Dobrze mieć doradców, którzy nie głaskają po główce, klepiąc słodkie dyrdymały lecz dzielą się wiedzą, doświadczeniem i udzielają konkretnych porad. Dobrze jest mieć doradców nielicznych ( nie liczy się ilość tylko jakość ), takich, z którymi się zjadło beczkę soli ( zapijając octem, zagryzając śledziem, popijając magą ) i których się szanuje. Dobrze jest nie przyjmować bezkrytycznie uwag, porad i wskazówek, lecz po wysłuchania opinii dać sobie możliwość podjęcie WŁASNEJ DECYZJI, choćby była sprzeczna z tym, co sugerują. Tak, ta decyzja może się pokrywać z głosem doradców ( w często się pokrywa - jak zaobserwowałam ), ale nie zawsze musi. Bo człowiek powinien stosować funkcję "myślenie", by nie zwariować, nie zatracić własnej tożsamości i wkopać się w bagno zobowiązań ( lub innych "...ań" ), które z czasem tylko go unieszczęśliwią. Wreszcie, idealnie jest, gdy się ma pewną hierarchię wartości, jakieś własne zasady, które pomagają ogarnąć życie...
A doradzający też musi dać drugiemu wolność wyboru. Zapytany, przedstawia swoje stanowisko, ale później, gdy się okaże, że ktoś jednak postąpi po swojemu, to doradca, chcąc nie chcąc, musi się z tym pogodzić, choć niekoniecznie zgadzać. W chwili szczerości wyznam uczciwie, że to dla mnie najtrudniejsze. Bo jak tu się nie spinać, gdy widzę, że bliźni, który szukał rady, ładuje się w syf na własne życzenie i za żadne skarby świata nie dopuszcza myśli, że faktycznie głupio robi? ...
( Zdarzyło mi się też sytuacja, gdy ktoś pytał mnie o zdanie, a gdy je usłyszał to się obraził, bo się nie spodziewał... To... po co pytając, deklarował, że liczy na moją szczerość, że wie, że powiem prawdę itd.? )
***
Ale to takie moje dziwne zajawki, przemyślenia z ostatnich dni. Zdarzyło się tak, że "występowałam" w obydwu rolach i trafiałam na różne reakcje adwersarzy, w zależności od skali problemu, przedstawionych argumentów itd. Na ten moment jestem już jednak spokojniejsza. Zrezygnowałam z czegoś tam, coś tam innego się pojawiło i choć mam świadomość, że nieraz moje pytanie mogły wywoływać torsje ( eufemizm :) ! ) u doradców, to jednak jestem tym ludziom bardzo wdzięczna za czas, cierpliwość i zdrowy rozsądek, i stwierdzam, że najgorsze co może być, to przekonanie o własnej nieomylności i doskonałości. I od tego wszystkiego uchowaj mnie, Panie :) !
Ja ogólnie nie lubię rad jeśli jej potrzebuję to pytam paru osób, a potem zazwyczaj sklecam z ich wypowiedzi jedną konkretną radę...zazwyczaj to ja doradzam...
OdpowiedzUsuńNie radzę się innych i innym nie radzę, bo w gruncie rzeczy na koniec i tak zawsze ktoś o coś ma pretensje :)
OdpowiedzUsuń