O czym pisać, gdy każdy kolejny dzień przynosi coraz ciekawsze rewelacja, a atmosfera niepewności daje się mocno we znaki... Jestem zdana na kaprysy przewrotnego losu i samą siebie, staram się robić, co do mnie należy i podtrzymywać nadzieję, że trudny czas minie szybko...
Na szczęście (!), pozytywne rzeczy też mi się przytrafiają, choć mniej rzucają się w oczy w porównaniu z trudnościami...
W ciemne mroki mojej egzystencji wdarł się nikły promyk słońca, o czym zobowiązana jestem tutaj wspomnieć, ale czy nad moim niebem naprawdę wzejdzie słońce?... Okaże się już za kilka dni...
A w międzyczasie wracam do powtórek z j. niemieckiego - z własnej, nieprzymuszonej woli :-) !
Jak ja nie cierpiałam niemieckiego ....jak Ty tak możesz z własnej woli?
OdpowiedzUsuńOj niemiecki - moja zmora - ale dałam radę :P
OdpowiedzUsuńMartuha i pamiętaj po deszczu zawsze wschodzi słońce :)