , tylko nikt się nie przyznaje, bo wstydzi się (sama zresztą tez się wstydzę) ale nie żałuję, bo poznałam się jak faceci mogą być beznadziejni . I kiedy miałam już dać sobie spokój, odezwał się on - M. i tak został, skradł mi serce, ja mam nadzieję, że i jemu. Bardzo się różnimy, ale i ile nas łączy- zwłaszcza w wąznych sprawach. Choć czasem muszę kednak do swoich racji przekonywać. Był inni niz pozostali co pisałam czy się spotykałam. Od razu można było to wyczuć. I od razu się w sobie zakochaliśmy, choć nieufność i strach z poprzednich naszych związków ograniczał nas. Kryzysy przychodziły coraz większe, ale dawaliśmy sobie szanse, zwłaszcza ja jemu. I opłacało się. Dziś jest ok (nawet o wiele lepiej, ale nie chce zapeszać). Więc warto dawać komuś szanse, ale tylko wtedy kiedy mówi nam to instynkt :) . Ja tak zrobiłam. A co z tego wyniknie i jaka bajka to czas pokaże:)
UsuńCiężkie pytanie. Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć właściwą odpowiedź :).
OdpowiedzUsuńDziekuje :-)
Usuńja też czekałam;-) i teraz jest moim mężem;-) no ale też mnie to strasznie zirytowało tyle, że okazał się fajnym gościem;-) a zdanie mam takie jak Rivulet... u mnie nic na siłę działa;) jak nic dobrego się już nie spodziewam i na nic dobrego nie czekam spada mi manna z nieba;-)
OdpowiedzUsuńa ja sie ciesze Waszym szcześciem :)
Usuńdzięki kochana, ja też Ci życzę tego co najlepsze ;-*
Usuń